Prolog

293 20 5
                                    

  Siedzę w aucie mojego ojca. Od kiedy do niego wsiadłam nie odzywa się do mnie i bardzo dobrze wiem dlaczego.

-Odezwiesz się w końcu?- moje pytanie zostaje bez odpowiedzi. Irytuje mnie to, ale on nie wzruszony wciąż tylko patrzy przed siebie na drogę.

  Po piętnastu minutach ciągłej ciszy w końcu docieramy na podjazd mojego domu. Ojciec bez słowa gasi i opuszcza auto, zostawiając mnie w nim samą. Już wiem co będzie się dziać gdy przekroczę próg domu. Dlatego postanawiam jeszcze trochę poczekać nim zmierzę się z moją matką. Po tym gdy ogarnęłam swoje nerwy postanawiam wejść do domu.

Oboje siedzą na kanapie w salonie. Matka z kimś gorliwie rozmawia przez telefon, a ojciec buszuje w komputerze. Nie zamieniając z nimi chociażby jednego słowa idę do swojego pokoju wcześniej ściągając w holu kurtkę i buty.

Rzucam się na łóżko, nie przejmując się, że jestem w ubraniu. Moją chwilę wytchnienia przerywa dzwonek telefonu. Nie patrząc nawet kto dzwoni po prostu odbieram.

-CO TY DZISIAJ ODJEBAŁAŚ W SZKOLE?- tsa to moja posrana przyjciółka Sofia

-Daj mi spokój, już mówiłam, to był przypadek. Pojawiłam się tam w cholernie złym momencie- przekręciłam się na brzuch, bo zrobiło mi się nie wygodnie.

-PRZYPADEK?! Sylwia musiała jechać do szpitala i ma 3 szwy na brwi!!

-Jezu, czy ty musisz tak krzyczeć?! Wiem o tym.

-Co teraz będzie z Tobą?- usłyszałam, że matka woła mnie więc wstałam z łóżka i udałam się w stronę drzwi by zejść na dół

-Póki co zawiesili mnie do końca roku szkolnego...Sof muszę kończyć.

-Nawet się kurwa nie waż rozł...- odrzuciłam połączenie w momencie gdy weszłam do salonu.

Matka pokazała gestem kanapę, sugerując bym tam usiadła, a sama podeszła do okna. Ojciec trzymał jakiś papierek i śledził mnie wzrokiem. Moja rodzicielka spojrzała na mnie z założonymi rękami

-Nie obchodzi mnie czy to był przypadek czy z premedytacją, zrobiłaś coś tej dziewczynie..- chciałam się wtrącić, ale matka uciszyła mnie ręką- daj mi skończyć.- usiadła na oparciu fotela obok mojego ojca i kontynuowała.

-Alicja to do Ciebie tak bardzo nie podobne, że aż trudno mi w to uwierzyć. Zostałaś zawieszona do końca roku. –zrobiła pauzę -Wyjeżdżasz jutro do Melbourne do Diany, to postanowione.- siedziałam nie wierząc temu co słyszę. Jak to? Po co miałabym wyjechać? Dlaczego nikt do jasnej cholery nie wierzy mi, tylko tej małej szmacie?!

-Proszę, tu są wszystkie potrzebne Ci papiery. Jutro o 12 masz wylot, zawiozę Cie na lotnisko- mój ojciec wręczył mi jakiś plik papierów, mogłam tam zobaczyć bilet i wizę, nie wiem jak tak szybko udało mu się to wszystko załatwić.

-Alicja to dla twojego dobra, musisz zmienić otoczenie. Diana Ci we wszystkim pomoże, już z nią rozmawiałam i ucieszyła się, że przyjedziesz. Odbierze Cię z lotniska.- bez słowa wstałam i poszłam do pokoju. Słyszałam jak rodzice, wołają za mną, ale nie zwracałam już na nich uwagi. Nie jadę do żadnego Melbcośtam. A szczególnie nie jadę do mojej ciotki!!!

  Ciotki, ha śmieszne!!! Jest tylko 4 lata starsza ode mnie. We wszystkim kurewsko perfekcyjna #sarkazm. Była ozdobą każdej rodzinnej fotografii. Gdy miała jakieś 18 lat wyjechała z Polski i zamieszkała w Australii. Od dziecka zawsze byłam do niej porównywana. Teraz mam do niej jechać, na prawie pół roku?! To jakiś pieprzony obłęd i paranoja!!!

  W dupie mam, że moi rodzice zapłacili za ten pieprzony bilet. Jak chcą, niech sami sobie tam lecą. Leżałam na moim łóżku tępo patrząc się w sufit i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

The enemies  by accident // Tomasz KrauseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz