Rozdział 5

62 5 0
                                    


  Jakieś szmery zbudziły mnie, przetarłam oczy by ujrzeć, jak moja przygoda czyt. Zack nieudolnie próbuje uciec z mojego pokoju. Zupełnie mnie nie zauważywszy, siadam i przyglądam się jak szuka każdej części swojej garderoby, gdy próbuje wyjść z pokoju wreszcie się odzywam

-Zamierzasz chociaż się pożegnać?- zmieszany patrzy na mnie, następnie chwyta się za czoło tak jakby bolała go głowa

-Kurde myślałem...- nie pozwałam mu skończyć

-No właśnie co myślałeś?- wstaje i zaplatam ramiona, jednocześnie podnosząc na niego wkurzony wzrok

Spojrzał na mnie z wypisanymi przeprosinami na twarzy, nie skomentowałam tego, tylko czekałam aż sam zacznie mówić. Podszedł do mnie, jak mi zdawało po to by mnie przytulić, ale odsunęłam się i poszłam w drugi kąt pokoju, nie patrząc już na niego.

-Ali nie chciałem, by to wyglądało jakbym uciekał.- zaśmiałam się bez krzty śmiechu, poczułam że jakieś ramiona owijają się wokół mnie.

Wzdychnęłam, bo było mi z nim dobrze, może i była to jedna noc, ale wszystko co robiłam, robiłam na wpół świadomie i kurczę mógł chociaż się pożegnać.

-Jak masz zamiar tak dalej mówić, to lepiej nie mów nic i po prostu stąd wyjdź.

Nie zabrał rąk, tylko wtulił nos w moje włosy i zdawało mi się, że wdycha mój zapach.

-Było miło prawda?- pyta, obracam się i przytulam do niego

-Tak, jak cholera, ale zachowałeś się jak dupek.

-Wiem, przepraszam.- odsunęłam się od niego, wtedy i on mnie puścił

-Już jest okej, kumple?- zacisnęłam pięść, by stworzyć tzw „żółwika" i wyciągnęłam w jego stronę, zaśmiał się

-Nie ma mowy, nie chcę Friendzone.- zmieszana opuściłam rękę.

Podszedł do mnie, przytulił raz jeszcze i wyszeptał mi do ucha

-Chcę jeszcze kiedyś usłyszeć te jęki-uścisnął mój pośladek, na co pisnęłam.

-No nie wiem, nie wiem- zdobyłam się na najbardziej flirciarski dźwięk mojego głosu.

-Dobra, muszę już iść.

-Odprowadzę Cię- powstrzymał mnie

-Spokojnie sam trafię- kiwnęłam na znak, że się zgadzam, po czym znowu klepnął mnie w pośladek, zabrał kurtkę z łóżka. Gdy wychodził obdarował mnie jeszcze jednym spojrzeniem i uśmiechem, następnie zamknął za sobą drzwi i tyle go widziałam.

  Nie mogłam już spać, po co marnować tak cudownie zapowiadający się dzień. Wstałam, a następnie skierowałam się w stronę łazienki, by wziąć długą gorącą kąpiel. Napuściłam wody do wanny i dolałam jakiegoś płynu, z opakowanie mogłam wyczytać, że to zapach owoców leśnych. Rozebrałam się i zanurzyłam się w panie powstałej na skutek płynu. Od razu poczułam odprężenie, było mi po prostu dobrze. Włożyłam słuchawki, które wcześniej sobie przygotowałam i włączyłam ulubioną playlistę do kąpieli. Z zamkniętymi oczami nie zauważyłam, że ktoś wszedł do łazienki, dostrzegłam to dopiero gdy ten ktoś usiadł na krawędzi wanny. Otworzyłam delikatnie oczy i dostałam zawału, z wrażenie tak szybko się poruszyłam, że wylałam odrobinę wody z wanny i oblałam nią przyglądającego się mi Toma. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i sycząc zwróciłam się do niego

-Co ty do jasnej cholery tu robisz?- zaśmiał się- wyjdź stąd!!!

-Spokojnie kocie, musimy pogadać- starałam się zakryć pianą najbardziej jak się tylko da

-A nie może to poczekać pół godziny?- wysyczałam, wciąż usilnie się zakrywając

-Może, ale nie mogłem się powstrzymać, przed wejściem tu- uśmiechnął się chytrze i kontynuował- słyszałem was wczoraj.

Oblałam się rumieńcem, a on postanowił to skomentować

-Nie bądź taka nieśmiała, twoje jęki były gorące.- wyszeptał- Nie miałbym z nimi problemu, ale postanowiłaś dać dupy mojemu wrogowi i to najgorszemu.

Teraz to ja się zaśmiałam

-Gówno Ci do tego z kim sypiam.- spojrzałam na niego wymownie

-Ten gościu jest niebezpieczny.- wstał i ruszył ku wyjściu

-Uważaj, bo pomyśle, że się o mnie martwisz.- spojrzał na mnie raz jeszcze

- Nie martwię się, gówno mnie obchodzisz.

-To po co ten komentarz?- spytałam zmieszana

-Sama zobaczysz.- tajemniczo odrzekł i wyszedł, nie mówiąc już nic.

Nie byłam już taka spokojna i odprężona. Wyszłam z wanny, szybko osuszyłam ciało i włożyłam dres. Gdy opuściłam pokój, zauważyłam że w kuchni stoi sprawca całego niepokoju.

-Co ty sobie do cholery wyobrażasz?- krzyknęłam w jego stronę, na co spotkałam się ze zdziwieniem Toma.

-Nie rozumiem.- odrzekł

-Nie rżnij teraz głupa, kretynie!- ruszyłam w jego stronę, ale zatrzymałam się gdy ujrzałam Dianę.

Wszystko jasne, nie kontynuował rozmowy, bo chce to utrzymać w tajemnicy.

-Cześć Alice, dlaczego jesteś taka wściekła na Toma?- uśmiechnęła się do niego, a on to odwzajemnił, od razu można było rozpoznać, że to sztuczny uśmiech

-Diana?- zapytałam głupio, na co dziewczyna się roześmiała.

-Spodziewałaś się kogoś innego?- mrugnęłam kilka razy by zrozumieć na co patrzę.

Przecież jakieś kilka godzin temu wydzierała się na niego i wyraźnie nie chciała znać. A teraz tak po prostu je sobie z nim obiad. Wtedy byłam już przekonana o tym, że ona jest dziwna i powinna się leczyć. Nie odezwałam się już ani słowem, tylko odwróciłam na pięcie i ruszyłam do swojego pokoju. Nie będę tak po prostu na to patrzeć.

Zajrzałam do szafy i wzięłam jakieś letnie ubranie. Nie chciałam dalej siedzieć w tym domu.       Wiem, że to nie moja sprawa i powinnam trzymać się od tego z daleka. Ale cholera ona po prostu jest nie poważna. Ten facet zdradza ją z wszystkim co się rusza, a ona tak po prostu do niego wraca jak pies. Gdy już kończę się przebierać, chwytam z biurka pęk kluczy i opuszczam mieszkanie, nie patrząc już na tą dwójkę. Nie przechodzę nawet dwustu metrów i natrafiam na znajomą twarz Bena.

-Cześć młoda, co tam?-odzywa się, obdarzając mnie serdecznym uśmiechem.

-Wszystko w porządku.

-Gdzie się wybierasz? Bo ja właśnie do Toma, musimy nagrać jakiś tam odcinek.

-Jest w mieszkaniu, razem z Dianą- spojrzałam na niego i kontynuowałam- chyba nie powinieneś im teraz przeszkadzać. Sama właśnie dlatego wyszłam.

-Uuu, no dobra. Skoro i tak już ruszyłem dupę z domu, to może wykorzystajmy już mój samochód i jedźmy coś zjeść, albo się napić?

  Nie tak sobie wyobrażałam to późne popołudnie, ale twarz Bena nie działa mi na nerwy i dobrze mi się z nim rozmawia. Dlatego bez dalszej zwłoki, wsiadłam na miejsce pasażera, a Ben ruszył w stronę miasta. 



HEY kochani ;* Dzisiaj taki trochę krótszy, ale czasami i takie właśnie będą. ;) Następny szykuje się i będzie dłuższy i z jakąś konkretną akcją. Tymczasem ENJOY xx

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 09, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The enemies  by accident // Tomasz KrauseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz