Rozdział 3

146 10 9
                                    


Gdy obudziłam się, wszystko mnie bolało. W następnej chwili zdałam sobie sprawę, z tego gdzie się znajduję i nie było to moje niewyrażalnie wielkie łóżko, a podłoga. Wstałam i udałam się do kuchni. Weszłam i zobaczyłam siedzącą na blacie Dianę, naprzeciwko niej stał Tomas i coś jej szeptał na ucho co sprawiło niepohamowany śmiech u dziewczyny. Odchrząknęłam znacznie, wtedy para zwróciła na mnie uwagę.

-Cześć Ali, co tam?- Tom uśmiechnął się, na co moją twarz wykrzywił grymas, w następnej chwili usłyszałam ten okropny piskliwy głos

-Hej Ali... Bae muszę już uciekać- po tych słowach Diana teatralnie zeskoczyła, pocałowała Toma w policzek, minęła mnie i wyszła trzaskając drzwiami.

-A tej co?- spytałam popijając sok pomarańczowy, który leżał ładnie nalany do szklanki. Widziałam kątem oka jak chłopak mi się przyglądał, odchrząknął i powiedział idąc do lodówki

-Nie wiem, od rana dziwnie się zachowywała.

Nie skomentowałam tego w żaden sposób, tylko odwróciłam się by wyjść z kuchni, wtedy usłyszałam

-Gdzie idziesz?- odwróciłam się, zobaczyłam go stojącego przy otwartej lodówce z wypisanym na twarzy zdziwieniem

-Myślałam żeby pójść pobiegać.

-Potowarzyszyć Ci? I tak musimy pogadać.- nie zdążyłam nawet zaprotestować, bo Tom poszedł do pokoju w niewyjaśnionym celu.

Sama udałam się do swojego by się przebrać, naciągnęłam na siebie szary dres, włożyłam trampki i wyszłam z pokoju. O ścianę stał oparty Tom wyraźnie na coś czekając

-To co biegniemy?- spytał

-Myślałam, że żartowałeś.

-Jak widzisz na załączonym obrazku- wyprostował się- nie żartowałem.

Wyminął mnie i wybiegł z domu. Zdezorientowana wybiegłam za nim, zakluczając wcześniej drzwi. Próbowałam go dogonić, co udało mi się dopiero na około 2 kilometrze. Próbowałam wydusić jakieś słowo, ale zadyszka mi na to nie pozwalała. Gdy Tom to zobaczył, zatrzymał się i spytał

-Wszystko w porządku?

-Tak, tylko daj mi chwilę- zgięłam się w pół i po niecałej minucie wyprostowałam.

Wtedy podszedł do mnie, nachylił się i wyszeptał.

-Wiem, że nas wczoraj widziałaś- cała się spięłam- To będzie mnie teraz prześladowało- pogłaskał mnie delikatnie po ramieniu, na co zadrżałam

-Ja...

-Csi...- zakrył mi palcem usta i dalej szeptał do ucha- strasznie się cieszę, że ze mną mieszkasz, wcale nie chcę żebyś się wyprowadzała, a to chyba źle...- zdobyłam się na odepchnięcie go ode mnie i pobiegłam nie znając drogi. „Co ten dupek sobie wyobraża?"-pomyślałam dalej biegnąc. Po drodze zauważyłam ławeczkę, na której postanowiłam na chwilę się zatrzymać i pomyśleć. Wzięłam trzy głębokie wdechy i postanowiłam wracać, ale gdy podniosłam się nie wiedziałam gdzie jestem. Moja orientacja w terenie była do dupy i każdy o tym wiedział. Postanowiłam spróbować wrócić na tą samą drogę gdzie zostawiłam Toma, co oczywiście było nie lada wyzwaniem, ale udało mi się i już po 5 minutach byłam w tym samym miejscu. Chłopaka oczywiście już tam nie było, na co ucieszyłam się.

Podróż do domu zajęła mi niecałe 15 minut, gdy weszłam na podjazd domu Toma, jego samochodu tam nie było. Czułam się strasznie nieświeżo, przede wszystkim po bieganiu, ale też przez nieoczekiwany dotyk Toma. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w czyste ubrania. Gdy ponownie opuściłam pokój za ladą w kuchni stał nikt inny jak właśnie Tom. Chciałam ponownie wejść do pokoju i przeczekać, ale zauważył mnie, także moje plany zostały zniweczone.

The enemies  by accident // Tomasz KrauseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz