Gdy obudziłem się było mi nadzwyczaj ciepło. Na początku myślałem ze coś jest nie tak z moim ciałem i może mam gorączkę, ale wtedy spojrzałem obok siebie i nie uwierzycie kto tam był... Will (kto by się nie spodziewał). Szybko zszedłem z łóżka i pobiegłem do swojego pokoju. Miałem dość tego dziecka (Will'a).
Leo już wstał. Wbiegłem do pokoju jak torpeda.
- Ziom. Co się dzieje? - spytał.
- Jest źle - odpowiedziałem.
Wzruszył ramionami i wrócił do czegokolwiek tam robił. Wziąłem jakie kolwiek ciuchy i poszedłem się przebrać.
Dzisiaj był dzień kiedy jedziemy do tego Hogwadu, czy jakoś tak. Mieliśmy udawać 13-sto latków i wymieszać się w tłum.
Po śniadaniu wzięliśmy resztę rzeczy i pojechaliśmy na dworzec. I teraz co. Mamy bilety z numerami 9 i 3/4, chociaż są tu tylko 9 i 10.
- Ktoś wie co mamy teraz robić? -zapytała się Hazel. Wszyscy Pokrecilosmy głowami.
- Ludzie widzę chłopaka którego mamy chronić - powiedział Will (przynajmniej ma dobry wzrok) - chodźmy za nim.
To poszliśmy bo było tyło jedyne co nam pozostało. Nagle ten koleś zaczął biec na ścianę. On coś brał czy co? Ale nie uderzył w nią tylko przeniknął. Poczekalismy, aż ci ludzie co z nim byli też to zrobią i powturzylismy ich czynność. Z drugiej strony był peron a na nim stał pociąg z napisem "Express Londyn-Hogwart".
Wsiedlśmy do niego i zaczęliśmy szukać wolnego przedziału. W końcu na się udało. Znaleźliśmy jeden wolny. Usiadłem przy oknie i na moje szczęście Hazel obok mnie.***
Po jakimś czasie rozpadał się deszcz. Zaczęliśmy się zatrzymywać. Szczęście. Ale nagle zgasły wszystkie światła. Zrobiło się ciemno i zimno. Na oknie pojawił się szron. Will zaczął go zdraptwac paznokciem, ale za każdym razem pojawiał się na nowo. Drzwi od naszego przedziału zaczęły się otwierać, a bardzo wysoka zakapturzona postać zaczęła wchodzić do środka. Odczułem dojmujacy spokój jakby był to mój przyjaciel, którego spotkałem po długim czasie. Po Hazel zobaczyłem to samo, ale Leo i Will wyglądali jakby mieli zaraz wykorkować. Postać wyciągnęła z pod płaszcza pokrytą liszajami rękę i się ukloniła w moja i Hazel stronę.
- Witaj córko i synu Hadesa - wyszeptała chrapliwym głosem postać. Po tym się wycofała.
- Kim jesteś? - zapytałem się.
- Jestem strażnikiem w Azkabanie. - odpowiedział swoim chrapliwym głosem.
Nagle do zapaliła się światło i do naszego przedziału wbiegł jakiś koles-żul i coś krzyknął, a dementor się wycofał.
- Wszystko wporzadku dzieci? - spytał się.
Wyciągnął tabliczkę czekolady i dał na Leonowi i Will'owi na spółę.
- Dziecko! Co ci się stalo?! Jaki ty bandy! - już miał wyciągać kolejną czekoladę, ale Hazel go uprzedziła.
- Proszę pana on tak zawsze wygląda.
- A to przepraszam - powiedział i wyszedł.
Reszta podróży minęła spokojnie.
CZYTASZ
[RENOWACJA] Herosi w Hogwarcie
FanfictionOd czasu wojny z Gają nikt go za bardzo nie potrzebował i jak przez pierwsze kilka tygodni lubił ciszę i spokój, to zaczęło się to robić uciążliwe. Wszyscy jego przyjaciele mieli swoje zajęcia, więc za bardzo się nim nie interesowali przez ten czas.