III Nico III

506 24 5
                                    

Gdy się obudziłem nikogo nie było w pokoju. Za oknami było ciemno wiec poszedłem się przejść. "A czemu nie" sobie pomyślałem. Wziąłem trochę tych czarodziejskich pieniędzy, listę z książkami sobie kupienia i wyszedłem. Dzisiaj rano wszyscy byli sobie kupić różdżki i książki wiec ja też.
Gdy wyszedlem na tylną część baru to patrzę i... ściana. Każdy z tego świata pomyślałby "HA! Przecież jestem czarodziejem!", ale ja jestem herosem wiec przeszedłem cieniem na drugą stronę.
Większość sklepów była pozamykana. Najbliższym otwartym sklepem był z różdżkami Olivandera. Wszedłem do środka. W środku było pusto. Podszedłem do lady, zadzwoniłem dzwonkiem, ale nic się nie stało. Nagle z ciemnego kąta wyruszył się staruszek z siwymi włosami. Podszedł i mi się dokładnie przyjrzał.
- Dzień dobry? - powiedziałem, a raczej spytałem.
- Tak bardzo... Hmmm... dziwne. Okej! Może przejdziesz do wybierania różdżki? -zapytał.

Po kilku minutach wybrała mnie czarna różdżka z zielonym futerkiem na rączce.
- 15 cali. Sztywna. Lipa i włos... to my w ogóle taki rdzeń?! Dobrze.. nieważne... włos ponuraka. Idealna do transmutacjii i rzucania uroków.
Chociaż nie wiedziałem co to wszystko znaczy, ale ten człowiek wydawał się zaskoczony.
Wszystkie sklepy, do których powinienem wejść były zamknięte. Otwarty był sklep z miotlami lecz on mnie nie interesował.
Kiedy wróciłem do pokoju Leo leżał na ziemi z butelką na której było napisane "Ognista Wisky", reszta (Will i jakaś dziewczyna z niebieskimi włosami) spokojnie spała na łóżkach. Moje tez było zajęte wiec przeszedłem do pokoju Hazel i położyłem się na łóżku Willa. Miałem nadzieję, że się obudze zanim mnie zauważy.

[RENOWACJA] Herosi w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz