V Nico V

437 24 4
                                    

  Gdy się zatrzymaliśmy było już ciemno. Wszyscy wysiedlśmy z pociągu. Nie wiedzieliśmy robić, czy iść z ludźmi w naszym wieku czy z pierwszakami dopóki jakiś rudy chłopak z kręconymi włosami nas nie oświecił.
- Witajcie w Hogwarcie. Musicie być nowi bo was jeszcze nie wiedziałem. Jesteście pewnie z wymiany. Chodźcie z pierwszakami to was przydzielimy do domów i pokażemy cały zamek. - powiedział. - poza tym jestem Percy Wesley, prefekt naczelny.
  Imię miał jak nasz Percy, zastanawiałem się czy jest tu więcej osób o takich samych imionach jak my.
  Poszliśmy z najniższą grupą. Jak miałismy innych to dziwnie się na nas patrzyli i coś szeptali.
  Dotarliśmy do jeziora, na którym były łódki, ale bez wioseł.
- Wsiadać do łódek! - krzyknął ten wysoki koleś.
  Kiedy wszyscy usiedli one same ruszyły po tafli wody. Obejrzałem się za burtę. Woda była czarna i nie było widać dna. Nagle usłyszeliśmy czyjś krzyk i plusk. Oczywiście jakiś głupek musiał wpaść do wody. Obruciłem się i spojrzałem na Leo, ale chwila... gdzie jest Leo? Okazało się ze ten plusk to on, ale krzyknął ktoś inny. Łódki się zatrzymały. Leo wypłynął na powierzchnię ochlapujac mnie. Nienawidzę być mokry.
  Dopłynęliśmy do brzegu i wyszliśmy z łódek. Gdy weszliśmy do zamku uderzył nas zapach pieczonego kurczaka i frytek. Kocham frytki. Nagle wszyscy się zatrzymaliśmy, a ja wpadłem na Hazel stojącą przede mną. Z przodu stała jakąś pani o szarych włosach i w zielonej szacie.
- Witajcie w Hogwarcie. Ten zamek stanie się dla was domem przez najbliższe siedem lat, w przypadku niektórych - tu spojrzała się na nas - będzie to pięć lat. Mamy tu cztery domy. Staną się one dla was jak rodzina na następne etapy waszej edukacji. Są to Gryffindor, Hufflepuf, Rawenclaw i Slytheryn. Teraz wejdziemy na Wielką Salę i zostaniecie przydzieleni do jednego z nich. - po swojej przemówienie odwruciła się do nas tyłem i otworzyła drzwi. Weszliśmy i ustaliliśmy się przed jakimś stolikiem. Wszyscy umilkli i teraz coś szeptali typu: "O widziałem ich na stacji" albo "Ten w czarnych wygląda jak smierciożerca napewno będzie w Slytherynie" i tym podobne.
  Ta kobieta co nas wprowadziła ustawiła na stołku jakaś stara czapkę. Ona się " otwarła" o zaczęła coś tam mówić. BLA BLA BLA. Ja rozglądam się w tym czasie po sali. Pod sufitem latało ze sto świec, a sklepienie było gołym niebem. Sale oświetlały pochodnie.
- Teraz wyczytam nazwiska, a osoba którą wyczytam podejdzie i usiądzie na stołku. - Zaczęła od tych młodszych, a kiedy zostaliśmy tylko my zaczęła wołać nas.
- Di Angelo Nico! - krzyknęłam kobieta. Oczywiście ja zawsze na pierwszy ogień.
Usiadłem i czekałem. Ta babka założyła mi ta czapkę na oczy a ona opadła zasłaniając mi twarz całkowicie.
- Nico... - usłyszałem cichy głos. -  jesteś najstarszym uczniem jakiego miałem..., ...okej lojalny... odwaga dużo odwagi, nieźle sobie poradziłem z tym kupidynem - czyli ona wie - Oczywiście, że wiem. Teraz gdzie by cię tu przydzielić chyba to oczywiste GRYFFINDOR!!! - to ostatnie zawrzeszczała.
  Podszedłem do odpowiedniego stołu i usiadłem. Ci ludzie się ode mnie odsuneli jak najdalej.
- Levesque Hazel! - krzyknęła znowu ta kobieta.
  Hazel usiadła, a Ona założyła jej czapkę na oczy. Po krótkiej chwili czeka krzyknęła.
- Hufflepuf! - Hazel wstała, a ta babka zdjęła jej czapkę z głowy. Hazel posłała mi smutne spojrzenie i usiadła przy swoim stole.
- Solace Will! - znowu krzyknęła.  Teraz został sam Leo. Will usiadł na stołku, a ta kobieta założyła my też tom czapkę. Siedział tak chwile aż czapka się odezwała.
- Uuuuu... pani Pomfrey widzę że będzie miała pani pomocnika. HUFFLEPUF! - Will usiadł przy stole z Hazel i coś do niej szepnął.
- Valdez Leo!!! - nareszcie ostatnia osoba.
  Leo usiadł i standardowo założyli mu czapkę. Ona od razu powiedziała.
- Fred, George widzę, że będziecie mieli pomocnika, GRYFFINDOR!!! -  Leo wstał i usiadł obok mnie.
Wstał ziomek ze srebrna brodą.
- Witam nowych w Hogwarcie! Mam nadzieje, że szybko się udomowiecie. Mam wiadomość, że w tym roku będziemy gościć dementorów z Azkabanu. Na wolności jest morderca Syriusz Black i mam prośbę abyście na siebie uważali. Jeszcze jedno. Jak już mogliście zauważyć gościmy cztery osoby z wymiany - powiedział i wskazał na nas. - Mam nadzieje, że zapoznacie się z nimi i polubicie. A teraz do łóżek. - po tym usiadł i wszyscy zaczęli wychodzić z sali. Ja wziąłem sobie jeszcze Sernik i zajadając się nim ruszyłem za innymi.
  Droga nie była długa, ale wiedziałem, że jej do jutra nie zapamiętam.
  Dotarliśmy do wieży Gryfgindoru i przeszliśmy przez obraz.
- Sypialnie dziewcząt po prawej, chłopców po lewej. Nie siedźcie za długo - powiedział i poszedł do swojej sypialni.
  Weszliśmy. Były tam dwa łóżka z kolumnienkami i kotarami. Pokój był bardzo duży. Były tam dwie wielkie szafy. Nasze rzeczy już tam były. Na krzesłach leżały krawaty w kolorach godła i szaliki. Położyłem się twarzą na poduszce, ale po chwili się odwruciłem się z braku powietrza i nie patrząc na to co wyrabia Leo położyłem się spać.

783 słowa nowy rekord.

[RENOWACJA] Herosi w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz