Life is a lie · Początek piekła

94 4 2
                                    

Ciemność, pustka, nicość...

Wstawaj młoda zaraz spoznisz się na zakończenie roku! - zerwałam się z łóżka po tym jak Barney krzyknął mi do ucha, mało brakowało i rozwalilabym sobie głowę.

Kurwa co! - krzyknelam.

Gowno, zaraz spoznisz się do szkoly -powiedział już trochę bardziej spokojnie.

Ugh.. Już się zbieram, która godzina? - zapytałam ledwo co wstajac z łóżka.

Barney odblokowal telefon po czym pokazał mi godzinę.

Że co wpół do ósmej! Przecież ja się nie wyrobie! - szybko otworzyłam szuflade gdzie były spodnie i koszulki po czym wzięłam białe rurki z dziurami i biały crop-top z jednorozem, chwycilam kosmetyczkę która leżała na biurku i pobieglam w stronę łazienki. Barney w tym czasie patrzył na mnie jak na jakąś wariatke po czym poszedł do kuchni prawdopodobnie zrobić mi śniadanie.

Podczas gdy ja robiłam poranną toaletę mój telefon został w pokoju i całkowicie o nim zapomniałam i gdy już malowałam brwi zadzwoniła do mnie Ana, pobieglam do pokoju jak jakaś opętana i w ostatnim momencie odebrałam telefon cala zdyszana tym bieganiem po schodach.

Halo? - bardziej zapytała Ana.

Cześć, sorki że tak trochę pozno odbieram ale dosłownie 10 minut temu wstałam - zasmialam się po czym poszłam z telefonem spowrotem do łazienki.

Serio? Jak byś mogła mi tak otworzyć drzwi i mnie wpuścić to by było super wiesz - zasmiala się i zapukala do drzwi mojego domu a ja pospiesznie do nich pobieglam nie zwracając nawet uwagi na to że Barney do mnie coś mówi.

Rzuciłam się przyjaciółce na szyję po czym wprowadzilam do salonu i usiadłam koło niej na kanapie, jednak szybko się z niej zerwałam po tym jak Barney po raz nie wiem który darł się na mnie żebym wzięła te kanapki które właśnie skończył przygtowywac.

Może dziękuję czy coś? - stwierdził Barney i podał mi talerz z kanapkami.

Czy coś - zasmialam się i poszłam w kierunku kanapy siadajac przy Anie.

Wiesz że zaraz się spoznimy na zakończenie roku? - stwiedzila Ana biorąc jedną z kanapek na talerzu.

Wiem - zachichotałam. Nie obchodziło mnie to to przecież tylko głupie zakończenie i przecież co roku i tak jest to samo...

---------------------------------------------------------

Zmęczona wróciłam do domu i jak najszybciej tylko mogłam zdjelam buty i chcąc rzucić się na łóżko walnelam głową i laptopa...

Kurwa kto tu położył tego laptopa! - wydarłam się na całą chałupe.

Marlene spokojnie złość piękności szkodzi - zasmial się mój brat. A tak nawet nie wspomniałam że Barney to mój brat. No więc na na imię Barney ma 20 lat i gra w zespole muzycznym jako gitarzysta, rzadko się zdarza że śpiewa ale śpiewa.

Dobra lepiej się zamknij i daj mi lód z zamrażarki - uspokoilam się trochę schodząc ze schodów skrecajac w stronę kuchni.

Barney podał mi woreczek z lodem który przylozylam do czoła.

No pięknie teraz bede wyglądać jak jakiś potwór - usiadłam na krześle przy blacie.

Life is a lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz