Life is a lie · Najgorszy dzień

46 4 2
                                    

Hey Marlene może pójdziemy jutro razem do Maca? - zapytał Marcus. W sumie nie wiem nie rozrozniam ich jeszcze.

No nie wiem nie wiem musze pomyśleć po tym co mi zrobiłeś - zrobiłam minę pedofilia nie wiem nawet czemu tak jakoś.

No to się zastanów i odpowiesz nam jutro rano po drodze do Maca ok? - stwierdził Martinus po czym otworzył drzwi mojego pokoju ku mojemu zdziwieniu były otwarte..

No dobra niech wam będzie ten jeden wypad do Maca - jęknęłam - czemu moje drzwi tak wogole są otwarte i gdzie moje klucze?

Um bo ja - złapał się a kark Marcus po czym wyciągnął kluczyki od mojego pokoju ze swojej kieszeni.

Co, Kiedy zabrałeś mi klucze? - zapytałam kiedy nagle na górę wbiegł mój brat jak widać bardzo szczęśliwy po czym przywitał się ze mną przytulasem i zaczął mówić nie zwracając na to że właśnie prowadziłam konwersacje z chłopakami.

No więc Marlene mam dla ciebie jedną dobrą wiadomość.- był cały zdyszany Ale bardzo szczęśliwy gdy mi to mówił.

Przeprowadzacie się do Trofors? - zapytali chłopcy.

Co? - byłam jakaś nieogarnięta. - co? - powtórzyłam.

Skąd wiecie? - zapytał uradowany braciszek.

Ale że jak Kiedy ? - byłam w szoku. Wielkim szoku. - co ze szkołą rodzin.. - nie zdążyłam skończyć bo wszyscy po prostu zaczęli piszczeć z radości. Nie wiem co w tym fajnego... Będę musiała pożegnać się ze swoją najlepszą przyjaciółką... Jak ja jej to powiem?
Spokojnie opowiem ci wszystko w pokoju chodź - popchnął mnie Barney w kierunku drzwi. Nawet nie zdążyłam dokończyć rozmowy z Marcusem i Martinusem...
Weszłam do pokoju i zaczęłam rozmawiać o tym wszystkim z Barney'em. Dalej byłam w szoku. Myślałam że to sen... A jednak, to prawda.
No więc rodzice przyjeżdżają do Trofors za dwa tygodnie wtedy kiedy skończę trasę. - mówił Barney naprawdę szczęśliwy. Było to widać po jego zielonych pięknych oczach.
Wiesz co musze to sobie jeszcze raz przeanalizować i chyba pójdę się już położyć. - wstałam i poszłam do łazienki się umyć. Po kąpieli wskoczylam w moją pizame i usłyszałam mój telefon. Pewnie Lucas się martwi czy coś.
Odblokowalam telefon po czym weszłam w wiadomości.
OD NIEZNANY:
Hej to jak idziemy jutro do tego Maca po próbie o 16? 🙌🙈
Marcus 🌵
DO NIEZNANY:
No niech wam będzie. Przyjdzcie po mnie jak coś ok?
Marlene
OD NIEZNANY:
Okay.

Było już dość późno. Poszłam położyć się spać i jakimś cudem usnelam.
Obudziłam się o godzinie bodajże 10, Nie wiem Ale Kiedy sprawdzałam godzinę na telefonie to była 10. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy z ubraniami wczoraj tam złożonymi. Wzięłam czarne spodnie i bluzę z nike. Poszłam do łazienki uczesac się i zrobić makijaż. O godzinie 11 byłam już gotowa do wyjścia, a skoro próba miała być dopiero o 13 to stwierdziłam ze po śniadaniu pójdę do galerii.

Jak tam przed pierwszym występem? - zapytałam brata siadajac do stołu i biorąc talerz od niego.

Nie jest źle koncert dopiero o 20 także narazie luzik. Masz na dzisiaj jakieś plany oprócz pójścia na próbę ze mną? - zaśmiał się Barney po czym podał mi talerz z wcześniej przygotowanymi naleśnikami.

Dzięki, Tak mam o 16 ide do Maca z Marcusem i Martinusem a teraz mam zamiar iść do galerii. - powiedziałam i zaczęłam jeść nalesniki.
Barney ide już do zobaczenia o 13! - krzyknelam wychodząc z pokoju i mało brakowało a wpadłabym na jakiegoś chłopaka który przede mną stał.

Um przepra-aszam - powiedziałam kierując głowę i patrząc w jego oczy. Tak to był Martinus, zdecydowanie.

Nic się nie stało - odpowiedział odsuwając się ode mnie.

Co ty tu tak właściwie robisz? - zapytałam i również się odsunęłam na bezpieczną odległość.

Szukam ciebie i właśnie miałem pukać do drzwi ale Ty mnie wyręczyłaś. - zaśmiał się pod nosem.

Po co mnie szukasz? - byłam jeszcze bardziej ciekawa

Bo.. Nie wazne. Możemy iść szybciej do tego Maca na przykład teraz? - zapytał. Moje serce biło szybciej po jego pierwszych słowach. Nie wiedziałam co miał na myśli.

No ok.. - wydukałam i poszłam za nim w kierunku ich drzwi które były tak daleko że zrobiłam tylko dwa kroki i już byliśmy.

Marcus kurwo ruszaj tą dupe idziemy do Maca! - zaczął się na niego wydzierać a ja się śmiałam stojąc obok Martinusa.

Marlene? - zapytał chłopak krzycząc raczej bo mówieniem tego się nie dało nazwać.

Tak - potwierdzilam.

Dobra idziemy czy nie schabie - pytał Martinus po czym Marcus udawał że się obraził Ale nie na długo Bo podeszłam do niego i powiedziałam że jak pójdzie to dostanie nagrodę.
Poszliśmy w stronę galerii zamowiliśmy sobie jedzenie i usiedlismy przy wolnym stoliku.

To gdzie ta moja nagroda? - dopytywal się Marcus.

Ale ty naiwny - zaczęłam się śmiać dość głośno bo wszyscy się na mnie głupio spojrzeli.

O nie teraz przegięłas - powiedział Marcus po czym wstał i podszedł do mnie Ja również wstałam i zaczęłam uciekać a Martinus nas tylko gonił.

Puść mnie! - krzyczałam Kiedy złapał mnie za nogi a moją głowę i resztę ciała przewiesił na swoje plecy i zaczął iść.
Przeproś ładnie to pomyślę. - stwierdził i poklepał mnie po plecach.
Kurwa puść mnie bo zacznę krzyczeć! - raczej już to robiłam ale ok. - słyszysz!
No głuchy to ja nie jestem - zaśmiał się i spojrzał na biegnącego Martinusa.
-----------------------------------------
Doszliśmy do hotelu i Marcus nareszcie mnie puścił. Optrzepałam się i spojrzałam na swoje całe sine kostki od trzymania dzięki czemu nawet nie mogłam nawet chwilę ustać w mniescu więc po prostu usiadłam.

Wielkie dzięki ! - syknęłam i zlapalam się za bolące kostki.

Przepraszam - wydukał Marcus. Nie widać było po nim żeby rzeczywiście przepraszał..

Co mi po twoim przepraszam kiedy ja teraz nie stanę na nogi a za godzinę próba! - wydarłam się i zaczęłam płakać. Poczułam ciepło na sobie które szybko odepchnęlam.- zostaw mnie idioto, idź do swoich fanek!
Byłam zła, wściekła na samą siebie. Nie wiedziałam co mam ze sobą teraz zrobić. Wszystko mnie bolało, próbowałam wstać ale nie mogłam.

Ach tak, zazdrosna jesteś?! Żebyś wiedziała że pójdę! - krzyknął mi w twarz po czym poszedł robić sobie z nimi zdjęcia. Poczułam ukłucie w sercu. Martinus pomógł mi wstać podziekowalam mu, dopiero teraz zauważyłam że jesteśmy na dole w hotelu i wszyscy się patrzą. Nie obchodziło mnie to. Poszłam w kierunku schodów próbując wejść na górę. Znów poczułam ciepło na sobie ale tym razem to nie odepchnęlam. Wiedziałam że tego potrzebuje, jednak coś mnie powstrzymywalo i odepchnęlam go. Widziałam w jego oczach rozczarowanie. Szybkim krokiem wrócił do swoich fanek ale tym razem z Martinusem a ja próbowałam doczołgać się na górę. Kiedy doszłam Poczułam ulgę ale nie na długo...

Marlene jedziemy na próbę! Zostajesz czy jedziesz z nami? - krzyczał z dołu Barney.
Dzisiaj chyba zostane- odpowiedziałam. Nie miałam zamiaru patrzeć na tego idiote.


Life is a lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz