Dzisiaj chyba zostanę - nie miałam zamiaru patrzeć na tego idiote.
Siedziałam w pokoju i oglądałam jakiś nudny film na latopie. Jeszcze tylko półtora tygodnia z tymi idiotami - powiedziałam po czym od razu humor mi się poprawił. Nagle mój telefon zawibrował, zapewne Marcus. Sięgnęłam po telefon i odczytalam wiadomość.
OD NIEZNANY: Hej czemu nie było cie na próbie jak zawsze?
DO NIEZNANY: Po prostu nie chciało mi się jechać, poza tym od Kiedy obchodzi cie moje życie.
Do Marcus🙌: Zmieniono nazwę użytkownika nieznany na Marcus🙌
Marcus🙌:zmieniono twoją nazwę użytkownika na Marlene❤
Nic już więcej nie napisał, w sumie to dobrze. Nie miałam ochoty z nim ani z kimkolwiek pisać.
Zeszłam na dół do bufetu zamówić sobie jakieś jedzenie. Poczułam na szyi ciepły miętowy oddech który wszędzie rozpoznam.Marcus! - krzyknęłam. W sumie nie wiem czemu ale byłam szczęśliwa że go widzę, miałam motylki w brzuchu. Szybkim ruchem obrocilam się i wtuliłam w jego pierś. On odwzajemnił mój gest, a ja odsunełam się od niego na co zrobił zdziwione oczy.
Um.. Przepraszam - wyjąkałam w końcu i poszłam w kierunku pierwszego wolnego stolika.
Marcus pov:
Właśnie wróciliśmy do hotelu z bratem Marlene, była już jakaś 16.Martinus pójdę jeszcze po coś do jedzenia i wracam ok? - powiedzialem do brata i po chwili znalazłem się w bufecie. Była tam Marlene. Moje serce zaczęło bić szybciej, podeszlem do niej i nachylilem głowę nad jej szyją.
Martinus! - krzyknęła. Nie wiem czy była zadowolona że mnie widzi, ale zaraz wtuliła się we mnie co odwzajemniłem. Byłem w siódmym niebie.
Um... Przepraszam - wyjąkała i poszła w kierunku stolika. Usiadła a ja ruszyłem w jej stronę. Usiadłem obok niej i powiedzialem że nic się nie stało. W końcu zależało mi na niej jak na nikim innym, chociaż Martinus myśli że to tylko zauroczenie. Nie ważne, ważne jest to że ona zaczyna mnie lubić.
Marlene pov:
Usiadł obok mnie, czułam że zaraz wybuchnę płaczem więc jak najszybciej tylko mogłam pobieglam na górę do pokoju.Marlene? - Marcus był zdziwiony tym co właśnie odpierdoliłam. Sama nie wiem czemu uciekłam. Nie odpowiedziałam mu tylko pobieglam dalej. Bez wachania otworzyłam drzwi od pokoju w którym właśnie przebywał Barney.
Siema jak tam? - pytał Barney, a ja jak oparzona wbiegłam do łazienki. Zaczęłam płakać. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, nawet nie wiem czemu na teraz płaczę bo co ja zrobiłam? A no tak przytulilam się nieświadoma tego co robię do Marcusa. To był błąd. Co on teraz sobie o mnie pomyśli.
Po godzinie wyszłam z łazienki i poszłam przebrać się w pizame bo miałam już wszystkiego dosyć. Chciałam jak najszybciej pójść spać, zasnąć i nigdy się nie obudzić.
Położyłam się na łóżku, mój telefon zaczął wibrować. Zobaczyłam tylko ze miałam 34 nieodczytane wiadomości i 5 nieodebranych połączeń. Nie odblokowalam telefonu sprawdziłam jeszcze która godzina i wtuliłam się w kołdrę po czym zasnelam.Marlene dzisiaj mam koncert a przez ciebie zaraz się spóźnię! - do mojego pokoju wszedł brat i zaczął wydzierać się jakbym głucha była.
No już wstaje, która godzina? - wygramoliłam się spod kołdry i wstałam.
11 a za godzinę musimy być już z chłopakami na koncercie a o 17 mam samolot do nowego Yorku. - stwierdził spokojnie i poszedł do kuchni.
Przecież mieliśmy być dłużej w tym hotelu? - byłam zdziwiona tym co mówi. O co mu chodzi jaki samolot?
Do ciebie przyjedzie Tata bo mama jest na delegacji a za półtora tygodnia jedziemy do Teofors, do nowego domu. Więc szykuj się bo mało czasu do koncertu. - zaczął robić kanapki prawdopodobnie na śniadanie.
Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej swoją ulubioną białą sukienkę i rajstopy w kolorze skóry. Poszłam do łazienki uczesac się i zrobić makijaż. Po pół godzinie byłam już gotowa.To jak jedziemy? - zapytałam ubierajac białe superstary.
Tak już ide masz kluczyki do auta idź jeszcze po chłopaków.
Okay - chwycilam za kluczyki od samochodu i Poszłam w stronę drzwi. Otworzyłam je i mały włos a dostalabym zawału.
Chłopaki chcecie żebym na zawał padła? - wystraszona mówiłam - miałam iść po was bo będziemy już jechać więc skoro jesteście już to idziemy do samochodu. - wyszłam i zamknęłam drzwi od pokoju w którym był jeszcze Barney i poszłam razem z chłopakami do samochodu. Oczywiście jak zawsze siedziałam z przodu nie miałam zamiaru siedzieć na tyłach z którymś z nich. Wsiedliśmy do auta i nie czekaliśmy długo Bo zaraz przyszedł mój brat.
Minęło kilka minut i byliśmy na miejscu. Wszystko było już gotowe, chłopaki poszli się szykować do występu a ja zajelam swoje miejsce.
Koncert się zaczął. Byłam taka szczęśliwa, po raz pierwszy byłam na koncercie M&M. Zaraz czekaj Marlene co ty pieprzysz przecież ty ich nienawidziłaś. No Tak do czasu. Po ostatnim spotkaniu Zaczęłam czuć coś więcej do Marcusa niż tylko przyjaźń.
----------------------------------------------
Po koncercie wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Do Barneya zadzwonił Tata więc odebrał. Nie zauważył jednak że przed nami jest zakręt i wjechalismy w drzewo. Czułam ból wielki ból. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie wiedziałam nikogo ani niczego. Tylko pustke. Najbardziej o to co się martwiłam był Marcus. Zaczęłam płakać, byłam zdezorientowana. Miałam ochotę umrzeć przez ten ból.
------------------------------------------------
Obudziłam się, poczułam zapach szpitala otworzyłam oczy i rzeczywiście- byłam w szpitalu. Nikogo nie było na sali lezalam tylko ja i jakiś chłopak siedział przy łóżku. Kojarzę to skąś Ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd.Marlene nareszcie się obudzilas! - był chyba szczęśliwy, na to wyglądało. Miał koka z tyłu głowy i piękne oczy. W końcu po dłuższym namyśle udało mi się przypomnieć kto to jest.
Martinus? - zapytałam. Chciałam się podnieść ale nie mogłam. - co ty tu robisz? Co JA tu robię?
Byłaś w śpiączce dobre 5 Dni. Zostały nam jakieś 4 dni trasy. A ja przyszedłem cie odwiedzić. - uśmiechnął się do mnie, odwzajemnilam mu uśmiech i Zaczęłam zadawać mu tyle pytan że nienadążał.
Gdzie jest Barney? - byłam bardzo ciekawa co z nim i Gdzie jest.
Marcusowi zrobiły się szklane oczy. Nie wiedział kompletnie co powiedzieć, po prostu wyszedł a ja zaczęłam płakać bo nawet nie wiedziałam gdzie on jest.
CZYTASZ
Life is a lie
Fiksi PenggemarGłówna bohaterka nazywa się Marlene Adamson. Jest czternastolatką dość niską- najniższą w klasie. Mieszka w Norwegii, w Trofors niedaleko domu Marcusa i Martinusa. Jej brat gra w zespole i co kilka tygodni jeżdżą na koncerty itp... Zaczęły się wakac...