1. Chimeryczny charakter Adelaide

295 32 2
                                    

     Wiecie co jest plusem w posiadaniu takiej siostry jak Adelaide? To, że właśnie zostałem zabrany z lekcji fizyki, aby pójść do dyrektora. Moja kochana bliźniaczka często załatwia mi takie wycieczki, kiedy już zasypiam, słuchając nauczycieli z przedmiotów ścisłych. Czy posiadanie jej w rodzinie ma jeszcze jakiś zalety? Oczywiście, dzięki niej zawsze jestem tym lepszym. Ciągle tylko słyszę: ,,Szkoda, że twoja siostra nie jest tak porządnym uczniem jak ty" albo ,,Adelaide powinna się od ciebie uczyć dobrego zachowania".

     Gdy wszedłem do gabinetu dyrektora, nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Adelaide siedziała tam gdzie zwykle, na jednym z krzeseł przy biurku. Ręce miała splecione na piersiach a na jej twarzy pojawił się charakterystyczny grymas. Miała ciemnoblond loki zbliżone kolorem do rudego, takie połączenie sprawiało, że zdawały się mieć karmelową barwę. Upięła je w wysokiego kucyka, w którym zauważyłem kilka niebieskich pasemek . W naszej szkole obowiązywał zakaz farbowania włosów, więc możliwe, że to przez to wylądowała na dywaniku. 

- Dzień dobry. 

       Dyrektor, stary facet z zakolami i okrągłymi okularami spojrzał na mnie wyraźnie znudzony i machnął w stronę krzesła obok Adelaide. Usiadłem na nim. Siostra obrzuciła mnie wzrokiem wyrażającym pogardę, spojrzenie jej intensywnych, zielonych oczu nieco mnie przerażało. Naturalnie ich kolor był szary, ale Adelaide uparła się, że nie będzie nosiła okularów mimo sporej wady wzroku. Zamiast tego wybrała soczewki, przez które jej tęczówki miały tak mocny kolor jak szmaragdy. 

- Dobrze, że jesteś, Oliver. - Dyrektor westchnął, poprawiając swój perfekcyjnie zawiązany krawat. Spojrzał na mnie znad okularów. - Kontakt z waszą matką jest nieco ograniczony, więc wiesz, że wszystkie skargi na pannę Adelaide muszę składać tobie.

      ,,Panna Adelaide" brzmiało absurdalnie, prawie w ogóle nie pasowało do mojej siostry. Samo jej imię brzmiało za bardzo wyrafinowanie jak na nią, gdybym to ja miałbym ją nazwać to zostałaby Burkiem.

- Rozumiem, co ty razem przewinęła?

- Przez nią Tyler Smith skończył z złamanym nosem, uderzyła go krzesłem w twarz. - Dyrektor mówił to z czystą powagą, ja za to próbowałem wyobrazić sobie tą sytuację.

- Bo to dupek... - burknęła Adelaide.

- Uważaj za słownictwo - upomniał ją dyrektor. - Jesteś o krok od zawieszenia, po za tym jutro już nie chcę widzieć u ciebie farby na włosach. Z makijażem też powinnaś się hamować.

       Adelaide przewróciła oczami, na szczęście dyrektor tego nie zauważył. Miała bardzo jasną cerę, a jej nos i policzki były obsypane piegami. W skórzanej kurtce i czarnej kredce na oczach wyglądała jak typowa, szkolna buntowniczka.

- Twój brat też święty nie jest, w bójki się niejednokrotnie pakował, ale nigdy nie był tak bezczelny jak ty. Umie przyznać się do błędu, a jego oceny są bardzo przyzwoite. Za to ty, droga panno, będziesz musiała się postarać aby przejść klasę.

     Dyrektor spojrzał na nią wyczekująco, ale ona nie pchała się do przeprosin. Uratował ją fakt, że ktoś zapukał do drzwi. Do środka weszła dziewczyna o długich blond włosach i cudownym uśmiechu. Jej błękitne oczy otulały gęste rzęsy, a usta mieniły się od lekkiej warstwy błyszczyku. Miała na sobie białą, koronkową bluzkę i jeansy a na górę założoną niebieską bluzę z naszywką z nazwą szkoły, która stanowiła nasz mundurek. 

- Przepraszam, że przeszkadzam - powiedziała nieco zakłopotana, lecz wciąż wyglądała czarująco.

       Sophie była z pewnością jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole, chyba przyłapałem się na tym, że za długo się w nią wpatruje. 

- Pani Beneth prosiła abym to panu przekazała. - Podeszła do biurka, kładąc na nim stosik papierów. 

- Dziękuje, panno Pariston. Proszę abyś została na chwilę.

      Skinęła delikatnie głową, po czym założyła kosmyk włosów za ucho. Jej cera była wręcz nieskazitelna. Adelaide dała mi kuksańca w bok, najwyraźniej zauważając mój zachwyt.

- Panie Harrison, kiedy mógłbym porozmawiać z waszą matką?

- Przyjeżdża przed feriami jesiennymi.

- Rozumiem. - Dyrektor wstał, poprawiając okulary. - Panno Pariston, dzisiaj zgłosiłaś się do sprzątania archiwum po lekcjach, weźmiesz też pannę Harrison. 

       Adelaide, wyraźnie oburzona odsunęła krzesło i ruszyła w stronę drzwi.

- Panie dyrektorze - odezwałem się natychmiast. - Ja też pomogę w archiwum, chcę nieco pomóc szkole i lepiej przypilnować moją siostrę.

- Co ty gadasz? - zapytała Adelaide. - Nie trzeba mnie pilnować...

     Złapałem ją mocno za ramię, zanim bardziej się rozgadała. Syknęła z bólu pod nosem, ale dyrektor tego nie zauważył.

- To bardzo uprzejme z twojej strony, możecie już wracać na lekcje.

       Rzuciliśmy z Sophie pożegnania, Adelaide nie pożegnała się, najwyraźniej uznała, że byłaby to ujma na jej dumie.

- Super, szlaban i to jeszcze z tobą - burknęła. - Tylko dlatego, że masz ochotę popatrzeć się na tyłek Sophie.

       Szturchnąłem ją delikatnie w ramię, na szczęście Sophie już zniknęła w korytarzach. Adelaide najwyraźniej uznała, że potwornie ją skrzywdziłem, bo kopnęła mnie z całej siły w piszczel. Przeklnąłem pod nosem i przeniosłem na ją wzrok.

- Mądra jesteś?

- Zobaczysz, jeśli tam przyjdziesz to masz się wziąć do roboty, a nie ją podrywać. - Pogroziła w moją stronę palcem.

- Nie denerwuj mnie, dyrektor gadał coś o twoich ocenach. Jest aż tak źle?

     Prychnęła, jakby nie mogła uwierzyć w to, że w ogóle miałem czelność ją o to zapytać.

- Nie twoja sprawa! Nie powinieneś mieć nic do tego! 

- Obiecałaś mamie, że się poprawisz...

- Zamknij się, nie jesteś moim ojcem! - krzyknęła.

       Obróciła się tak szybko na pięcie, że prawie uderzyła mnie swoją kitką w twarz. Szybkim krokiem ruszyła przez korytarz. Jej tenisówki piszczały za każdym razem, gdy dotknęły podłoża. Ten dźwięk tak bardzo przypominał jej irytujący głos. 

        Z drugiej strony usłyszałem nieco mniej piskliwy dźwięk, lecz wydawany o wiele szybciej. W moją stronę biegła Sophie Pariston a jej włosy powiewały za nią jak złota peleryna.

- Zapomniałam ci to przekazać - powiedziała, zatrzymując się tuż przed mną. Złapała kilka głębokich oddechów i zaczęła szperać w swojej torbie. - Rudy z trzeciej językowej, tak? - Zaśmiała się perliście. - Nie rozumiem, twoje włosy bardziej przypominają blond, skąd to przezwisko?

      Uśmiechnęła się w moją stronę, przerywając na chwilę poszukiwania. W szkole chyba nie było nikogo, kto mówił do mnie po imieniu, oprócz nauczycieli.

- To przez piegi, w podstawówce ktoś powiedział, że tylko rudzi mogą mieć piegi i tak zostało.

      Miałem wrażenie, że rozmowa z nią będzie czymś bardzo niezręcznym, a tymczasem łatwo mi było udzielać odpowiedzi. Sophie zaśmiała się i stanęła na palcach, przyglądając mi się.

- Rzeczywiście, masz trochę piegów. - Wyciągnęła w moją stronę kluczyk z niebieskim brelokiem z plecionych żyłek. - To klucz do archiwum, spóźnię się nieco bo mam trening dopingu. Do zobaczenia!

      Gdy tylko w mojej dłoni znalazł się klucz, pognała przed siebie, tą samą drogą co Adelaide.

Szkolna Odyseja [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz