8. Mordercy łakociów

91 25 3
                                    

     Skoro i tak mieliśmy się spotkać u mnie w domu wieczorem, to zaprosiłem Crevana na noc. Wiedziałem ile mu to sprawia szczęścia. Miał wrażenie, że to przybliży go do Adelaide, ale ona nawet nie zauważała jego obecności i zazwyczaj siedziała w swoim pokoju. Wciąż powtarzał, że marzy o tym aby ją zobaczyć w słodkiej piżamie, ale ja wiedziałem, że moja siostra do spania nosi mój stary t-shirt i dresy. Nie zamierzałem mu niszczyć złudnych nadziei. 

      Jednak jedna sytuacja zniszczyła wszystkie jego marzenia.

       Rozłożyliśmy się w salonie i oglądaliśmy mecz koszykówki, podjadając chipsy. Crevan siedział jak na szpilkach, Adelaide się spóźniała, powiedziała mi tylko, że idzie na zakupy. Kiedy usłyszał dzwonek do drzwi natychmiast się poderwał.

- Siadaj... ma własne klucze.

      Usiadł więc z powrotem, wpatrując się w drzwi, jakby miały zaraz wybuchnąć. Po chwili usłyszałem jak ktoś przekręca klucz w zamku, do środka wpadła Adelaide z wielką torbą ubrań z sieciówek.

- Nie łaska otworzyć!? - ryknęła niczym smok.

      Postanowiłem jej nie odpowiadać i wpatrywałem się w telewizor, wcinając przy tym chipsy. 

- Siedź sobie i oglądaj telewizor! - krzyknęła. - Brakuje ci tylko piwka w ręce i żony, która sprzątałaby za tobą!

- Przypominam ci, że to ja za piorę twoje majtki, skarpetki i staniki z push-upem - mruknąłem. - Ty w tym domu nic nie robisz, nie umiesz sprzątać, nawet kanapki sobie nie zrobisz. Z pewnością nie będziesz dobrą żoną.

- Nie mówiłeś, że pierzesz jej bieliznę - szepnął do mnie Crevan, wyraźnie oburzony.

- A co ty myślisz!? Że ja w przyszłości mam tylko sprzątać i gotować!?

- Z twoimi ocenami raczej nie będziesz bizneswoman... - powiedziałem spokojnie, za to byłem pewny, że mojej siostrze już pulsuje żyłka na czole.

- Cześć wszystkim.

      Obróciłem się dopiero, gdy usłyszałem niepewny głos Charlie'go. Jako, że jestem człowiekiem kulturalnym (tylko nie w stosunku do mojej siostry) to wstałem, aby należycie podać mu rękę na przywitanie. Wyglądał na zachwyconego, rozglądał się po pomieszczeniu.

- Jak tu przytulnie i ładnie - powiedział. - Moja mama jest fanką tych nowoczesnych wnętrz. No wiecie... Jedyne kolory to czerń i biel, jakieś dziwne rzeźby.

      Nasz dom był jednym z większych mieszkań, jakie można było kupić w miasteczku. Salon był połączony z kuchnią i przedpokojem, wszystkie meble były wykonane z ciemnego drewna a podłoga obita mięciutka wykładziną. Na półkach stały książki i masa różnorakich pamiątek z wycieczek. Przy telewizorze wisiał obraz, przedstawiający bukiet słoneczników. Jeśli jednak lepiej mu się przyjrzało, mogłoby się dostrzec, że jest wykonany haftem. Babcia zrobiła go dla mamy wiele lat temu.

- O... oglądacie mecz! - zauważył Charlie.

    Zsunął buty i zostawił swoją torbę przy drzwiach. Po chwili wszyscy zasiedliśmy przed telewizorem. Crevan nie wyglądał na ucieszonego tym, że Adelaide i Charlie zajęli sobie kanapę, a on wylądował na fotelu. Przez chwilę bez słowa wpatrywaliśmy się w ekran. Jacob Vey właśnie wykonywał rzut z środka boiska, miała nadejść chwila prawdy. Czy trafi do kosza, czy nie? Ale w tej chwili telewizor zgasł, Adelaide wyłączyła odbiornik i rzuciła pilota na dywan. 

- Koniec z tym! Zanudzicie mnie, mieliśmy dzisiaj miło spędzić czas i coś obgadać! - ogłosiła. -Pierw sprawy biznesowe, że tak powiem.

- Ach, czyli po dwóch dniach, chcesz nam w końcu powiedzieć czy coś znalazłaś w tej teczce - powiedziałem, jej głupie zachowania już nieco mnie męczyły. - Więc możesz już zacząć mówić?

Szkolna Odyseja [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz