10. Złe fatum krążące nad Crevanem

116 22 4
                                    

    Au...

    To było pierwsze o czym rano pomyślałem. Jakim cudem zaspałem na podłodze kiedy dziewczyny wygodnie wylegiwały się w moim łóżku? Słyszałem ich chrapanie, te Adelaide brzmiało niczym pieśń godowa niedźwiedzi, czasami słyszałem je nawet przez ścianę pokoju. Pomacałem dywan na około siebie, natrafiłem dłonią na laptopa, dopiero później założyłem je na nos.

    Założyłem je na nos i rozglądnąłem się po pokoju, w którym dało się wyczuć wyłącznie zapach maślanego popcornu. Poduszki walały się po całym pokoju, a między nimi leżały puste butelki po coli i chipsy. Osobiście zjadłem nieco popcornu, nie wiedziałem jakim cudem w dwójkę wsunęły tyle przekąsek.

     Spały razem, przytulone do siebie. Czy dziewczyny zawsze tak do siebie lgną? Gdyby Charlie była ubrana w t-shirt mogłyby wyglądać jak słodka parka, wczorajszy dzień przyniósł mi o wiele dużo powodów do rozmyśleń. Wyszedłem z pokoju, żeby zobaczyć co u Crevana. Spał. Jeszcze wczoraj tak bardzo panikował kiedy dowiedział się, że chłopak, za którego uważaliśmy Charlie mógłby spać z Adelaide. Dzisiaj będzie w niezłym szoku. Został opatulony kocykiem po samą szyję, zapewne Charlie to zrobiła. 

      Tyle ludzi w domu, ale cisza zdawała się wręcz przytłaczająca. Sam dźwięk syczącej lodówki przyprawiał mnie o smutek. Cisza. Nic. Nie było słychać piosenek, które rozbrzmiewały z pokoju Adelaide, nie było słychać telewizora czy śmiechu mamy i wrzasków Ernesta. Czy to było dziwne? Jestem nastolatkiem, który miał prawie cały dom do swojej dyspozycji, wyzwolony spod wpływów rodziców i ciągłego przypominania o zmywaniu naczyń. Jednak wolałem, gdy mama przyjeżdżała do domu, brakowało mi jej, zbyt często tu nie przebywała. Czasami winiłem za to Adelaide, ona nigdy nie cieszyła się z jej odwiedzin tak samo jak ja. Miałem wrażenie, że mama wyjeżdża właśnie przez gburowate zachowanie swojej córki. Adelaide ciężko było dogadać się nawet z Ernestem, chociaż sam uważałem, że naszego młodszego brata nie dało się nie lubić. Był aż za nadto wyszczekany i za mądry jak na siedmiolatka, osobiście uwielbiałem z nim dyskutować.

     Otworzyłem drzwi do pokoju mamy, momentalnie otoczyła mnie masa kolorów. Ściany były jednym wielkim obrazem, wymalowane w dziwne wzory, postacie i drzewa. Znając mamę każde z jej malowideł miało jakieś przesłanie, które niestety trudno było zrozumieć. 

    Podszedłem do fortepianu. Podobno byłem Apollo, bogiem muzyki i poezji. Jak to bardzo było nierealne. Klątwa, którą objęta była szkoła... Klątwy... przecież występowały w wielu dziełach. Czasami był zdjęte, czasami nie. Jeśli tym ma być klątwa, to nie zamierzam jej zdejmować. Apollo. Będę nim, nie widzę w tym nic złego.

     Uderzyłem kilka razy w klawisze, mając nadzieję, że niezbyt dużo dźwięków przelatuje na zewnątrz. Z mamą spędzałem wiele czasu przy muzyce, ignorując naukę i wszystko inne. Czyżbym brzmiał jak lamus uzależniony od mamusi? Przecież każdy by się cieszył z wiecznie wolnego domu. 

      Palce same sunęły mi po klawiszach, nie musiałem nawet myśleć o tym co robię. Czy ta klątwa w ogóle była prawdziwa? Czy to po prostu wymysł, przecież szkolne życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż mitologia.

- I'm still standing! Yeah, yeah, yeah!

     Obróciłem głowę, momentalnie przerywając grę. W drzwiach stała Charlie, swoim radosnym głosem zgrywając się z moją grą.

- Super, umiesz grać nie tylko poważną muzykę. - Wyszczerzyła ząbki. - Graj dalej, chętnie posłucham, przecież tą piosenkę zna prawie każdy.

- Obudziłem was?

- Nie... w końcu i tak musiałyśmy wstać, Crevan za to dalej śpi jak zabity. Ten to ma zapotrzebowanie na sen jak niemowlak. Ach... po co ja ty przyszłam? Ach tak! Adelaide kazała mi przyjść zapytać się jak się robi naleśniki, po całej nocy jedzenia chipsów mamy ochotę na coś słodkiego.

- Naleśniki na śniadanie? Jak z filmu...

     Jednak nawet naleśniki na śniadanie nie wydają się niczym wspaniałym kiedy w kuchni urzęduje Adelaide. Chyba miałem za duże oczekiwania co do niej, bo gdy tylko wszedłem do kuchni to usłyszałem plask. 

- Kurka wodna! Kto to tak spakował?!

     Schyliła się, starając się podnieść jajka, które przed sekundą roztrzaskała na ziemi. Crevan momentalnie podbiegł do niej, aby jej pomóc. Charlie, jak zwykle pełna energii, usiadła na wolnym blacie, machając swoimi długaśnymi nogami. Przypominała mi teraz pająka. 

      Crevan chciał wstać, aby wyrzucić łupki, ale przywalił barkiem o łydkę Charlie. Rzucił krótkie przeprosiny, ale potem zamarł w bez ruchu, a skorupki znowu uderzyły o ziemie.

     Zastanawiałem się czy miałem taką samą minę jak on. Wpatrywał się na przemian w nogi Charlie i jej biust, ona tylko zaśmiała się zupełnie tego nie zauważając.

- Ale z ciebie gapa, Crevan. - Zeskoczyła z blatu, starając się nie wdepnąć w plamę na podłodze. - Zupełnie jak z Adelaide.

- Ach! Mam dość! Nic mi nie idzie! - krzyknęła Adelaide, próbowała mnie wyminąć, ale przy tym poślizgnęła się na rozbitym jajku.

     Złapałem ją za ramie zanim uderzyła czołem o kant blatu, oczywiście obdarzyła mnie iście morderczym spojrzeniem. Usiadła obok Crevana przy wyspie kuchennej. Chyba pierwszy raz nie był nią zainteresowany, jego wzrok wciąż utkwiony był w zgrabnych nogach Charlie.

- Stłukłaś wszystkie jajka. - Zauważyłem, gdy tylko zerknąłem do lodówki.

- No nic, przecież możemy zjeść płatki! - Od Charlie jak zwykle bił entuzjazm, w przeciwieństwie do Adelaide, która najwyraźniej nie miała dobrego dnia.

     Wyciągnąłem miseczki, karton z mlekiem i płatki. Te śniadanie nie wyglądało tak wyjątkowo jak planowane naleśniki. Kiedy wszyscy zajadaliśmy się tym ekstrawaganckim posiłkiem, słuchając Charlie, która perfekcyjnie łączyła jedzenie z bardzo szybkim gadaniem, rozległ się dzwonek do drzwi.

     Z Adelaide wymieniliśmy z sobą spojrzenia, ale coś mi podpowiedziało, że ona nie ma najmniejszej ochoty podnosić się z miejsca. Westchnąłem i poszedłem otworzyć drzwi, kiedy to zrobiłem nie ujrzałem nikogo, dopiero głośne kaszlnięcie sprawiło, że spojrzałem w dół.

     Ujrzałem jedynie kapelusik, to sprawiło, że przełknąłem głośno ślinę. Właścicielka owego nakrycia spojrzała momentalnie w górę, lustrując mnie swoimi ciemnymi oczami, tak jakbym był karaluchem, którego mogłaby rozdeptać, a nie o pół metra wyższym chłopakiem. Czarne włosy miała starannie ułożone w loki, czoło zakrywała jej grzyweczka. Jak zwykle miała na sobie bufiastą sukienkę z masą halek. Słomiany kapelusik był gustownie przystrojony niebieskimi kwiatuszkami. Wyglądałaby jak te porcelanowe lalki, gdyby nie jej ciemna karnacja.

- Widziałam na Snapchacie, że Crevan jest u ciebie - odezwała się swoim piskliwym głosem.

     Przystąpiła z nogi na nogę, odziane w gustowne trzewiczki i białe podkolanówki. W tym ubraniu i nawet ze skrzywioną twarzą wyglądała jak urocza lolitka. 

- Na Snapchacie, tak...? - Patrzyłem na nią nieco zszokowany.

- Na Snapchacie! - Wyciągnęła swojego IPhone ozdobionego w masę brokatowych koralików. - I to na dodatek siedział obok Adelaide! Charlie podłoga basketball dodał zdjęcie na my story!

    Przymknąłem oczy i potarłem skroń, gdy je otworzyłem nadal wpatrywała się we mnie swoimi niemal czarnymi oczami.

- Spokojnie, bo zaraz eksplodujesz...

- Eksploduje?! Zebrało ci się na żarty o terrorystach, co? Przypominam, że jestem Hinduską! Chcę zobaczyć się z Crevanem, natychmiast!

    Przemknęła szybciutko pod moim ramieniem, nie przeszkodziła jej w tym nawet bufiasta sukienka. Gdy wkroczyła do kuchni, na jej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech i krzyknęła swoim piskliwym głosikiem:

- Crevan! 

      Popędziła do niego i rzuciła mu się na szyję, dając mu soczystego buziaka w policzek. Oj... prawdziwe kłopoty dopiero się zaczęły...

Szkolna Odyseja [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz