CAŁE MOJE ŻYCIE TO TY

14 1 4
                                    

- Nie! Proszę, nie możesz mnie zostawić. Całe moje życie to ty! Nie możesz mi tego zrobić. - Wrzeszczała, szlochając. - Wybaczę ci wszystko, błagam!

- Przykro mi Amy. - Kolejna fala szlochu. - To już koniec.

- Nie! – Znowu morze płaczu. Nie wiem, co jest ze mną nie w porządku? Tak jest za każdym razem. Spotykam dziewczynę, jest miła, szalona, wredna, pyskata, czy nawet jest lesbijką. Każda się we mnie zakochuje i każda traci dla mnie głowę. Już nie jest inna, staje się taka sama jak każda. Szalona Isabell staje się potulna jak baranek, to samo ze słodką Sandi i wredną Emili. Mam ich dość. Zostawiam je i zawsze jest tak samo.

- Całe moje życie to ty! Nie możesz mi tego zrobić. - Mówiła Odrey.

- Jesteś całym moim światem. Zabije się, nie możesz,... nie! - Wrzeszczała Susanna.

- Nie pozwolę ci. Nie stracę mojego sensu życia. - Upierała się Hejli. Ta była chyba lesbijką. A może to mówiła Kate?

Mam tego dość. Przyjaciele mi zazdroszczą, mówią, że jest ze mnie pies na baby. Nie chcę tego. Jestem szalony, ale nie chcę tak dalej żyć. Jest mi wygodnie, ale już nie mogę. Marzę o czymś innym. Chcę złej miłości. Niech będzie bolesna i raniąca. Chcę się przez nią znaleźć na dnie, chcę przekląć to uczucie, które mnie zniszczy. Chcę być ofiarą tej chorej miłości. Jestem idiotą? Być może. Może jestem chory, albo nawiedzony, ale znajdę taką miłość. Nikt mnie nie powstrzyma.

- Na pewno wiesz co robisz Ethan? - Spytał nieco przerażony przyjaciel, kiedy zbierałem się do podróży. - Słuchaj, to nie jest dobry pomysł, żebyś jechał do Europy. Nikogo tam nie znasz, nie masz mieszkania, rodziny ani wynajętego hotelu.

- Zaufaj mi. Ona tam jest. Tylko w Europie mi się uda, wszystkie laski w USA są tępe i totalnie się nie szanują. Tylko we Francji mogę znaleźć tę właściwą.

- A jeśli nie? - Spytał z wątpieniem.

- To proste, zostaje jeszcze cała reszta Europy, Azja, Afryka, Australia i południowa Ameryka.

- Jesteś naprawdę pokręcony. - Westchnął. - Nie pozostaje mi nic innego jak jechać z tobą. Ktoś musi cię pilnować.

- Co? - Udało mi się wydusić. - Nie ma mowy, to ryzykowne, nie zabiorę cię ze sobą.

- W takim razie jadę sam i dołączę do ciebie niby przypadkiem. Ziom, jesteś dla mnie jak rodziny brat, nie zostawię cię.

- Stary, ale my jesteśmy braćmi. - Powiedziałem, patrząc na jego głupkowaty uśmiech.

- No tak, ale jesteśmy też przyjaciółmi, a przyjaciele wyrażają sympatię, nazywając się braćmi.

- Jesteś zdrowo powalony. - Stwierdziłem z niedowierzaniem. I to niby starsi bracia są mądrzejsi, akurat.

- Tak jak i ty bracie.

I takim oto sposobem wylądowałem razem z Dylanem w Europie, szukając sam nie wiem dokładnie czego. Chyba najprościej mówiąc, toksycznego związku. Jesteśmy tu już sporo czasu, mieszkamy w jakimś tanim hotelu. Jest obleśny, okropnie tu śmierdzi, a wspólna łazienka wygląda jak podziemny kanał. Ściany są całe w pleśni i zaciekach, łóżka sprawiają wrażenie jakby miały się zaraz rozlecieć. Dylan ostatnio przyprowadził na noc jakaś laskę. Jej mina, gdy zobaczyła pokój: bezcenna. Nagle zaczęła grać wielką cnotkę i szybko uciekła. Od tamtego czasu to Dylan chodzi do nich, a nad ranem znika pośpiesznie, jakby nigdy tam nie nocował. Właśnie blokuje łazienkę-kanał. Ciarki mnie przechodzą na myśl, że mam tam wejść, ale to jedyne miejsce, w którym jest lustro. Stare, popękane, zakurzone i pokryte jakaś zieloną, obślizgłą substancją, ale lustro.

Z pamiętnika Buntownika |zbiór One Shotów|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz