Życie nigdy nie jest łatwe, zwłaszcza, kiedy zaspałaś do szkoły i masz dwie minuty na dotarcie tam. Jeśli o mnie chodzi, pod tym aspektem moje życie jest do bani.
Spóźniona wpadłam do sali od biologii, jak zwykle potknęłam się o plecak siedzącego w pierwszej ławce Georga. Nauczycielka zmierzyła mnie ostrym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała tyko wróciła do prowadzenia lekcji. Jakieś dziesięć spóźnień temu przestała zwracać na mnie uwagę. Specjalnie mi to nie przeszkadzało. Zajęłam miejsce obok Avy i wyjęłam potrzebne rzeczy.
- Wyglądasz jak zombie - usłyszałam na co wywróciłam oczami i spojrzałam na nie z irytację.
- Też byś tak wyglądała po cało nocnym patrolowaniu miasta - mruknęłam bawiąc się nitką swetra.
- Miałaś wymienić się z Samem - zauważyła zapisując wzór z tablicy.
- Jemu to powiedz. Wyłączył telefon - poszłam w jej ślady. Wypadałoby zdać do następnej klasy
- Mogłaś zadzwonić do mnie - oznajmiła po chwili ciszy.
- Nie chciałam cię budzić, poza tym patrolowałaś wczorajszej nocy.
- Ale..
- Czy ja panią nie przeszkadzam?- obok nas nie wiadomo skąd pojawiła się nauczycielka. Wyglądała na złą. W sumie trochę psułam jej lekcje.
- Tak.
- Nie pani profesor - odparła w tym samym czasie czarnowłosa.
- Przestańcie rozmawiać - rozkazała i wróciła do tablicy.
Czemu ja w ogóle przyszłam do szkoły?Kiedy zadzwonił dzwonek od razu się spakowałam i wraz z Ayalą wyszłyśmy z klasy.
- Co teraz mamy? - spytałam rzucając plecak na podłogę i wskakując na parapet.
- Matematykę - jeknęłam niezadowolona na jej słowa. Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać facebooka, oby tylko były jakieś dramy.
- Patrz - Ava szturchnęła mnie w ramię, a gdy podniosłam głowę wskazała na Sama całującego się z jakąś dziewczyną. O ile się nie mylę miała na imię Amy i chodziła do niższej klasy.
- Oboje wyglądają jak trzynastolatkowie - spojrzałam w lewo. W naszym kierunku szli Dany, Peter i Luke.
- Przynajmniej wiemy co robił w nocy - zauważyłam przeciągając się na tyle na ile pozwalało mi okno za mną.
- Przecież miał patrolować miasto.
- Chciałabym żeby tak było Denny. Nie przyszedł i nie odbierał.. te...- ziewnęłam. - telefonu.
- Patrolowałaś całą noc sama?- spytał Luke spoglądając na mnie.- to by tłumaczyło twój wygląd.
- Dzięki - warknęłam sarkastycznie, na co tylko się uśmiechnął
- Trzeba było zadzwonić - powiedział Peter siadając obok mnie.
- A dajcie mi spokój. Jak tylko będzie trening to dam Samowi nauczkę - oznajmiłam spoglądając na podchodzącego do nas chłopaka.
- Hej. Dlaczego wyglądasz jak duch?- spojrzał na mnie ze zamieszczonymi brwiami.
- Może dlatego, że patrolowała sama miasto podczas gdy ty miałeś jej pomóc? - warkneła Ava zakładając ręce na piersi.
- O cholera.- zaklął. A następnie spojrzał na mnie ze skruchą.- Przeprasza. Strasznie mi przykro. Amy zaprosiła mnie do kina, a potem byliśmy na kolacji i tak jakoś wyszło - powiedział drapiąc się po karku.
- Nie ważne. Następnym razem przynajmniej odbieraj telefony - poprosiłam machając ręką
- Będę obiecuje - wyszczerzył się w uśmiechu.
Zadzwonił dzwonek. Westchnełam zmęczona.
- Koszmar czas zacząć - mruknęłam i ruszyłam do sali wraz z Avą. Witaj Matematyko.Reszta lekcji minęła spokojnie i na szczęście nie dostałam żadnej złej oceny. Jakiś progres jest.
Wyszłam ze szkoły i wzięłam głęboki oddech przymykając oczy. Poczułam jedynie spaliny, ale warto udawać, że jest inaczej.
- Wolność - obkreciłam się wokół własnej osi, a po chwili na kogoś wpadłam. Poczułam ręce na ramionach.
- Tylko na dwa dni, a potem znowu szkoła - zgasił mój entuzjazm Peter
- Ja ci nie niszczę marzeń Parker - warknęłam otwierając oczy.
- Właśnie, że niszczysz - stwierdził robiąc minę zbitego psiaka.
- No życie - stanęłam na palcach i potargałam mu włosy.
- Ej - zaczął mnie ganiać po placu.Wymijałam uczniów ale nie zauważyłam mężczyzny i wpadłam na niego z impetem. Utrzymał się na nogach ja niestety nie, zobaczyłam jednak kilka wizji, krew, broń, trupy. Złapałam się za głowę zaciskając zęby.
- Przepraszam - wymamrotałam powoli wstając. Blondyn przyglądał mi się dłuższą chwilę dopóki na jego twarzy nie pojawił się straszny uśmiech. Zamarłam.
- Nic nie szkodzi, ale następnym razem uważaj - oznajmił i odszedł. Podszedł do mnie Parker
- Mały wypadek? - uśmiechnął się złośliwe ale po chwili spoważniał widząc moją minę- co się stało?
- Widziłam coś - oznajmiłam patrząc na oddalającego się mężczyznę.
- Co takiego?- podeszła do nas reszta.
- Śmierć. Ten człowiek nie wróży nic dobrego.
CZYTASZ
Uciekniesz?/ Spiderman
Fanfiction- Pokonaj to, dasz radę - usłyszałam głos Petera. - Nie mogę. - Jedyne czego teraz nie możesz to się poddać - spojrzałam mu w oczy. - Nie wiem czy potrafię - poczułam łzy na policzkach. - Wierzę w ciebie, wszyscy wierzymy. Te słowa dały mi siłę.