Elektro

86 3 0
                                    

Punktualnie o osiemnastej do bazy został przywieziony więzień. Razem z resztą obserwowałam go stojąc za szybą odzielającą nas od przestępcy.
- Dlaczego to zrobiłeś?- agent, który przesłuchiwał Maxa spojrzał na niego znad papierów. Elektro uśmiechnął się w odpowiedzi. Było w tym uśmiechu coś co sprawiło, że po moich plecach przeszły ciarki.
- Zamierzasz milczeć?- nadal żadnej odpowiedzi. - niczego nie ukradłeś, po co więc ten napad?
- Po co ludzie piją?- spytał w końcu opierając głowę na rękach na tyle na ile pozwalały mu kaidany. Agent ździwiony nie odpowiedział.- to dla nich przyjemność. Odrywają się od smutnej rzeczywistości. Uciekają. Tym właśnie dla mnie jest napad.
Zmarszczyłam brwi. Gdzieś już słyszałam te słowa.
- Myślę, że dalsza rozmowa nie ma sensu - agent podniósł się i opuścił pomieszczenie. Podszedł do nas. - jedno z was zostaje. Reszta może iść na trening.
- Zostanę - odezwał się Denny od razu.
- Zmienimy cię za dwie godziny - rzucił Peter. Ostatni raz spojrzałam na Elektro. Posłał mi szeroki uśmiech. Zacisnęłam zęby i odwróciłam się podążając za resztą drużyny. Przecież nie mógł mnie widzieć.l
Na sali od razu przebraliśmy się w luźne ciuchy. Wyłączyłam myślenie by skupić się tylko na treningu. Rozejrzałam się po sali. Każde z moich przyjaciół inaczej się rozgrzewało. Ava biegała, Luke medytował, Sam przeprowadzał sparing z Peterem, wróciłam wzrokiem do worka wiszącego przede mną. Poprawiłam czarne, skórzane rękawiczki i uderzyłam. Raz, drugi, trzeci. Zatraciłam się w tym wyobrażając sobie, że uderzam w nieznajomego blondyna, na którego wpadłam w piątek. Z nieznanych mi powodów poczułam gniew. Jednak wiedziałam, że przykrywał on wyłącznie mój strach. Ktoś zawołał mnie po imieniu. Zacisnęłam powieki i opuściłam ręcę.
- Beth? - otworzyłam oczy aby spojrzeć na Avę.- wszystko w porządku?
- Chyba tak - odparłam unikając jej wzroku.
- Napewno? Prawie rozprułaś worek - wskazała ręką przedmiot na którym się wyżyłam. W jednym miesjcu zauważyłam dość mocne przetarcie. Przygryzłam wargę.
- Jest ok, po prostu wyobraziłam sobie, że to wróg i tak jakoś wyszło - mruknęłam w końcu.
- Niech będzie. Chodź, Coulson ma dla nas nowych przeciwników - skinęłam głowę ruszając razem z nią w kierunku reszty. Wszyscy stali już przed Philem, który swoją drogą wyglądał na zadowolonego z siebie.
- Uwaga, tych robotów nie pokonacie z łatwością. - oznajmił pewnie klikając jakiś przycisk. Wokół nas pojawiło się dziesięć robotów wyższych ode mnie o ponad dwie głowy i niezwykle szerokich. Ich głowy wyglądały jak wiadra na mopy, małe oczka monitorowały wszystko wokół. Robotyczna ręka była grubości mojego uda.
- Przebierzcie się, czekam tutaj - agent uśmiechnął się jak małe dziecko, które zaraz dostanie prezent.
Po paru minutach byliśmy gotowi, dołączył do nas Denny, którego specjalnie zmienił jakiś agent.
Ustawiliśmy się gotowi do walki, kiedy zgasły światła.
- Co jest?- warknęłam nerwowo ruszając palcami prawej ręki.
- Nie wspomniałem wam, że walczycie po ciemku? - usłyszałam rozbawiony głos Coulosna.- przepraszam. Zaczynamy za pięć..
- Pomysły?- Parker spojrzał na nas. Tak mi się przynajmniej wydawało. Głupi brak światła.
- Cztery..
- Ja widzę w ciemności - odezwała się Ava.- ty masz zmysł.
- Trzy..
- Musimy walczyć posługując się wszystkim oprócz wzroku - podsumował Luke.
- Dwa..
- Damy radę. Ostrzegamy siebie nawzajem - rzucił Denny.
- Jeden..
- Boję się ciemności - wymamrotał Sam. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedyś to wykorzystam. Oj Sami, bój się.
- Start!
Do naszych uszy dotarł szum poruszających się w powietrzu maszyn. Uchyliłam się przed jedną kulą ognia, która dała trochę światła.
- Sam za tobą - krzyknęłam. Chłopak uskoczył w ostatnim momencie.
- Dzięki - zrobił salto strzelając w jednego z robotów.
- Ava, gdzie są? - Peter płynnie skakał na każdą z machin. Luke uderzył w robota będącego najbliżej niego.
- Dwa za Beth, jeden koło Sama, dwa padły reszta koło ciebie, Denny'ego i Luke'a - oznajmiła. Poczułam, że przebiegła obok mnie. Zerknęłam na roboty ich oczy świeciły na czerwono co pozowliło mi na ocenienie odległości. Sięgnęłam po przyczepione przy moich biodrach sztylety, rozbłysły na niebiesko. Wykonałam skok i wbiłam ostrze zaraz pod głowę jednego z robotów w miesjce gdzie u zwykłego człowieka powinna być szyja. Oczy zaiskrzyły się, a następnie zgasły. Odskoczyłam wyciągając ostrze. Ledwo uniknęłam ciosu przeturlując się na bok. Wstałam i przeskoczyłam nad głową maszyny w którą potem wbiłam ostrza. Wzięłam kilka wdechów rozglądając się. Sam stał obok zerkając na leżące roboty.
- Niemożliwe - pojawiło się światło, na podłodze leżało dziesięć popsutych szczątek.- miały was pokonać, chociaż raz.- Phil wyglądał na załamanego patrząc na nas z pod drzwi.
- Może jeszcze uda ci się je naprawić?- podsunęłam opuszczając bandamę zasłaniającą twarz.
- Nie wydaje mi się. Idźcie, o dwudziestej drugiej następna zmiana, reszta co dwie godziny aż do siódmej rano. Podzielcie się jakoś sami. Ja idę opłakiwać moje cudeńka.

Uciekniesz?/ SpidermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz