Zabawa dopiero się zacznie II

167 7 1
                                    

- Co masz na myśli?- Ava wyglądała na niepewną.
- Nie wiem jak to wytłumaczyć - zaczęłam.- kiedy się z nim zderzyłam zobaczyłam przebłyski, jakieś pojedyncze obrazy. Najwyraźniejsza była śmierć.
- Powinniśmy to powiedzieć Nicowi - stwierdził Luke jak zawsze myśląc logicznie.
- Nie - wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
- Dlaczego?
- Nie wiem, po prostu czuję, że powinniśmy to narazie zachować w tajemnicy.
- Niech będzie ale jeśli jeszcze raz go zobaczymy Fury się o tym dowie - zadecydował Peter.- a teraz chodźmy, za dwadzieścia minut jest trening.
Skierowaliśmy się do budynku Tarczy. Punktualnie rozpoczęliśmy zajęcia, na których nie potrafiłam się skupić.
- Auu - jęknęłam kiedy Peter znowu powalił mnie na matę.
- Skup się wreszcie - pomógł mi się podnieść.
- Nie mogę - wymamrotałam ustawiając się w pozycji obronnej. Chłopak podciął mi nogi i znowu przywitałam podłogę.
- Wiesz co niedługo na macie odciśnie się moja twarz - stwierdziłam podnosząc​ się na łokciach.
- O co chodzi?- spytał siadając obok mnie.
- O nic - tu nagiełam prawdy bo w głowie mi wirowało, a skronie pulsowały tempym bólem.
- Kłamiesz - stwierdził. Taa Peter jako jedyny zawsze potrafił mnie rozgryźć.
- Może trochę - wzruszyłam ramionami siadając po turecku.
- Chodzi o tego mężczyznę?- spytał przyglądając mi się uważnie.
- Tak trochę - spojrzał na mnie znacząco - no dobra więcej niż trochę. - podniosłam ręce w obronnym geście.
- Więc?
- Źle się czuję. Głowa mi pęka - przyłożyłam palce do skroni i przymknęłam oczy.
- Idź do domu. Odpocznij. Weź leki - rozkazał pomagając mi wstać.
- A co z treningiem?
- Jeśli nam padniesz to będzie jeszcze gorzej - zauważył uśmiechając się delikatnie. Skierowałam się do wyjścia. - zadzwoń wieczorem.
- Jasne. Dziękuję.

Oczywiście mogłam zamówić taksówkę ale stwierdziłam, że powietrze ( nie do końca świeże) dobrze mi zrobi, tak więc poszłam pieszo jednym z chodników Nowego Yorku. Ból skroni lekko zelżał. Zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych. Położyłam dłoń na słupie z sygnalizacją. Nagle oczy zaszły mi mgłą. Zobaczyłam na raz kilka wizji. Szybko opuściłam rękę. Zamrugałem oczami starając się uspokoić. To co zrobiłam wynikało z braku skupienia i nie powinno się wydarzyć. Przyspieszyłam kroku. I prawie wpadłam pod samochód. Kierowca zatrąbił. Całą skroń zalał ból wyrzuciłam z siebie przeprosiny i poszłam dalej. Musiałam dotrzeć do domu.
- Jeszcze tylko jeden zakręt - wymamrotałam pod nosem.

Wpadłam do mieszkania jak tornado zamykając za sobą w pośpiechu drzwi. Weszłam do łazienki i stanęłam opierając ręce o zlew. Moje oczy co jakiś czas błyszczały fioletem. Opłukałam twarz zimną wodą i w myślach odliczyłam do dziesięciu.
Otworzyłam oczy. Przestały błyszczeć i znowu miały kolor wzburzonych fal. Przeczesałam palacami szare włosy. Straciłam kontrolę. Po moich policzkach pociekły łzy. Usiadłem na podłodze. Nie miałam siły.
Wyszłam z pomieszczenia dopiero po godzinie. Z ołówkiem i szkicownikiem wyciągniętym z szufladyl usiadłam na łóżku. Zaczęłam rysować.
Dopiero po trzech godzinach zauważyłam, że postacią znajdując się na rysunku był ten sam blond włosy mężczyzna na którego wpadłam. Przyjrzałam się bliżej twarzy postaci. Od koncika lewego oka do szczęki ciągneła się blizna, której wcześniej nie zauważyłam u blondyna.
Podskoczyłam na łóżku kiedy w pokoju rozległ się dzwonek telefonu. Odebrałam go dalej wpatrując się w kartkę.
- Jak się czujesz?- rozległ się głos Parkera.
- Już dobrze - odparłam.
- To świetnie. Fury kazał stawić się jutro przed południem. Ma nam coś ważnego do przekazania.
- Będę punktualnie.
- Nie jestem tego taki pewien.
- Śmieszne Parker, bardzo śmieszne - powiedziałam sarkastycznie i się rozłączyłam.
Odłożyłam zeszyt na bok. Ten dzień zdecydowanie nie należał do najlepszych.

Uciekniesz?/ SpidermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz