Elektro część II

77 3 0
                                    

Moja zmiana wypadała jako ostatnia czyli od czwartej do siódmej. Mogłabym narzekać, że mam aż trzy godziny ale sama tego chciałam. Ubrana w kostium weszłam do piętra z celami. Sam siedział na krześłe naprzeciwko celi starając się nie zamknąć oczu. Podeszłam do niego cicho.
- Hej, możesz już iść - oznajmiłam dotykając jego ramienia.
- Yhm, dzięki. Miłej zabawy. Elektro jest nadzwyczaj cichy - podniósł się i wyszedł o mało nie uderzając w ścianę. Pokręciłam zrezygnowana głową i zajęłam miejsce obok krzesła, na podłodze opierając się o ścianę. Więzięń leżał tyłem do szyby ale coś mi mówiło, że wcale nie spał.
- Co chciałeś osiągnąć napadając na tamten bank?- spytałam zerkając na niego kątem oka.
- Mówiłem, po prostu to lubię - odparł nie odwracając się.
- Kłamiesz - stwierdziłam beznamiętnie.
- Skąd możesz to wiedzieć, co? Nie jesteś swoją matką- podniósł się nagle stając przy szybie.
- Nie waż się o niej mówić, nie znałeś jej - warknęłam.
- Tak uważasz? Jestem pewny, że znałem ją lepiej od ciebie - uśmiechnął się. Nie odpowiedziałam, zacisnęłam dłonie w pieści.
- Piękna Maryse Frid, złodziejka i zabójczyni jakich mało. Pewnie przewraca się w grobie patrząc jak jej córka została superbohaterkom - ciągnął.- mogłaś być z nami, ale wybrałaś dobro. Byłaś zdolną zabójczynią, możesz jeszcze wrócić, a wtedy..
- Nigdy - przerwałam mu stając tak, że oddzielała nas tylko szyba.- nigdy tam nie wrócę, nigdy nie będę już kraść i nigdy już nie zabiję.
Przez chwilę myślałam, że da sobie spokój ale on wybuchł śmiechem. Zmarszczyłam brwi.
- Spójrz na siebie dziewczynko, stoisz tu podczas gdy normalny bohater nie dałby się sprowokować. Chcesz wrócić. Poczuć tę moc kiedy twój wróg leży cały we krwi i wydaję ostatnie tchnienie zdany na twoją łaskę. Widzę to w twoich oczach. Nie potrafisz tego ukryć.
Cofnęłam się pod ścianę i opadłam na podłogę przyciągając kolana do siebie. Widział moją chwilę słabości ale nie bardzo mnie to obchodziło. Spojrzałam na mężczynę, który z triumfalnym uśmiechem wrócił na swoje miejsce. Nie mógł mieć racji. Nie chciałam do tego wracać. 
''Owszem chcesz" - odezwał się głos w mojej głwie, którego zawsze olewałam. Teraz jednak miał znacznie większą moc niż zawsze.
'' Nie" - zaprzeczyłam sama sobie.
" Kochasz to. Tą krew. Śmierć"
" Dosyć" - nakazałam łapiąc się za głowę. Głos ucichł.
Przez następne godziny nawet na chwilę nie opuściłam miejsca pod ścianą. Elektro nie odzywał się więcej, co jakiś czas posyłał mi jedynie uśmiechy. Byłam zła, że doprowadził mnie do tak nędznego stanu psychicznego. O siódmej zmienił mnie jakiś agent. Ledwo trzymając się na nogach opuściłam budynek Tarczy przebrana w zwykłe ciuchy. Była niedziela co oznaczało, że nie mieliśmy treningu. Skierowałam się w stronę domu, co chwila zaciskając pięści. Otworzyłam drzwi niewielkim kluczem, który wyjełam z kurtki i weszłam do mieszkania. Od razu poszłam pod prysznic by pozbyć się męczących mnie myśli. Ciepła woda spływała po moim ciele łagodząc moje lekko zszargane nerwy.
Ubrana w piżamę rzuciłam się na łóżko. Chwyciłam telefon. Miałam kilka wiadomości. Jedną od Samanthy, dziewczyny siedzącej ze mną w ławce., chciała wyjść ze mną na kawę. Odpisałam, że nie mam czasu. Następna wiadomość była od zastrzeżonego numeru.
" Mała Liz nie uciekniesz od swojej przeszłości. Mam nadzieję, że w krótce się zobaczymy.
                            J."

Oddech uwiązł mi w gardle. Czułam się jakby ktoś właśnie założył mi na szyję pętle. Wstałam szybko podchodząc do okna. Otworzyłam je wyglądając na ulice miasta. Na drodze było już sporo aut. Opadłam na parapet powstrzymując łzy. Wszystko działo się tak nagle. Za szybko. Nie wiedziałam jak to powstrzymać. A tym bardziej nie wiedziałam jak uniknąć spotkania z demonem przeszłości, który w końcu mnie znalazł.

Uciekniesz?/ SpidermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz