Chapter 7

507 66 10
                                    

   W salonie było praktycznie ciemno, przez okno zakryte ciężkimi zasłonami wpadały tylko dwie smugi światła. Jedna z nich oświetlała zapitą i zmęczoną twarz Dereka, druga zaś szklankę z resztką bourbonu lub whisky, możliwe, że obu trunków. Od wyjścia chłopaka wczorajszego ranka, mężczyzna nie zrobił nic. Zimna jajecznica na ozdobnych talerzach wciąż leżała na stole, wysuszone bułki również. Zapewne na spokojnie można by było użyć ich jako krążka i pograć w hokeja. W całym mieszkaniu unosił się ten zapach, który nie do końca da się opisać. Zwietrzały alkohol, pot, jajecznica i kilka innych składników stworzyły tę zapachową bombę. Derekowi najwidoczniej to nie przeszkadzało, jedyne czym się teraz przejmował to Stiles. Gdzie jest? Co robi? Czy wszystko w  porządku? Co zrobił nie tak? 

   Z zamyślenia wyrwał go dzwoniący telefon. Mężczyźnie kręciło się w głowie, dlatego bardzo ostrożnie się podniósł i ruszył w stronę kominka, na którym zostawił komórkę. Na swoje nieszczęście uderzył piszczelem o stolik do kawy, wykrzykując przy tym głośno "kurwa". Podniósł słuchawkę, jedną ręką wciąż trzymając obolałą nogę. 

- Cześć z tej strony Dean - odezwał się głos w słuchawce.

- Cześć - odpowiedział zmieszany Derek, Dean nigdy wcześniej do niego nie dzwonił. Co prawda Derek sam dał mu swój numer, ale mężczyzna nigdy z niego nie korzystał. Od lat jedyne co od niego dostał to emotka kupy w SMSie.

- Słuchaj jest sprawa - zaczął zielonooki - pamiętasz jak byłeś tutaj na jajecznicy?

- Tak. Nie jestem, aż tak stary by zapominać co się wydarzyło kilka dni temu - wybełkotał wciąż pijany brunet.

- Byłeś tutaj z tym chłopakiem... jak on miał... Stiles? - Po tych słowach Derek momentalnie otworzył szerzej oczy, a cały alkohol, który miał w organizmie jakby po prostu na chwilę zebrał się w stopach. Nawet noga przestała go boleć, mimo, że powoli pojawiał się na niej siny guz. 

- Był tutaj niedawno, chciał coś dla ciebie zostawić... - tutaj Derek mu przerwał.

- Co takiego? 

- Nie wiem, powiedziałem, że niestety nie będę miał okazji tobie nic przekazać.

- Dlaczego to zrobiłeś?

- Stary, cokolwiek co jest między wami, niech zostanie między wami. Musicie załatwić to sami, a teraz wybacz, ale ten czarnowłosy łamaga właśnie zbił z dziesięć jajek.

"Przepraszam, Dean" usłyszał z oddali Derek, po czym Dean się rozłączył. 

   Derek usiadł z powrotem na podłodze, a plecami oparł się o kanapę. Podniósł powoli szklankę ze stołu i powąchał ją. Delikatnie się skrzywił po czym  stwierdził, iż nic się nie stanie jak wypije z niej kolejnego drinka, więc dolał sobie złocistego trunku. Przeczesał ręką włosy. Co takiego chce mu zwrócić Stiles? Przecież nie wziął nic z tego co chciał mu podarować Derek. Przez to wszystko nie zdawał sobie sprawy, że może chodzić o te głupie rzeczy. One straciły dla niego wartość już dawno temu. Wziął głębokiego łyka po czym,odpalił kolejnego papierosa. Woń dymu tytoniowego pomieszała się z resztą zapachów, przez co śmierdziało tam jeszcze bardziej. Derek nie wzruszony tępo patrzył się w spalone drewno, znajdujące się w kominku. Siedział jak w transie, starając się zrozumieć, jak to się stało, że jego życie potoczyło się w taki sposób. 

- Cholerny autobus - wypowiedział te słowa, po czym zaciągnął się po raz kolejny.

                                                                    * * *

   Stiles siedział na ławce obok szpitala. Nie wiedział co ma robić. Nie widział już sensu. Opuścił Dereka i teraz nie chce tam wracać. Chce, ale jest mu wstyd, za swoje zachowanie. Ciemnowłosy okazał mu tyle dobroci, więcej niż ktokolwiek od tak długiego czasu, a on zachował się jak gówniarz. Do brata też już nie ma po co wracać. Jego jedyna rodzina, jego brat, znalazł sobie kogoś innego na jego miejsce. Z resztą, nawet jakby wrócił do Dereka, to co dalej? Zamieszkają razem? Przecież powrót nie gwarantuje mu, że on czuje to samo. Co jeśli wróci, odda mu rzeczy i na tym się skończy. Co wtedy zrobi, dokąd pójdzie?

   Schylił się i palcami zaczął jeździć po napisie "Drerek" na gipsie. To wywołało na jego twarzy uśmiech. Następnie położył dłoń na rysunku wilka, z czymś mu się kojarzył. Wyjął wisiorek z kieszeni i przyłożył do pracy mężczyzny. Wyglądał prawie tak samo.

- Jeżeli to nie jest znak, to Tyler Hoechlin jest lepszym aktorem, niż Dylan O'brien.

   Stwierdził optymistycznie, podnosząc się z ławki. Wiedział, że jeżeli nie spróbuje to się nigdy nie dowie, a poza tym robiło się naprawdę chłodno.

   Zarzucił na głowę kaptur i podniósł się z ławki. Wiedział, że czeka go długa droga, ale podtrzymywało go na duchu własne wyobrażenie sytuacji i układanie mnóstwa scenariuszy.

                                                                      * * *

- Czas się wykąpać.

   Stwierdził wąchając swoją pachę. Podniósł się z podłogi i omijając śmieci leżące na ziemi udał się do łazienki. Kiedy pierwsze krople spadły na jego umięśnione i bardzo zmęczone ramiona poczuł chwilową ulgę. W głowie kręciło mu się niemiłosiernie i jedyne czego chciał to wysiąść z tej pierdolonej alkoholowej karuzeli. Wiedział jednak, że najlepszym sposobem będzie wyleczenie się tym czym się struł. Nie miał ochoty na nic. Nie miał ochoty oglądać telewizji, ani spać, ani nawet oddychać. Chciał przestać czuć cokolwiek na kilka lat i wrócić kiedy etap "czuję się jak gówno" minie. Przygoda ze złodziejaszkiem była jedną z najlepszych wydarzeń w jego życiu od kilku lat. Po czym tak po prostu się skończyła z dnia na dzień. Jakby się nigdy nie poznali i jakby nic się nigdy nie wydarzyło.

  Wyszedł z pod prysznica i przewiesił ręcznik wokół pasa. Krople z jego mokrych włosów kapały na jego bladą twarz. Spojrzał w lustro i zniesmaczony wpatrywał się w swoje zmarszczki pod oczami. Wychodząc z małego zaparowanego pomieszczenia usłyszał dzwonek do drzwi.

- Chwila! - wykrzyknął poprawiając włosy.

   Powolnym krokiem ruszył w stronę drzwi, a po otwarciu ich nie mógł uwierzyć w to co widzi.

- Co się stało? Kto ci to zrobił? - spytał łapiąc złodziejaszka za ramię.


He Stole My Money I Stole His HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz