Chapter 3

1.8K 145 25
                                    


    Gdy wyszedł w południe ze szpitala, miał problem z powrotem do domu. Koledzy Stilesa zabrali mu ostatnie pieniądze jakie miał przy sobie. Razem z kartami kredytowymi i zdjęciem jego byłej, które było włożone do portfela. W sumie sam nie wiedział po co wciąż je tam trzymał. Zakończyli swój związek pół roku temu, gdy przyłapał ją w intymnej sytuacji ze swoim najlepszym przyjacielem. Suka. Pomyślał przechodząc przez ulicę, zastanawiając się w jaki sposób ma się dostać do domu, który był parę godzin drogi stąd. Postanowił pójść na piechotę. Mimo, że się nie wyspał przez te wszystkie wydarzenia, które miały miejsce wydawało mu się, że nie ma innej opcji. Szedł przez miasto mijając nieznajome twarze, nie na nich się skupiał. Chciał tylko jak najszybciej być u siebie. Słońce ogrzewało mu twarz, a wiatr muskał jego policzki. Pogoda była zdecydowanie lepsza, niż wczorajszej nocy, kiedy około pierwszej zakończył pracę.


     W domu był przed szesnastą. Dotarł by szybciej, gdyby co chwilę się nie zatrzymywał, ale stopy i kręgosłup odmawiały mu posłuszeństwa. Zdjął z siebie czarny nieco zmechacony płaszcz i odwiesił na wieszaku. To samo zrobił z szalikiem. Gdy zdjął ze stóp buty, odetchnął z ulgą, po czym udał się do salonu. Co za noc. Pomyślał siadając na ciemnobrązowej kanapie, która stała w środku pokoju. Trzeba przyznać, że Derek miał dobry gust, jeżeli chodzi o dobór mebli. Salon był bardzo przytulny. Na przeciwko kanapy znajdował się kominek, na którym miał zdjęcia rodziny oraz znajomych z collegu. Wtedy byli nie rozłączni. Wszystko robili razem. Wypady na plażę, imprezy, a nawet nauka. Jednak, gdy rok szkolny się zakończył ich drogi się rozeszły. Tuż przy kominku po prawej stronie stała niewielka biblioteczka, na której znajdowały się jego ulubione tytuły. Jednymi z nich były: Insomnia Stephena Kinga czy Twist and Shout. Większość książek ze swojej kolekcji przeczytał już kilka razy, ale i tak często do nich wraca. Po lewej stronie kominka znajdował się barek, w którym Derek trzymał swój burbon, whiskey i staromodne czerwone wino. Na prostopadłej ścianie, niewielki odcinek od kominka znajdywały się drzwi balkonowe wykonane z ciemnego drewna. Na tej samej scianie z obu stron znajdowały się okna zakryte ciężkimi, długimi zasłonami. Przy kanapie stał mały stolik do kawy, na którym stała popielniczka i leżało pełno gazet. Nie czytał ich, ale całkiem nieźle wyglądał ten artystyczny nie ład. Mieszkanie odziedziczył po dziadkach, jego nie byłoby na nie stać. Wypłata, jaką dostawał z pracy w magazynie ledwo starczała na opłatę rachunków.

     Derek siedział na kanapie od piętnastu minut. W końcu zebrał w sobie siłę, by rozpalić w kominku. Chwilę później już ogrzewał ręce, wystawiając je wewnętrzną stroną do ognia. Następnie ruszył w stronę kuchni. Otworzył masywną, stalową lodówkę. Nie miał ochoty jeść. Opuścił pomieszczenie szybciej niż tam wszedł. Kolejnym przystankiem była jego sypialnia. Podszedł do dużego dwuosobowego łoża i bezsilnie na nie opadł, zatapiając się w miękkim materacu. Na przeciw łóżka wisiał plazmowy telewizor (kolejny pośmiertny dziadkowy prezent) i dwa głośniki. Pod nim stała komoda z ciemnego dębu. W jednej z jej szuflad trzymał bieliznę, a w drugiej szaliki. Tak kochał szaliki. Miał ich mnóstwo.

     Leżał tak i było mu coraz wygodniej. Oczy zaczęły mu się zamykać, ale wtedy zdał sobie sprawę, że spał na przystanku po czym cały dzień chodził. Zapach jaki teraz unosił się wokół niego, na pewno nie przypominał ogrodu różanego. Wstał i podszedł do komody po parę bokserek. Przy okazji włączył telewizor i ustawił na swój ulubiony kanał muzyczny. W mieszkaniu rozbrzmiał jeden z utworów The Neighbourhood pod tytułem Alleyways. Derek powolnym krokiem udał się do łazienki. Stanął przy umywalce i przejrzał się w lustrze. Miał podkrążone oczy i delikatny zarost. Zdjął sweter i ułożył na półce przy drzwiach. Zauważył, że ma na nadgarstku krew chłopaka, chłopaka potrąconego przez białą półciężarówkę. Następnie zdjął z siebie resztę przepoconych ubrań, w samych bokserkach pomaszerował do kabiny prysznicowej. Przed wejściem do niej zdjął je i rzucił w kąt łazienki. Prysznic był ukojeniem dla jego przemęczonego ciała. Strugi niemal gorącej wody spływały po jego skórze, a sam dźwięk kropli uderzających o jego mięśnie był całkiem relaksujący.

     Gdy wyszedł spod prysznica łazienka zmieniła się w Himalaje. Na całym ciele mężczyzny pojawiła się gęsia skórka. Szybko się wytarł, założył jedne ze swoich ulubionych bokserek – czarne ze znakiem batmana z tyłu – i podbiegł do umywalki. Podniósł swoją elektryczną szczoteczkę, nałożył na nią trochę pasty po czym umył dokładnie zęby. Gdy był czysty i pachnący postanowił się położyć. Wyszedł z łazienki i spojrzał na telewizor teraz leciała piosenka Twenty One Pilots pod tytułem Stressed Out. Derek ściszył trochę i wygodnie ułożył się w łóżku przykryty czarną kołdrą po samą szyję.

* * *

     Był środek nocy. Pokój rozświetlał tylko blask księżyca, który przedostawał się przez białe firany w sypialni Dereka. Mężczyzna leżał właśnie w łóżku tępo gapiąc się w sufit. Myślał. Leżał i myślał o wszystkim co się ostatnio wydarzyło w jego życiu, a dokładniej o poprzedniej nocy. Był zmęczony, ale za każdym razem, gdy zamykał powieki od razu pojawiał się obraz chłopaczka w kapturze o ciemnych oczach. Przestań. Próbował nakłonić do tego samego siebie, jednak na marne. Nie mógł się doczekać jutrzejszego dnia. Nie mógł się doczekać kolejnego spotkania z tym intrygującym złodziejaszkiem. Muzyka wciąż leciała jednak na niej też zbytnio nie skupiał swojej uwagii. Po prostu chciał już zasnąć. Wiercił się z boku na bok. Odkrywał, po czym spowrotem nakrywał kołdrą. Było mu gorąco, a po chwili zimno.

     Wybiła pierwsza godzina. Derek wciąż nie mógł spać. Postanowił zapalić papierosa. Zarzucił szlafrok i wyszedł na balkon. Rześkie powietrze rozbudziło go jeszcze bardziej.

- Chyba nie był to najlepszy pomysł – powiedział sam do siebie rozpalając skręta. Zaciągnął się głęboko i spojrzał przed siebie na pustą ulicę. Księżyc naprawdę pięknie wyglądał otoczony przez ciemne chmury. Jeżeli zaraz nie zasnę to jutro nie będę na siłach by robić cokolwiek. Powtarzał sobie w głowie co chwilę wypuszczając dym z płuc. Rzucił petem przez balkon po czym wrócił do sypialni. Z powrotem wygodnie się ułożył i zacisnął powieki. Zaśnij. Zaśnij. Powtarzał jak mantrę. Minęło nie więcej niż dziesięć minut, a Derek już zapadł w głęboki sen. Jednak świeże powietrze ma swoje właściwości. Kto by się spodziewał...










He Stole My Money I Stole His HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz