1. Chodzący trup?

151 15 1
                                    

Szli powoli. Wszystkie oczy były kierowane w ich stronę. Kiedy przechodzili, ludzie stojący obok odwracali wzrok lub szeptali.

Stanęli przed wielkim domem. 

- Jesteś gotowa? - zapytał Nico

Dziewczyna skinęła głową, ujmując dłoń chłopaka. To dodało jej otuchy.

Weszli razem.

- Chejronie, to ja - krzyknął syn Hadesa

- Tutaj jestem - usłyszeli męski głos dochodzący z głębi pokoju.

Udali się w tamtą stronę.

Gdy tylko przekroczyli próg pokoju, wzrok dziewczyny padł na mężczyznę, siedzącego na wózku inwalidzkim. 

- Więc to prawda -powiedział Chejron, bardziej do siebie niż do swoich gości - Jak się nazywasz?

- Tenebris - odpowiedziała dziewczyna po czym dodała - Obecnie...

- To znaczy?... - zdziwił się mężczyzna

- Dłuższa historia - westchnął Nico 

- Rozumiem - Chejron podrapał się po brodzie - W takim razie pokaż siostrze obóz - nakazał chłopakowi - Gdzieś w szafie powinny być obozowe koszulki...

- Na razie wolałabym zostać przy swoich obecnych ubraniach - wtrąciła Tenebris

***

- Myślę, że to nie najlepszy pomysł abym chodziła po całym obozie - stwierdziła dziewczyna, kiedy opuścili dom.

- Dlaczego? - zainteresował się chłopak

- Jakby to ująć... - zaczęła - Widzę jak inni na mnie patrzą... Boją się mnie - ostanie zdanie niemal wyszeptała

- Ze mną też tak było - Nico wzruszył ramionami - Przyzwyczaisz się.

- To co innego - westchnęła dziewczyna 

- To znaczy? - zainteresował się chłopak

Milczała. Wiatr rozwiewał jej długie czarne włosy. Zielonymi tęczówkami wpatrywała się w ogromne pola truskawek.

Nico cierpliwie czekał na odpowiedź. Znał ją bardzo dobrze, wiedział, że kiedy będzie gotowa, sama opowie mu o wszystkim.

Przeniosła spojrzenie na sosnę. W oddali mogła dostrzec zarysy złotego runa.

- Tęsknie za naszymi sparingami - zamyśliła się 

Najwyraźniej dzisiaj jeszcze nie jest gotowa aby się przed nim otworzyć...

- Masz ochotę się zmierzyć?

Na słowa brata najwyraźniej się ożywiła. Walka była jedną z niewielu rzeczy, które dawały jej chodź na chwilę zapomnieć o problemach.

- Jasne - Tenebris zdobyła się na delikatny uśmiech.

Udali się w stronę areny. 

Było pusto. Nikt nie trenował.

Tak jak kiedyś, gdy byli młodsi, stanęli na wprost. Wyciągnęli ostrza, które zawsze nosili przy boku. Walka się rozpoczęła.

Znali swoje ruchy. Mogłoby się wydawać, że tańczą swój własny taniec. Dzierżąc w dłoniach miecze na przemian wykonywali zasłony oraz wypady.

Wokół zgromadził się tłum. Nikt nie widział wcześniej dzieci Hadesa, walczących wspólnie. Dla wielu był to niesamowity widok. Dwa ciała zdawały zgrywać się w jedność. Nikt z tłumu obserwujących nic nie mówił. Jedynym odgłosem był zgrzyt zderzających się mieczy.

Krok wprzód, atak, obrót... umysł Tenebris zdawał się wyczuwać następny ruch Nico.

Niespodziewanie dziewczyna użyła większej siły, zderzenie kling... Miecz chłopaka wyleciał mu z ręki. Nim potomek Hadesa zdążył jakkolwiek zareagować, Tenebris przyłożyła mu czubek ostrza do szyi.

- Szach mat, braciszku! - uśmiechnęła się cynicznie

Przez tłum przetoczyły się pomruki uznania. Gdzieniegdzie dało się usłyszeć klaskanie.

Jedna osoba, pogwizdując wyszła z tłumu zgromadzonych. Stanęła kawałek od rodzeństwa i wybuchnęła perlistym śmiechem.

- I z czego się cieszysz, Valdez - syknął Nico

Chłopak z burzą brązowych loków nadal nie mógł powstrzymać śmiechu. Miał na sobie obozową koszulkę, jak wszyscy, z wyjątkiem rodzeństwa.

Zaciekawiona Tenebris podeszła do szatyna. Uspokoił się lecz na jego twarzy pozostał łobuzerski uśmieszek.

- Co było takie zabawne? - zapytała lodowatym głosem

- To, że... - chłopak z całych sił starał się nie roześmiać - Dziewczyna w tak banalny sposób pokonała chłopaka.

- Co w tym dziwnego? Skoro jesteś taki bystry to może sam spróbujesz się ze mną zmierzyć?

- Mi pasuje - uśmiech nie schodził mu z twarzy

Stanęli na przeciwko siebie. Chłopak zdawał się pewny siebie.

- Nie weźmiesz broni? - zapytała zdziwiona Tenebris

Chłopak pokręcił przecząco głową.

Nim zaczęli walczyć szatyn dosłownie stanął w płomieniach.

Nico, który oparł się o najbliższe drzewo, z zainteresowaniem przyglądał się zaistniałej sytuacji.

Przez drobną chwilę, Tenebris zdawała się być wstrząśnięta.

Kiedy zobaczyła, że latynosowi nie dzieję się krzywda, zamknęła oczy i wyszeptała kilka słów po łacinie.

Chłopak w jednej chwili został przemoczony, a co najważniejsze nie stał już w ogniu.

- Kim ty jesteś?  - zainteresował się szatyn, nie mogąc uwierzyć co się właściwie stało.

- Tenebris - oznajmiła - To było niezłe - stwierdziła mając na myśli sztuczkę z płomieniami - Jak się nazywasz?

- Leo Valdez - chłopak nonszalancko złożył pocałunek na chłodnej dłoni dziewczyny.

Nim zdążył się odejść lub choćby się obrócić, doszło do czegoś niewiarygodnego...

Wokół Tenebris pojawiły się szkielety. Na arenie dało się słyszeć zszokowane pomruki zgromadzonych.

Nad głową dziewczyn ukazała się pochodnia oraz miecz.

Tłum umilkł i z niepokojem obserwował zajście.

- Co się dzieje? - zdziwiła się Tenebris

- Właśnie zostałaś uznana - podsumował Leo - Ale nie przez jednego boga... Tylko przez dwóch. - zrobił pauzę , kiedy kontynuował jego głos drżał - Jesteś potomkinią Hadesa i Hekate - ostatnie zdanie wymówił z niedowierzaniem wymalowanym na twarz.

Znaki nad głową dziewczyny, tak jak i armia umarłych, zniknęły w tak samo szybkim tempie, w jakim się pojawiły.

Dwanaście prac pod okiem Hadesa/ Leo ValdezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz