Pierwsze promienie słońca oświetlały jej twarz. Siedziała na trawie, wodząc palcami po miękkich płatkach kwiatów. W ręce trzymała obozową koszulką. Podobała się jej ale wiedziała, że gdy ją włoży będzie, w pewnym sensie, związana z tym miejscem. Obiecała sobie, w zeszłym roku, iż nigdy nie przywiąże się nigdzie. Po prostu nie umiała, po tak wielkiej stracie...
Czuła smutek, żal oraz wściekłość, nie potrafiła dać im jednak upustu. Nie mogła wyjść na słabą, jednakże w głębi duszy czuła się delikatna i bezradna.
Długie włosy delikatnie rozwiewał wiatr. Ubrana w czarną bluzkę i przetarte szorty, nie różniła się niczym od nastolatek w jej wieku. Bosymi stopami bawiła się źdźbłem trawy.
Wpatrywała się w obóz. Wszyscy jeszcze spali. Ona jednak nie zmrużyła, oka przez całą noc.
Kiedy wczoraj usłyszała słowa Rachel, najszybciej jak mogła, wróciła do swojego domku. Rzuciła się na łóżko i próbowała zasnąć, jednak w najbliższym czasie prawdopodobnie podpadła Morfeuszowi. Gdy Nico wrócił do trzynastki, uznał, że zasnęła, ponieważ przykrył ją i udał się pod prysznic.
Zamknęła oczy pozwalając by promienie słońca delikatnie łaskotały jej twarz. Wsłuchując się w śpiewy ptaków, straciła rachubę czasu. Z dołu dało się słyszeć pierwsze głosy obozowiczów.
Uśmiechnęła się pod nosem. Większość traktowała to miejsce jak drugi dom. Zastanawiała się, czy również tak by je odbierała, gdyby jej życie potoczyło się inaczej.
Usłyszała szelest. Ktoś rozsiadł się obok niej. Delikatny uśmiech wymalował się jej na twarzy, ponieważ tylko jedna osoba mogłaby się tak zachować, w stosunku do niej. Otworzyła oczy i spojrzała na przybysza. Zdziwienie jakie wymalowało się na jej twarzy, rozbawiło chłopaka, który wybuchnął perlistym śmiechem, jednak oczy, które sprawiały wrażenie,jakby owy heros wypił z dwie szklanki kawy, przyglądały jej się badawczo.
Odruchowo zwinęła obozową koszulkę i nieudolnie próbowała schować ją w kieszeni szortów.
- Chejron cię wczoraj szukał - oświadczył Leo, gdy uspokoił kolejny napad śmiechu, widząc poczynania dziewczyny.
- I tylko po to zawracasz mi dupę? - mruknęła oschle
- W zasadzie to nie - brunet udał zamyślonego - Jest jedna sprawa...
- To mów a potem spieprzaj - warknęła
- Wyluzuj, upiorna księżniczko - wyszczerzył się, mówiąc dwa ostatnie słowa - Rozmowa przecież nie boli.
- Jeszcze... - warknęła Tenebris, bardziej do siebie niż do chłopaka.
- Słuchaj j... - zaczął chłopak lecz dźwięk konchy skutecznie zagłuszył jego dalsze słowa.
Wywrócił oczami, podnosząc się z ziemi. Otrzepał białą koszulkę oraz spadnie na szelkach, z niewidzialnego kurzu. Następnie wyciągnął rękę w stronę Tenebris.
Dziewczyna, skutecznie go ignorując samodzielnie się podniosła.
Skierowała się w stronę pawilonu. Leo zrównał z nią swe kroki.
- Valdez aleś ty upierdliwy - zirytowała się
- W zasadzie wszystkie kobiety mnie kochają - mrugnął do niej - Ty będziesz następna, kiedy zarzucę swoje sidła.
W myślach pojawił jej się obraz szczątek syna Hefajstosa, porozrzucanych po Tartarze. Mimowolnie delikatny uśmiech rozjaśnił jej twarz.
Leo najwyraźniej to zauważył, chciał skomentować lecz dotarli na śniadanie. Nim zdążył się zorientować, Tenebris siedziała obok swojego brata opowiadając mu o czymś żywo, pomiędzy następnymi porcjami owsianki.
Chłopak również skierował się w stronę swojego rodzeństwa. Zajął miejsce i rozpoczął rozmowę z Nyssą.
W pewnym momencie Chejron przemówił, a jego głos potoczył się po pawilonie:
- Wszystkich grupowych proszę do Wielkiego Domu, po śniadaniu - westchnął - Jeśli możesz Tenebris - zwrócił się do potomkini Hadesa - Prosiłbym abyś też się pojawiła. Chodzi o przepowiednie.
CZYTASZ
Dwanaście prac pod okiem Hadesa/ Leo Valdez
AdventureCzy istnieje sposób aby zabić greckiego boga? Najwyraźniej... ostrze zrobione z Chaosu oraz wykute w Tartarze może to zapewnić. Tylko po co ktoś miałby go szukać? Któż ośmieliłby się zniszczyć bogów? Jedynym sposobem na powstrzymanie przeciwnika j...