2. Canetis

68 16 18
                                    


Idę, prowadzona przez wątłe światła latarni. Poruszam się mechanicznie, nie myślę o tym, że w ogóle dokądś zmierzam. W podświadomości włączył mi się autopilot, który sprawnie porusza moimi kończynami, niczym u drewnianej kukły, którą podtrzymują żyłki.

S t u k.

S t u k.

S t u k.

Obracam się, szukając źródła tego dźwięku.

Nie... To nie...

Oczy mi się rozszerzają, a włosy stają mi dęba.

Odwracam głowę, udając osobę całkowicie niewinną, ale zmieniam tęmpo na szybsze.

Za mną ktoś idzie. I ten ktoś po chwili też przyspiesza.

S t u k, s t u k, s t u k...

Słyszę już trzepot jego granatowego płaszcza.

Skręcam w następną uliczkę i z pośpiechu nie zwracam uwagi na puste opakowanie po chipsach, które sprawia, że się ślizgam i omal nie tracę równowagi.

Serce mi przyspiesza, obawiam się, że ten ekscentryczny nieznajomy jest gliną pod przykryciem.

On tam był, kiedy handlowałam z Rupertem.

On słyszał k a ż d e słowo.

Czekaj- słyszę głos w mojej głowie.- On m ó g ł usłyszeć każde słowo. Nie panikuj.

S T U K.

S T U K.

S T U K.

Odgłosy uderzania jego laski o ulicę, rozbrzmiewają głośno i upewniają mnie, że facet naprawdę nie chce się odczepić.

Nie mogę biec, ponieważ potwierdzę mu, że jestem podejrzana.

Muszę zachowywać się normalnie. Normalnie. Nie jak ćpun.

Znowu skręcam i obieram takie ścieżki, które okrężnie zaprowadzą mnie do domu.

Muszę pamiętać o oddychaniu.

Odwracam się skrycie, udaję, że szukam tabliczki z numerem jakiegoś domu.

Może jestem tylko zwykłą nastolatką, która idzie do przyjaciółki na noc?

Tak, na pewno. Bez niczego, żadnego śpiwora, czy choćby plecaka. Na pewno w to nie uwierzy. Patrzę na zegarek na ręce ze zbitą szybką i wykrzywionym cyberblatem.

23.13

Fajnie. Każde wymówki dla nieletniej się o tej godzinie skończyły.

Znowu się odwracam, kiedy wchodzę do ciemnej uliczki.

Człowiek w płaszczu kuleje. Laska pomaga mu w chodzeniu. Próbuję zobaczyć jego twarz, ale staroświecki cylinder przysłania mi ją. Widzę tylko usta i brodę. Jego wargi nie zdradzają żadnej emocji.

Ale...

Przychodzi mi pomysł. Gdybym była w kreskówce to by teraz nad moją głową rozbłysła żarówka.

On kuleje. Ja nie.

On nie pobiegnie. Ja tak.

Ale wtedy mu potwierdzę moją nieczystość.

A może to utykanie to tylko gra aktorska.

Może to glina.

A jeśli to zboczeniec?!

PharmacumWhere stories live. Discover now