7. Oculi

41 13 3
                                    

Pieką mnie oczy jakbym zobaczyła piekło.

Boli mnie brzuch jakbym dostała w niego pięścią od życia.

Sztywnieje mi kręgosłup, a wszystkie kości robią się coraz cięższe i cięższe, i cięższe...

Umysł próbuje pojąć to co widzi, ale przerażenie i strach tamują u niego wszystkie przekazy neurotyczne.

A więc stoję naprzeciwko bestii, a bezradność razi mnie jak paralizator.

Patrzę na skupisko mieszaniny kolorów, jedną, wielką, ohydną plamę, niechciany kleks, spływający po śnieżnobiałym płótnie, który zmierza nieprzerwanie w moją stronę. Kreatura co chwila zmienia swój kształt, przelewa swoją obrzydliwą masą jak tylko jej się podoba.

Wstręt krąży w moich żyłach i każe mi uciekać, ratować się.

ODEJŚĆ.

Jednak ja tylko podziwiam.

Potwór kojarzy mi się z ogromnym, niepokojącym pająkiem, który ma z 3,5 metra wzrostu. Ma długie, spiczaste nogi, a ja wyobrażam sobie jak leżę na tej lśniącej podłodze, a on przebija mnie swoim odnóżem jak antyczną włócznią raz za razem, dziurawiąc mi skórę, krusząc żebra i miażdżądz mi serce. Ciemna, czerwona ciecz barwi wszystko, a ja topię się w ciemności, patrząc się w oczy... W oczy zwłok poprzywieszanych na cielsku potwora.

Widzę je. Martwe twarze, które wyłaniają się z maziowatego odwłoku. Powykrzywiane, spalone, niekompletne... Wszystkie mają tak samo puste oczy, które sprawiają wrażenia jakby były świadkami niesprawiedliwości świata, tak niedopuszczalnej, że ich człowieczeństwo zostało wyrwane im siłą.

Niektóre z nich się jeszcze ruszają. Jak w spowolnionym tempie, krzywią się i próbują odejść. Ich skóra jest całkowicie popielata, naznaczona białymi bliznami, popękana jak kra lodowa. Widzę czystą agonię na ich twarzach, cierpienie nie do opisania. Ból wylewa się z nich.

A nie.

To nie ból.

To k r e w.

Kreatura wygląda jakby się nią cała pociła. Litry spływają z niej i zalewają twarze znajdujące się na samym dole. Bestia pozostawia za sobą krwisty ślad na perłowobiałej posadzce, gdy podpierając się na swoich szpikulcowatych nogach, kulejąc sunie do przodu.

Do mnie.

Dopiero teraz dociera do mnie, że odór jaki wytwarza i postać jaką ukazuje to nie jest cała kwintesencja strachu. Bo nawet jeśli zamknę oczy, zatkam nos i zapomnę o wszystkim to nadal...

Słyszę krzyki agonalne szczątek ludzi. Szloch miesza się z rykiem. Kreatura głośno oddycha, warcząc jakby miała spaliny wewnątrz płuc. Odgłosy mnie dobijają, mówią mi wyraźnie, że niedługo i ja dołączę do tej wykwintnej kolekcji. Zapewniają, że za chwilę stanę się głosem prowadzącym w tym chórze tortur i męczarni.

Że stanę się częścią krwawicy. Nieodłącznie. Na zawsze.

CZY TEGO NIE PRAGNĘŁAŚ? PRZECIEŻ CHCIAŁAŚ BYĆ OTOCZONA "LUDŹMI", KTÓRZY NIGDY CIĘ NIE OPUSZCZĄ. NIKT STĄD NIE ODEJDZIE. ANI ONI, ANI TY!

Będę częścią potwornej jednostki. Będę krztusić się krwią spływającą z odwłoka bestii, gdy będę chciała otworzyć usta by wołać o pomoc. Moje oczy zaleje czerwień.

Co jest lepsze? Czerwień, czy czerń?

Nagle ktoś zatrzaskuje mi drzwi przed nosem. Czuję pęd skażonego powietrza, gdy Claira trzaska nimi i szybko zaklucza.

Bestia ryczy, że aż tynk odpada ze zniszczonych ścian. Słyszę jak jej odnóża uderzają o kafelki w nierównym tempie, a chwilę potem wszystko drży jakby nawet budynek bał się tego co jest za drzwiami. Rozlega się huk, gdy kreatura uderza w metal, ale ja stoję tuż za tą jedyną barierą, kompletnie wyżuta z życia. Jestem jak pusta skorupa. Emocje mnie rozerwały od wewnątrz, a ja tracę świadomość mimo że jestem przytomna.

-RUSZ SIĘ!- krzyczy do mnie Claira, łapie mnie gwałtownie za rękę i ciągnie w dół schodów. Biegniemy, a raczej to ona biegnie, a ja bez duszy sunę za nią. Nogi plączą mi się same, a ciemność jeszcze bardziej mnie otępia. Wbijam wzrok w glow sticki, które są jedynymi widocznymi dla mnie obiektami. Światło rozmazuje się, gdy uciekamy w dół schodów, a mnie ogarnia dziwny spokój gdy widzę jak kolory przecinają czerń. Claira coś do mnie mówi, ale nie potrafię się skupić na jej głosie. Emocje znowu organizują abordaż na moje ciało, a roztrzęsienie sieje zamęt w każdym atomie z którego jestem złożona.

Potworny krzyk rozdziera powietrza, a smród zwłok, ponownie zaczyna rozpościerać się wokół mnie.

Bestia się przebiła.

A ja znowu wyobrażam sobie jak coś przebija.

Tym razem moje truchło.

PharmacumWhere stories live. Discover now