6. Tribunalis

44 13 5
                                    

Moje ciało kamienieje z emocji, trudno mi skinąć głową. Biorę jeden drżący oddech i wyciągam do Clairy rękę. Moje ruchy są niezgrabne, ale nie przeszkadza mi to, jestem zbyt przejęta tą chwilą, chcę ją zapamiętać na zawsze, zaszufladkować ją w najcenniejszych, ozłacanych wspomnieniach i nigdy nie pozwolić się jej ulotnić.

TO WSZYSTKO JEST ILUZJĄ.

Wiem o tym!- krzyczę wewnętrznie, a meandry mojego mózgu drżą od wojny, która rozgrywa się na dwóch frontach, otoczona przez mury mojej czaszki. Jestem obrzydliwym zdrajcą, cichym szpiegiem samej siebie. Czuję do siebie niechęć, a jednak cieszę się z tego co robię.

Nasze dłonie się stykają, a ja prawie zapomniałam jak cieńką i aksamitną skórę ma Claira, która uśmiecha się dobrotliwie i podnosi mnie z niespodziewaną u niej siłą. Moje nogi plączą się i trudno mi zachować równowagę, a perspektywa przepaści roztaczającej się tuż za mną, nie napawa mnie upragnionym spokojem.

Claira pomaga mi stanąć.

- Nie martw się. Nie pozwolę żebyś mnie tak szybko opuściła.- mówi, a jej uśmiech poraża mnie i każdą moją kończynę niczym bezwzględny, olśniewający piorun.

DAJESZ SIĘ SAMA WYNISZCZAĆ. TO WSZYSTKO JEST SŁODKIM KŁAMSTWEM, KRYJĄCYM ŚMIERCIONOŚNĄ TRUCIZNĘ.

Podupadam na duchu, czuję jak realizm próbuje wedrzeć się do mojej podświadomości i torturować mnie, aż się opamiętam. Ale ja chcę być otumaniona, chcę włożyć różowe, kiczowate okulary i patrzeć na wszystko z swawolą i radością, nieważne jaką cenę przyjdzie mi za to zapłacić.

Bo i tak jestem spłukana.

Razem z Clairą, odsuwamy się od krawędzi, a ona zarzuca ręce na moje ramiona. Ciepło rozlewa się po moim ciele, które znowu staje się tak lekkie, przez co mam wrażenie, że gdyby nie ciężar mojej p r z y j a c i ó ł k i już dawno by stąd odfrunęło. Patrzę na olbrzymią, czarną niczym źrenica snajperkę, która stoi i zerka na naszą dwójkę jak kat oglądający skazańca, kiedy ten żegna się z jedyną osobą, której na nim zależy.

Przestań.- karcę moją pesymistyczną wyobraźnię.- Pomęczysz mnie jak wrócimy. Teraz daj mi po prostu... śnić.

Claira odsuwa się ode mnie i podąża za moim wzrokiem.

-To dość stary model, ale nie mogliśmy znaleźć nic lepszego na Pogrzebanym.- wyjaśnia, podchodząc do snajperki.- Jak już pojmiesz zasady panujące tym światem to pewnie damy ci coś równie dobrego.- mówiąc to, staje obok broni i czule ją głaszcze.- Chociaż pewnie i tak będziesz w naszym oddziale już na zawsze Żółtodziobem.- Claira chichocze i zaczyna składać snajperkę.- Jarzysz?

Kręcę głową i obserwuje z jaką starannością blondynka składa cały swój sprzęt i chowa go do zszarzałego pokrowca.

- No bo dostajesz się tu poprzez ż ó ł t e pigułki, więc nieważne jaką Larą Croft w akcji się okażesz to ksywa i tak zostanie.

Claira nadal zwija sprzęt, a ja mogę się w tym momencie dobrze przyjrzeć. Ma na sobie purpurowy, błyszczący w słońcu kombinezon bez rękawów. Jej buty są w pełni zabudowane i wyglądają jakby zostały zaprojektowane specjalnie do parkour'u. Na jej zaokrąglonych biodrach widnieje srebrny, metalowy pas, do którego są poprzyczepiane różne flakony i buteleczki z kolorowymi substancjami. Zauważam, że pojemnik z czarnymi chemikaliami jest prawie pusty, a o tym, że kiedykolwiek coś tam było świadczą tylko smoliste plamy, które przy każdym ruchu dziewczyny zmieniają kształt. Claira ma związane swoje długie, kręcone włosy w kitkę, która spada jej na lewe ramię, podczas demontacji sprzętu. Jej twarz jest mocno opalona, a gdy się porządniej przyglądam widzę piegi wokół jej zadartego noska. Dziwię się gdy dociera do mnie fakt, że prawdopodobnie w tych realiach to ona jest tą silniejszą częścią naszego duetu. Pracuje zwinnie, a jej ruchy są stanowcze i pewne siebie, więc już po chwili stoi przede mną z wypełnionym pokrowcem na plecach.

- Od kiedy interesujesz się bronią?- pytam, a mój głos jest tak cichy, że z łatwością mógłby być porwany przez wiatr i zrzucony z wysokości, a ja mogłabym tylko patrzeć bezczynnie jak rozbija się niczym szklana kula o beton.

- Od czterech lat, czyli od kiedy się tu znalazłam.- tłumaczy i ciągnie mnie za ramię w stronę krwistoczerwonych drzwi, od których powoli odpada farba. Niezdarnie człapię za Clairą. Moja głowa wydaje mi się ciężka jak piłka lekarska i z trudem utrzymuję ją w pionie na mojej zabandażowanej szyi. Delikatny uśmiech majaczy mi się na wargach, a od środka rozpiera mnie ciekawość. Już powoli zapominałam tego dreszczu niecierpliwości, gdy ona wiedziała czegoś o czym ja nie miałam pojęcia. A z tej enigmy jest zbudowana cała ta rzeczywistość.- Kiedy tu trafiłam to byłam na początku dość mocno zagubiona.- chichocze ponownie blondynka, otwierając drzwi.- Ale dość szybko załapałam, że ten świat funkcjonuje na dość chorych zasadach. O wiele łatwiej jest podejmować drastyczne kroki, kiedy się wie, że to ty tutaj jesteś tym "dobrym charakterem". Ty coś o tym wiesz. I ja też to zaczęłam rozumieć.

Niepokój na paluszkach wspina się po moim kręgosłupie jak po drabinie i siada na moim ramieniu.

Drzwi stanęły przed nami otworem, a Claira wpycha mnie do środku. Znajduję się na ciasnych schodach, które prowadzą w dół ku ciemności. Blondynka zamyka za nami drzwi na klucz i podchodzi do mnie. Wyjmuje z kieszeni dwa glow sticki, jeden w kolorze fuksji, drugi jadowicie żółty. Zapina mi oba na nadgarstkach, ponownie chwyta mnie za rękę i ciągnie w dół, a stukot naszych stóp odbija się nierównym rytmem po miedzianych stopniach.

- To po to, żebyś się mi tu nie zgubiła. W sumie, to mało prawdopodobne, ale od kiedy tu trafiłaś zachowujesz się jak dziecię we mgle.- tłumaczy Claira i ściska moją dłoń.- Nie musisz się niczym przejmować. Jesteś razem ze mną, a każdy w dwóch światach wie, że jestem najlepszym body guardem.

Schodzimy dalej, a wydaję mi się, że idę w dół studni. Powietrze staje się bardziej wilgotne, a do moich nozdrzy dociera charakterystyczny zapach pleśni. Chciałabym się zwierzyć Clairze z tego co mnie trapi, ale moje struny głosowe zdają się kompletnie pourywane.

A ja się boję tego świata, bo to mój sen.

A mi od wielu lat śnią się same koszmary. W nocy wszystkie brudy mojego umysłu wychodzą na jaw i jak wampiry wysysają resztkę moich sił życiowych.

Marzę, żeby ta sielanka trwała i utrzymywała mnie jak lina do skoków bungee.

Żeby się tak nie zerwała.

Przynajmniej nie szybko.

- O. Już jesteśmy.- mówi radośnie Claira, a ja słyszę jak brzęczy jej łańcuch z kluczami.

Następne drzwi ukazują nam co skrywają.

Pierwsze co do mnie dociera to najohydniejszy i najgorszy zapach w jaki życiu miałam szansę poznać. Trudno mi zidentyfikować co to jest. Przypomina mi to zgniliznę krwi, spalone jedzenie i benzynę jednocześnie. Drżę i robię krok w tył. Charczę, chcę mi się wymiotować, już czuję pieczenie w gardle i charakterystyczny smak wymiocin. Chwytam się za brzuch i próbuję powstrzymać mój żołądek od buntu. Woń wdziera mi się do nozdrzy​, mimo, że już dawno przestałam oddychać, a na nosie zacisnęłam palce. Smród jest tak okropny jakby w tym pomieszczeniu rozkładały się dziesiątki ciał.

Światło zaczyna migotać, aż w końcu na dobre rozświetla sale.

Moje oczy n i g d y nie widziały czegoś tak odrażającego. Wstręt, który wypełnia każdy cal mojego ciała miesza się z przerażeniem i powstaje istna mieszanka wybuchowa.

Mój organizm przechodzi torsje, a ja zginam się w pół.

Wymiotuję, a żygowiny tworzą pomarańczowo-zgniłozielony pejzaż u moich stóp. Widzę grudki jedzenia w kałuży niestrawionego pokarmu i gdy nadchodzi kolejna fala wymiotów, zamykam oczy.

To co zobaczyłam, gdy zapaliło się światło jest o wiele gorsze, niż rozkładająca się setka ciał.

Witaj koszmarze. Dawno mnie nie odwiedzałeś. Kawa jak zwykle, a może tym razem herbata?

PharmacumWhere stories live. Discover now