9. Funem

34 12 2
                                    

Brutalne szarpnięcie powoduje u mnie ból, który strzałami wbija mi się w środek stopy i wędruje aż do połowy mojego uda. Metalowe liny brzęczą mi z tyłu głowy i obijają się o moje plecy. Zaczynamy zwalniać co chwila podskakując razem z całym podestem, który chybocze się na wszystkie strony jakby był opętany, a my stojąc nad nim odprawiały egzorcyzmy.

Zerkam na Clairę, która z całkowitą koncentracją próbuje hamować, wbijając sztylet w popsuty mechanizm.

Iskry lecą na jej smukłe dłonie i parzą jej delikatną skórę. Blondynka syczy, ale z uporem siłuje się z konstrukcją. Widzę błysk potu na jej twarzy, który gromadzi się w fałdach jej skóry na czole, które jest zmarszczone z wysiłku.

Metal chrzęści i zgrzyta, ale my nadal suniemy ku ulicy.

Na chwiejnych nogach podchodzę do Clairy i próbuję zablokować urządzenie. Ciężko to robić jedną dłonią, dlatego kompletnie puszczam się barierki i obiema rękoma zapieram się na sztylecie.

Moja równowaga zawsze była kiepska, więc przy każdym podskoku chwieję się okropnie, a wtedy serce skacze mi do gardła. Czuję się niepewnie i niekomfortowo. Kręci mi się w głowie z wrażeń, nie potrafię się skupić tak jak moja przyjaciółka, ale w końcu udaje nam się zatrzymać pęd liny.

Balkonik podskakuje w metr do góry, przechylając się w lewo. Moje ciało jest bezwładne, podąża ślepo za grawitacją. Połowa znajduje się na barierką, a wzrok pada mi na nieskazitelne niebo. Wtem Claira łapie mnie za bluzę i wciąga z powrotem na podest, który zaczyna się powoli uspokajać. Chcę jej podziękować, ale ona nawet nie patrzy w moją stronę. Otwiera furtkę i nic nie mówiąc odbija się nogami od konstrukcji i skacze na wiszący gruby, wystrzępiony sznur. Krzyczę za nią, boję się, że spadnie i znowu ją stracę. Ale Claira zręcznie chwyta się i opłata nogami wypłowiały sznur, zatrzymując stopy na solidnym węźle na dole. Patrzę jak napina mięśnie i zaczyna się huśtać na linie jakby od wielu lat była akrobatką.

- Patrz uważnie!- krzyczy w moją stronę, a ja nie rozumiem sensu tego zdania, bo nawet jeśli kazałaby zamknąć mi oczy to ja i tak podziwiałabym jej poczynania.

Patrzenie jak nieszczęście czyha na innych ludzi jest narkotyzujące.

Ponieważ tak jak chcesz widzieć jak wychodzą z tego cało, tak również chcesz zobaczyć jak przegrywają z losem i lecą w dół do innych przegranych wprost do otwartej trumny.

Przeraża mnie ta myśl, nie chcę się rozstawać z moją przyjaciółką, nie chcę by coś jej się stało.

Ale zawsze człowiek ma tę pierwotną, sadystyczną część mózgu. A co jeśli ona by...

- NIE!- krzyczę, ale mogę tylko bezczynnie patrzeć jak Claira puszcza się sznura i szybuje w stronę budynku naprzeciwko.

Zasycha mi w gardle, trzęsą mi się ręce.

Błagam... Jeśli w tym świecie jest Bóg to błagam uchroń ją!

Claira wpada na taras i toczy się po czarnych płytkach. Słyszę cichy stłumiony jęk, ale wygląda na to, że nie poniosła większych obrażeń, bo po chwili wstaje z gracją, klepie się po tyłku i nogach jakby sprawdzała czy są na swoim miejscu i uśmiecha się do mnie delikatnie z dziwnym, niepokojącym błyskiem w oku.

Ulga rozpływa się po moim ciele jak najdroższy balsam odprężający, wypełnia mnie i łaskocze mnie w serce od wewnątrz.

Claira podchodzi jak najbliżej do krańca tarasu i patrzy intensywnie w górę. Nagle jej twarz traci przyjemny, figlarski uśmieszek, a zyskuje murowaną powagę po której powoli wspina się strach z wielkim workiem nieszczęść.

Także unoszę głowę i próbuje wypatrzeć następne źródło kłopotów.

Zauważam to od razu, tego nie sposób pominąć.

Gdzie się podziało moje nieskazitelne niebo?

Jest tuż za tym ogromnym monstrum, które przed chwilą się przebiło i teraz wisząc nad przepaścią, dyndając i balansując swoim maziowatym ciałem zerka w przepaść jak ciekawy świata sześciolatek.

Przepraszam, pomyłka. On nie patrzy w przepaść.

On patrzy dokładnie n a m n i e.

A gdy widzę, że szykuje się do skoku, gdy szczątki ludzkich ciał wtapiają się w jego formę, gdy kreatura zaczyna się obficie pocić krwią swoich ofiar, która ciemnymi plamami zaczyna zdobić moje ciało, wsiąkając mi w ubranie i ochlapując mi twarz niczym plaga egipska to...to...

To nawet nie wiem jak mam się zachować.

Takiej sytuacji podręcznik do savoir vivre nie przewidział.

Patrzę na bestię, pozwalam by jej krew skąpała mnie od stóp do głów. Stanę się żywą czerwienią, oddychającym posągiem ku czci bezradnych ofiar.

Ciekawe na jak długo...

Claira patrzy na mnie z troską, ale potem jej twarz tężnieje, dając mi znać, że to nie czas na załamanie psychiczne.

- Patrzyłaś uważnie?- pyta z powagą, a jej oczy błyszczą szlachetną stalą.

Kiwam głową, czuję jak szyja mi sztywnieje.

-To dobrze.- podsumowuje akrobatka.- Bo teraz twoja kolej.

PharmacumWhere stories live. Discover now