Do szkoły docieram dziesięć minut przed rozpoczęciem zajęć. Najpierw idę po coś do jedzenia. Na śniadanie zjadłam tylko jednego naleśnika i myślałam , że to wystarczy, ale najwyrazniej się myliłam. W sklepiku kupuję bułkę i moje ulubione suszone jabłka. Akurat kiedy pakuję wsztystko do plecaka dzwoni dzwonek. Cóż brzuchu, będziesz musiał jeszcze poczekać.
Idę do klasy. Pierwsza lekcja, biologia. To mój ulubiony przedmiot obok matematyki i geografii. Matmę lubię, ponieważ po prostu nie mam z nią żadnych problemów i wszystko rozumiem. Biologie i geografie dlatego, że łączą się z moimi pasjami : naturą i podóżami. Ostatnio mój ojciec dostał awans i został zastępcą szefa firmy. Mamie też idzie dobrze. Ostatnio jej programy i książki odnoszą coraz większe sukcesy. Dzięki temu nasza sytuacja fnansowa stała się na tyle dobra, że na reszcie mogłam spełnić swoje marzenie i wyruszyć do innych krajów. Jak na razie zwiedziliśmy Włochy, Grecję i Berlin. W te wakacje mam zamiar bez rodziców - z Meg - polecieć do Hiszpani. Nie mogę się doczekać.
- Hej Meg! - wołam wchodząc do klasy. Siadam obok niej w ławce przy oknie.
- Hejka Suz! Przyniosłaś projekt? - pyta, a w jej oczach widzę obawę , że tego nie zrobiłam.
- Tak, tak - zapewniam.
- To dobrze - tym razę widzę ulgę na jej twarzy - Świetnie dziś wyglądasz.
- Dzięki ty też - szepczę kiedy nauczycielka na nas spogląda piorunującym wzrokiem. Dziś Meg jest ubrana w jasne szorty i jej ulubioną - kiedyś moją - błękitną bluzę z kapturem.
Megan to moja najlepsza przyjaciółka. Przyjaźnimy się od pierwszej klasy gimnazjum kiedy przeprowadziłam się z Garden Grove tutaj do Culver City. Od razu się polubiłyśmy i już pierwszego dnia stwierdziłysmy, że nasza przyjaźń będzie trwać wieki. Teraz minęły prawie cztery lata i chyba to się sprawdziło, jesteśmy nie rołączne.
Dzisiaj na lekcji wyjątkowo nie słucham. Zaczął się nowy rozdział o człowieku, a sczerze mało mnie to interesuje. Całe czterdzieści-pięć minut spędzam na wpatrywaniu się w okno, podziwiania chmur ( O ta wygląda jak koń, a ta jak syrena na słoniu) oraz rozmyślania kiedy wreszczie coś zjem.
Nareszcie po długich katuszasz słyszę dzwonek. Szybko wsuwam za sobą krzesło i wychodzę z klasy. Siadam na ławce , na korytarzu i wyjmuję bułkę. Z posypką kokosową, moja ulubiona. Kiedy biorę pierwszy kęs , siada obok mnie Meg.
- Wybiegłaś z klasy jak oparzona. Dobrze się czujesz? -pyta wyraźnie zaniepokojona.
- Jasne, że tak po prostu byłam bardzo głodna - odpowiadam z pełnymi ustami.
- No tak, głodna Susan- śmieje się odsłaniając swój aparat na zęby- Co ty byś zrobiła bez jedzenia!?
No właśnie. Co ja bym zrobiła.
Siedzimy tak przez pół przerwy dyskutując o tym co Megan zjadła dziś na śniadanie i co planuje zjeść na obiad. Pod jej koniec stwierdzam, że muszę do toalety. Zostawiamy więc plecaki na korytarzu i ruszamy w stronę łaznienki. Nagle staję . W końcu korytarza stoi chłopak. Przystojny chłopak. Daję znak Megan żeby też przystanęła i jak tajny agent zaciągam ją za szafki. Megan stoi zdezorientowana , ale kiedy pokazuje jej ruchem głowy o co mi chodzi, chyba wreszcie zaczyna rozumieć.
Obiekt mojego zainteresowania jest wysoki, ma zielone oczy, piegi na nosie i lekko kręcone blond włosy. Wygląda jakby urwał się z plaży i przed chwilą serfował. Musiał nie dawno zacząć chodzić do naszej szkoły bo nigdy go tu nie widziałam...
Niestety moje rozmyślania przerywa JAKŻE to oczekiwany przez wszystkich uczniów dzwonek, a obiekt wchodzi do klasy od informatyki. No ładnie.
Chyba się zakochałam.
-----------------------------------
Dzięki Anetka za wsparcie♥ tak czy siak będę pisać nawet jak mi nikt nie daje tych
'GWIAZDEK'
-dzięki tym co to wgl czytają, buziaki :*
CZYTASZ
Wielbiciel
Teen FictionŁapie mnie za rękę i przesuwa się bliżej, tak że czuję jego oddech na moim nosie. - To ja nim jestem.