I

894 74 33
                                    


- Eren?... Znowu mnie nie słuchasz!

- Hm?... A-ach!... Tak, przepraszam, tato. - Powiedziałem, gdy po raz kolejny wyrwał mnie z zamyślenia swoim głośnym krzykiem. - Co mówiłeś?

Spojrzałem na stos zapisanych papierów przed nami. Były ułożone inaczej niż wcześniej, więc na pewno coś mi tłumaczył.

- Eech, co ja z tobą mam... - Zamknął oczy i zaczął ściskać jedną ręką nasadę swojego nosa, ignorując moje pytanie. - Możesz już iść. - Powiedział, ciężko przy tym wzdychając.

Spojrzał na mnie i lekko pokręcić głową z uśmiechem.

- No, wracaj już do domu. Widzę, że jesteś zmęczony. - Powiedział, poluźniając jedną ręką swój krawat. Odsunął się od biurka, przy którym stał i wolnym krokiem podszedł do szyby ogromnego wieżowca, patrząc przez nią na kolorowe niebo, spowodowane zachodem słońca..

- Wybacz... - Odsunąłem się z fotelem od mebla zawalonego po brzegi papierzyskami. - Masz rację, lepiej już wrócę.

Wstałem, prostując przy tym ręce, co skończyło się satysfakcjonującym chrupnięciem. Dawno nie byłem aż tak padnięty.

Wyszedłem z pomieszczenia, zerkając ukradkiem na ojca, pijącego już trzecią kawę. On też nie był w dobrej formie. Ewidentnie nie golił się w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin. Przez cały ten czas ciągle widzę go albo przeglądającego nowe kartki, albo oglądającego wiadomości.

Siedzimy nad wytropieniem ''Zwiadowców'' już trzeci dzień. Dobrze się ukrywają, nie dając o sobie żadnego znaku.

Wszedłem do windy lekko się chwiejąc. Nacisnąłem przycisk, o odpowiedniej liczbie i podrapałem się w tył głowy.

- Jestem wykończony... - Powiedziałem sam do siebie, przecierając twarz dłońmi.

Zrobiłem większy oddech i w końcu otworzyłem oczy, co okazało się błędem.

- Cholera! - Krzyknąłem, widząc siebie w odbiciu lustra na jednej ze ścian windy.

Myślałem, że tylko ojciec tak źle znosi tę sprawę. Wcale nie byłem od niego lepszy. Potargane, ''nieświeże'' włosy żyły własnym życiem. Pojedyncze pasma wyglądały, jakby urządziły sobie taniec na mojej głowie, przez co mogłem widzieć kosmyki roztrzepane we wszystkie strony, a sińce pod oczami dodawały mi tyle samo uroku, co reszcie. Czyli wcale, a może nawet odbierały mi kilka punktów.

Szybko dobrałem się do mojej fryzury, by choć spróbować okiełznać to, co się tam dzieje. Zdążyłem akurat idealnie, bo zaraz po opuszczeniu rąk usłyszałem cichy dźwięk otwierających się drzwi.

*****

- Wróciłem! - Krzyknąłem do przyszywanej siostry, wchodząc do mieszkania.

- Zrobić ci herbatę? - Usłyszałem z kuchni, gdy zdejmowałem buty, podpierając się ściany. Zmęczenie nie pozwalało mi już nawet stać o własnych siłach.

Mruknąłem twierdząco, robiąc to samo z czarną torbą, pełną od dokumentów, i odwieszając ją w korytarzu.

- Ledwo żyję... - Mruknąłem, usadawiając się ciężko na krześle, czując przy tym, jak bolą mnie wszystkie kończyny. Niechętnie zdjąłem marynarkę i rzuciłem ją gdzieś w kąt.

- I tak też wyglądasz. - Powiedziała z uśmiechem, stawiając przede mną jeszcze parującego kurczaka z ziemniakami i surówką, zaraz dokładając do tego wszystkiego jeszcze parującą, czarną herbatę.

- Kocham cię, Mika. - Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, patrząc na talerz obładowany jedzeniem niczym na miłość swojego życia. Może w tej chwili mój posiłek był właśnie czymś w jej rodzaju.

Zaśmiała się cicho, siadając po drugiej stronie stołu, razem z kubkiem gorącego płynu.

- Tata za bardzo cię męczy. - Stwierdziła, po kilku minutach ciszy, patrząc na mnie z troską i nadal popijając zawartość naczynia.

- Wiem, wiem. Jest zaślepiony całą tą sprawą. Jak dla mnie powinniśmy przestać, tak byłoby lepiej dla wszystkich. - Powiedziałem, starając się nie wgłębiać w temat co o tym myślę. Wziąłem do ust duży kawałek mięsa, by w razie pytań mieć czas na przemyślenie wypowiedzi.

- I tak nie da rady złapać tych zwyrodnialców, są nie do namierzenia.

- Hm? - Przełknąłem kęs. - ''Zwyrodnialców''?

- A ty tak nie uważasz? Przecież też pomagasz w śledztwie.

- Pomagam, bo ojciec mnie zmusza. - Powiedziałem nieco nerwowo. - To nie są zwyrodnialcy. - Zapierałem się. Więc nici z mojego ukrywania swojego zdania na ich temat.

Nowe wieści o grupie ''Zwiadowców''. - Odwróciłem się w stronę salonu, słysząc dobiegający głos z telewizora. Wiadomości.

Ciało kolejnego przestępcy, gwałciciela trójki dzieci zostało odnalezione w jego własnym mieszkaniu. Zmartwiona sąsiadka zadzwoniła po policję, czując swąd, wydobywający się spod drzwi. Ciało zostało znalezione w intensywnej fazie rozkładu. Mężczyzna najprawdopodobniej został zabity przez tajemniczą grupę, która zostawiła na jego ciele piętno ''Skrzydeł wolności''. Ofiara została dźgnięta w brzuch liczną ilość razy oraz dobita strzałem z pistoletu. Z domu nie zginęło nic wartościowego.

- Widzisz?! - Zapytała, wskazując ręką w kierunku dźwięku głosu prezenterki.

- Co mam niby widzieć? - Zmarszczyłem brwi, wycierając usta.

- Eren, ty nic nie rozumiesz! To bandyci! Włamali się i zabili człowieka.

- Żartujesz sobie?! To był gwałciciel, oni tylko dali mu to, na co zasłużył! Wymierzyli sprawiedliwość! Poza tym nie wiadomo, czy się włamali! - Szybko wstałem, uderzając rękami w stół.

- To chora rzeź, a nie mierzenie sprawiedliwości, Eren! Jeżeli to ich zasługa, to są tak samo źli jak on! To z nimi ktoś powinien zrobić porządek!

- Skończ pierdolić! - Krzyknąłem. - W jakim świecie ty żyjesz?! - Spojrzałem groźnie na dziewczynę. Wyglądała na przestraszoną.

Wstała i szybko wyszła z pomieszczenia, wymijając mnie. Widziałem zbierające się w jej oczach łzy, które zaczęły spływać po jej twarzy.

Westchnąłem głęboko.

- Mika... Czekaj, przepraszam! Ja nie chciałem tak...

- Jak możesz ich bronić?! - Wykrzyknęła, po czym zamknęła z trzaskiem drzwi od swojego pokoju.

- Świetnie... - Powiedziałem, zakrywając twarz jedną ręką. - Więc się przeze mnie rozpłakała. - Mruknąłem, chwytając z podłogi marynarkę, i udając się do łazienki, w celu wzięcia prysznica.


Ironia życia [Riren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz