pełnia księżyca i szczęścia

3.7K 147 14
                                    


Echo

Musiałem uciec od Lynn, zapomniałem kompletnie, że tej nocy wypada pełnia... co oznacza że moje instynkty przejmują kontrolę. Mój brat poszedł spać, zostałem ja. 

Samotny wilk i jego chcica.

Musiałem pociągnąć za spust... albo użyć całej wolnej woli by się powstrzymać. 

Widziałem w jej oczach, że mam wolną drogę... mogłem to z nią zrobić, ale... zapewne miałaby sobie to za złe. Czułaby się jak "puszczalska". Nie chciałem tego. 

Nagle usłyszałem telefon, powoli wyciągnąłem go więc z kieszeni i odebrałem nie patrząc nawet kto dzwoni.

-Halo? -to był nieśmiały głosik pewnej zakatarzonej dziewczyny.

-Lynn? -otworzyłem szerzej oczy, uważniej obserwując las, szukając ofiary... ta dziewczyna uruchamiała we mnie najmroczniejszą bestię i kiedyś się za to doigra. 

-Wybacz, że przeszkadzam! Chciałam się dowiedzieć czy jesteś bezpieczny, słyszałam wilka -powiedziała szybko, najwyraźniej zawstydzona tym telefonem, gdy ja niemo śmiałem się kręcąc głową. 

To byłem ja głupiutka

-Nic mi nie jest... boisz się wilków? -spytałem znudzony.

-...Trochę -bąknęła cicho. -Proszę wróć szybko do domu, nie chcę się o ciebie martwić, dobrze?

-Jasne -zakończyłem szybko rozmowę, chciałem się uspokoić. Jakkolwiek... ale to nie dawało rezultatów.

Szlajałem się po lesie ubrudzony krwią niezliczonych żyjątek, które zabiłem, bo byłem głodny... ale to mnie nie miało jak nasycić, bo chciałem Lynn.

W końcu padłem na kolana na jednej z polan ciężko dysząc. Wiedziałem, że jak utracę nad sobą kontrolę, to pobiegnę do niej i zrobię jej krzywdę... musiałem choć na chwilę nasycić to pragnienie. 

W akcie desperacji przyzwałem do siebie w myślach jej słodką, małą osóbkę, jak wtulała się we mnie desperacko tej nocy, w której pierwszy raz ją pocałowałem.

Niestety nic to nie dało, a nawet przeciwnie - głód narastał. 

Z frustracji uderzyłem pięścią o ziemię

...Muszę do niej pójść. Noc jest jeszcze młoda a ja nie wytrzymuję.

To się stanie po dobroci albo po złości i muszę zadbać o to, by było jak najbardziej po dobroci, puki mam jeszcze nad sobą kontrolę.

Nie wiem kiedy znalazłem się pod drzwiami jej domu. Nie wiem, kiedy otworzyłem drzwi do jej pokoju... kiedy stanąłem nad nią... tak bardzo nie chcę jej skrzywdzić...

Lynn

Obudziłam się z dziwnym uczuciem bycia obserwowaną w nocy. Najpierw zamarzłam w bezruchu, a potem powoli odwróciłam się w kierunku drzwi, a tam, właściwie obok mojego łóżka stał Echo.

-Nie to miałam na myśli, mówiąc o wracaniu do domu -bąknęłam siadając na łóżku, na co on zrobił to samo, bez słowa. -Wszystko w porządku?

-Lynn -od jego głosu przeszły mnie ciarki. -Musisz wiedzieć coś... ważnego -mówił jakoś inaczej. Jego głos był głębszy i... nie wiem, ale sprawiał że wszystko we mnie wibrowało. -Powoli tracę nad sobą kontrolę... i za chwilę mogę zrobić coś... za co mnie znienawidzisz, a ja osobiście sobie strzelę w łeb... -jego głos zaczął drżeć. -Nie chcę ci zrobić krzywdy...

Zanim zdążyłam odpowiedzieć pchnął mnie na łóżko i zawisł nade mną. 

Widziałam zarys jego mięśni, jak je napina, jakby się powstrzymywał, ale to co zrobiło na mnie największe wrażenie to jego oczy. Pełne przerażenia i błagania... całkiem jak oczy tego wilka, którego uratowałam.

Nawiasem, tuż po telefonie do niego zorientowałam się, że gdy byłam mała i była burza lub miałam koszmar albo po prostu się czegoś bałam, rodzice zawsze odcinali się ode mnie. 

"Idź spać"

"Znowu sobie coś wymyśliłaś"

"Te bzdury nie istnieją"

Te słowa mnie raniły i zostawiały samą z problemem. W końcu nawet zaczęli zamykać mnie na noc, bym nie przeszkadzała...

Tak bardzo brakowało mi czułości z ich strony... moje życie przez nich było puste, szare i rozmemłane. 

Pobudka, śniadanie, szkoła, dom, obiad, nauka, spać... moje hobby odrywało mnie tylko na moment w którym podziwiałam scenerie którą miałam uwiecznić, ale to były tylko sekundy, w których cokolwiek czułam.

Teraz, wisiał nade mną bóg seksu, błagając mnie wręcz, o to by mógł naruszyć moją strefę prywatną, bo nie może już powstrzymać pociągu do mnie... 

To ironiczne, to ja powinnam desperacko szukać jakiegokolwiek ciepła u niego. 

Tak bardzo brakuje mi czułości...

-Echo... spokojnie -powiedziałam cicho zachowując zimną krew, głównie dlatego, że czułam, że znajduję się na rozstaju dróg... Albo powiem mu "tak" i zrobimy to razem, może z oporami, może on przejmie "stery" ale nie będę miała jak narzekać... albo powiem "nie" i Echo albo coś sobie zrobi albo... mnie zgwałci.

Byłam przerażona, z tego co wiedziałam to nawet boli, ale chciałam tego, więc jedyne co mi pozostało to chwycić go za kołnierz i przyciągnąć do siebie... co też zrobiłam...

Ta noc była upojna i długa... skończyła się na tym, że zrobiliśmy to z trzy razy i jeszcze jeden rano. Nie wiem jak to skomentować, to był mój pierwszy drugi, trzeci i czwarty raz... nie myślałam wtedy i nie potrafię powiedzieć czy było cudownie czy poszło coś nie tak... ale jeśli miało by być tak samo za każdym razem, to ja chcę powtórki...

-Lynn -usłyszałam wręcz martwy głos rano. Przeszły mnie ciarki... tata? Co prawda Echo w moim łóżku uznawałam też za jakąś formę buntu, przeciwko obojętności rodziców, ale i tak konfrontacja mnie przerażała. 

Otworzyłam oczy odwracając głowę w kierunku właściciela głosu, a był nim Echo...

-Musimy porozmawiać... -mruknął zamykając oczy z lekko udręczoną miną. -Ja... nie wiem co sobie teraz o mnie myślisz, nie chciałem żeby do tego doszło. Nie byłem sobą. Wiem, pewnie się mnie bałaś i dlatego się zgodziłaś...

-Co? -przerwałam mu zaskoczona. Wiem, że ta noc była jak z rodem z żałosnych harlekinów, w których bohaterka z buntowniczki, która nie chce przyjąć miłości od faceta, który pojawił się z dupy, zmienia się w uległą żonkę, po jednej nocy, w której on przymusił ją do seksu. Moja decyzja była pod wpływem emocji, wspomnień, była ona nieodpowiedzialna i głupia... ale jej nie żałuję. Teoretycznie po zdobyciu mnie Echo powinien się zmyć potwierdzając wszystkie głupie teorie dotyczące go, ale nie. On mnie przeprasza... -Echo nie... nie żałuję tego co się stało, myślę nawet że chcę więcej -zaskoczony przewrócił się na plecy wciągając mnie na swój tors.

-Naprawdę? -na jego twarzy pojawił się uśmiech pełen szczęścia i niedowierzania. -To... -spojrzał na mnie szelmowsko, przesuwając dłoń z mojej łopatki na moje biodro. 

-Echo nie... wszystko fajnie ale jestem zmęczona... -jego dłoń spoczęła na moim udzie podciągając je w kierunku jego pasa. -Echo -jęknęłam błagalnie powoli przegrywając z własnym ciałem

-Coś czuję że mimo wszystko tego chcesz -powiedział wesoło.

-Ugh. Ostatni raz -prychnęłam mimowolnie uśmiechając się. 

-Będę delikatny -wyszeptał zamykając mi usta.


(czterna... pietna... szesna... siede...toż to siedemnasty rozdział TU MUSI ZACZĄĆ COŚ SIĘ DZIAĆ)  

Enjoy~

Psaj(E)choOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz