33.

2.1K 112 10
                                    

Daria

Uwielbiam droczyć się z chłopakami. Mimo, że wyrośli, zachowują się jak mężczyźni, to nadal w dużym stopniu wilki, czytaj dzikie zwierzęta, i jeśli pomachasz im przed nosem krwistym stekiem, to zrobią oczy jak ten kot ze "Shreka". 

Lynn to niesamowita dziewczyna, rozsądna i odważna... w zasadzie to nie widziałabym innej u boku Echa. Która by wytrzymała jego humorki i porywczy charakter? Myślę, że znajdę w niej przyjaciółkę... 

... a raczej znalazłabym...

Z westchnieniem przerwałam krojenie chleba.

Mogę egoistycznie powiedzieć, że mam gorzej. 

To oni mają zginąć na moich oczach. A ja wrócę do mojego piekła... być może jeszcze gorszego. 

Czasami zastanawiam się, co by było gdybym została. Dokończyłabym sprzątanie, z myślą że gdzieś tam, w zapomnianej leśniczówce jest facet, który kocha mnie ponad życie, a ja nie mogę się do niego zbliżyć, bo stanie mu się krzywda.

Być może przyjechałby, a ja musiałabym udawać bezduszną sukę by mu złamać serce... byleby go tylko trzymać na dystans...

A ja? Jedyne co by mi pozostało to udawać że Robert to Cezar.

Chwyciłam za rękojeść noża w porywie złości i wbiłam go w chleb, przebijając przy okazji deskę, po czym złapałam się za włosy starając zdusić w sobie płacz.

W końcu i tak pozostanie mi to, albo samobójstwo...

Nienawidzę siebie, nienawidzę mojego życia, po nocach zastanawiam się, czy można jeszcze to wszystko cofnąć...? Mogę wrócić... tłumaczyć się nagłym porywem instynktu... ale czy potrafię?

Nie potrafiłam już na pewno powstrzymywać łez. 

Nagle poczułam ciepłe, umięśnione ramiona, które w następnej chwili przycisnęły mnie do torsu ich właściciela.

-Proszę, nie zadręczaj się już -mruknął cicho. -Nie powinnaś obwiniać się o sytuację, za którą nie jesteś odpowiedzialna. 

-Mam dość... chcę się z tego obudzić -jęknęła opierając się o niego.

-Wiem maleńka... po prostu o tym nie myśl -powiedział cicho całując mnie w głowę. Przeszedł mnie ciepły dreszcz. -Oddychaj... -powoli rozluźniałam mięśnie starając się ponownie skupić.

-Mamy wszystko tak? -wymamrotałam. -Jajka... mąka...

-Wiesz, co do jajek nie byłbym pewny ich przydatności... lepiej zadzwonię do Echa, żeby dokupił... tylko że za cholerę nie mogę sobie przypomnieć gdzie jest moja komórka. Mogłabyś poszukać w pokoju? Ja pójdę do garażu -powiedział spokojnie. Przytaknęłam niemo starając się opanować drżenie rąk. 

Cezar przytulił mnie do siebie mocniej i odprowadził do salonu. Po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł mrugając do mnie.

Jego pokój wyglądał w zasadzie jak zwykle. Bałagan w bałaganie na bałaganie. W zasadzie to sama nie byłam pedantem, więc nigdy na to nie narzekałam... 

Z nieśmiałym uśmiechem podnosiłam koszule, spodnie, a czasami nawet i bokserki. Wszystko oczywiście cudownie nim pachniało.

-Jezu... gdybym miała tu swoją -parsknęłam śmiechem pochylając się by rzucić okiem pod łóżko. -Chwila... Echo uwielbia jajecznicę... zawsze dba o to by jajka były świeże -wydukałam. Zerwałam się by o chwili wybiec za dom. To było oczywiste, że egzekucja nie może być narażona na niepotrzebną "publikę".

Psaj(E)choOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz