OvaSeries no.6!

913 32 0
                                    

Laura

Obudziłam się ciężka, choć wypoczęta i co najgorsze - sama. 

Świece znów jasno płonęły, pokój był oświetlony jakby posiadał potężne, paronamiczne okno i w żadnym jego kącie nie było widać nawet śladu Teu. 

Poczułam kwaśny smak w ustach. Tyle bólu z rozłąki, moja zgoda, płacz i... rano już go nie ma. 

Jeszcze raz rozglądnęłam się po naprawdę pięknej sypialni i dopiero wtedy zauważyłam że na szafce obok świec jest kartka skreślona piękną, wręcz kaligraficzną czcionką.

"Lauro!

Moja piękna... z bólem przyznaję że obowiązki bycia panem tego domu już gryzą się z moim pragnieniem nie odstępowania Cię na krok..."

Ach... obowiązki. Jako niezbyt pilna uczennica przyznaję że czasami te słowo może być wypowiedziane tak, że brzmi ono bardziej jak "kara" niż "służba" czy inne synonimy tego słowa. 

Choć mam wrażenie, że rozłąka teraz była bardziej uciążliwa niż przed, jeszcze tak świeżą w mojej pamięci nocą, to niż bolesna była ona bardziej... irytująca? Nie wiem czy to prawdziwe słowo, ale bliskie. Wcześniej rozłąka pomiędzy mną a Teumorem była bardzo bliska słowu "wieczność" i "pożegnanie". 

Teraz, byłam pewna że była ona chwilowa, że mogę już teraz ją zakończyć, przebiec te paręnaście metrów i dołączyć do niego już teraz. Nawet jeśli nie wiem gdzie jest. Byłam pewna że go znajdę, nasze serca same się odnajdą. On jest bogatym panem, a ja zwyczajną dziewczyną i to nie było dla nich przeszkodą. Dlaczego przepastny dwór o budowie labiryntu miałby być? 

-Dlaczegóż by nie... -mruknęłam chcąc wstać i natychmiast pognać do mojej miłości, ale zatrzymał mnie jeden nieprzyjemny fakt. Nie miałam spodni. Nawet jeśli T-shirt skutecznie przysłaniał moje białe figi, to jednak świadomość że nic w rodzaju spodni nie zasłania mojej dolnej części bielizny, była uciążliwa. Bardzo pesząca.  Na tyle że stwierdziłam gorzko że zostaję. 

Przez ponad kwadrans obmyślałam jak zemszczę się za zabranie mi spodni na Teumorze, bo oczywiście nie były one ani na wierzchu ani nigdzie pochowane w jego sypialni, gdy stwierdziłam że to nie ma celu.

Za bardzo cieszyła mnie myśl o nim, by umieścić jego sylwetkę między złośliwością a typową, kobiecą zemstą. 

W końcu wróciłam do listu. Widocznie każdą literę stawiał na papierze z myślą o mnie i uśmiechem na twarzy. Wiedziałam to. Czułam że teraz, jestem z nim w jakiś sposób połączona. Wiedziałam też że jest zajęty, więc nie chciałam wyciągać w jego stronę "wewnętrznej ręki" tak jak to zrobiłam tej nocy, na tym samym łóżku.

Dopiero wtedy zauważyłam że kartka jest złożona i Teumor zostawił mi więcej wiadomości niż to proste usprawiedliwenie.

"... jednakże wiem, że samotny poranek nie będzie przyjemnym początkiem dnia, dlatego też poprosiłem jedną z kobiet, by zaopiekowała sięTobą, a być może nawet pokazała Ci resztę domu. Jestem pewien że szybko zdobędzie ona Twoją przyjaźń.

Uczynię też wszelki wysiłek, by znaleźć dla Ciebie czas jeszcze nawet przed południem. 

Twój na zawsze

Teumor"

Uśmiechnęłam się. Ostatnia linijka była niczym ciepły uścisk i wyznane szeptem uczucia. Może dlatego zabrał mi spodnie? Nie chciał bym sama zgubiła się starając się jakoś sensownie zapełnić czas rozłąki? Nie chciał bym mu przeszkadzała? 

Psaj(E)choOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz