just chillin'

3.9K 131 4
                                    


Lynn

Obudziłam się słodko zmęczona i ku mojemu zaskoczeniu bez Echa obok.

-O nie -zerwałam się natychmiast zastanawiając się czy naprawdę zwiał i zostawił mnie niczym zabawkę. Fajnie, że się zgodziłam, zaliczył mnie z pięć razy, można sobie iść...

Opadłam na łóżko bezwładnie. Czułam się pusta i oszukana, gdy ktoś wszedł do pokoju.

-Cześć piękna... myślałem że jeszcze śpisz -uśmiechnął się do mnie chłopak niosąc ze sobą dwa talerze z parującą jajecznicą. 

Zaskoczona wpatrywałam się w niego, gdy stawiał obok mojej lampki moją porcję, po czym przeniosłam swój wzrok na danie.

Wraz z parą uleciało całe uczucie pustki, a pojawił się głód.

-Coś nie tak? Lynn? -spytał lekko zmartwiony na co podniosłam się, po raz pierwszy ciesząc się z nieszablonowego zachowania Echa. 

-Nie nic... po prostu... nie wiem czy się na ciebie złościć za to, że grzebałeś w mojej lodówce bez pozwolenia, czy jeszcze wściekać się o to tempo, znaczy, chodzi mi o rozwój naszego "związku"... czy po prostu zlewając na wszystko cieszyć się z śniadanka do łóżka

-Nie doradzę ci w tej kwestii -mruknął rozgrzebując swoje śniadanie. 

-Wiem -westchnęłam biorąc talerz by zacząć jeść.

Przez chwilę jedliśmy w ciszy.

Nawiasem, jajecznica była naprawdę dobra, ale nie to zajmowało moje myśli. Jestem szczerze zagubiona. Przebywanie w towarzystwie Echa przestało być w jakikolwiek sposób krępujące i dodatkowo zaczynam podświadomie szukać w nim oparcia... jakby był faktycznie moim chłopakiem. 

To jest posrane.

-Echo? -musiałam zająć myśli czymkolwiek innym, ponieważ już zaczęłam tęsknić za nim, myśląc że nie mogę się tak spoufalać, czy zbliżać do niego.

-Słucham? -oderwał się od jedzenia podnosząc wzrok. Wyraźnie skoncentrował się na mnie i na tym co miałam zamiar powiedzieć.

-Dzięki za śniadanie, było pyszne -uśmiechnęłam się niepewnie odkładając pusty talerz.

-Nie ma za co -odetchnął widocznie odprężając się. -To dzisiaj przerabiamy matematykę w przód? -uśmiechnął się łagodnie.

-Tak, pewnie -bąknęłam podkulając kolana. 

-Lynn, widzę, że coś jest nie tak -powiedział po chwili obserwowania mnie. 

-Jestem zagubiona -prychnęłam opierając czoło o kolana. -Nie rozumiem tego i nie chodzi mi o matmę

-Wiem -poczułam jego dłoń na łydce -Wszystko będzie dobrze -gdy zaczął mnie po niej głaskać poczułam przyjemne dreszcze. -Nie zrobię ci krzywdy, jeśli powiesz "nie", odsunę się... -instynktownie przechyliłam się opierając o niego.

-Dlaczego to zrobiłam? Dlaczego zaczynam tęsknić gdy myślę o odsunięciu się od ciebie? 

Echo

Jej głos zaczął drżeć, więc przeniosłem swoją prawicę z jej łydki, pod jej nogi a moją lewą rękę położyłem na jej plecach. 

Podniosłem ją siadając na łóżku by móc usadowić ją na swoich kolanach.

-Teraz wiesz jak ja czułem się na początku... wiesz dlaczego byłem taki oschły przy automacie? Chciałem szczerzyć się jak posrany na twój widok. Trudno mi było utrzymać tą radość w ryzach, kiedy stałem obok. Mogłem nie podejść? Podejście to jedyna pokusa której wtedy uległem -przeczesałem jej włosy palcami. -To że jestem spokojny zawdzięczam jedynie temu, że boję się cię stracić... nie płacz. Nie odejdę... kto by chciał zostawić kogoś takiego cudownego z resztą

-Jestem desperatką? Na za dużo ci pozwoliłam, ale to takie ciężkie... moje życie to atrapa... tak bardzo chciałam żeby ktokolwiek... -wybuchnęła płaczem wtulając się w moje ramie. -Chciałam tylko poczuć się kochana

-Nie jesteś desperatką... poza tym, jeśli trafi się na kogoś odpowiedniego, to czy coś w tym złego? To, że tak bardzo pragniesz miłości jest tylko winą twoich rodziców. Z tego co wiem masz całą dwójkę, a czujesz się opuszczona... 

-Nienawidzę ich! -zaszlochała mocniej czepiając się w moje ramię. -Jestem dla nich tylko dodatkowymi kosztami, pierdołą przeszkadzającą w pracy! Jak nic żałują że się urodziłam! -jęknęła kuląc się.

-Są idiotami -westchnąłem zacieśniając objęcia. -...ale na pewno nie żałują twojego istnienia. Zaślepiła ich chora ambicja, nie wiem... szef ich ściga, może odkładają na twoją przyszłość, ale za nic nie żałują twojego przyjścia na świat. No już... nie jesteś sama... nigdy już nie będziesz sama -szeptałem kładąc się na plecach. -Kocham cię -pocałowałem ją w głowę czując jak powoli odpływa. Jest najwidoczniej krótkodystansowcem jeśli chodzi o wysiłek psychiczny, ale to chyba dobrze. 

Nie męczy się długo...

Gdy jej serce zwolniło i ustabilizowało swój rytm, powoli i delikatnie ułożyłem ją w łóżku. 

-Naukę na dziś możemy sobie odpuścić -powiedziałem do samego siebie biorąc puste talerze.

~

Mógłbym pójść do szkoły, przejść się, wrócić do domu, pomóc mojemu bratu z kacem i warsztatem, ale nie mogłem. Tak po prostu. Czułem, że powinienem pozostać przy dziewczynie, ponieważ musi mnie zobaczyć gdy się obudzi. Ot tak trochę stabilności...

Jestem zaskoczony jak bardzo złe są stosunki rodziców do Lynn. Przez dobrą godzinę, gdy prowadziłem umysłowy monolog obserwując jak moja kruszynka spokojnie śpi słyszałem ich na dole. A raczej ich serca.

Dosłownie jakby spali, ale na jawie. Słychać było tylko klikanie i miarowy oddech. Bez zmian. 

Gdy ludzie czują, myślą nad czymś intensywniej lub zmieniają zajęcie, to rytm się zmienia. Tutaj nie. Całą godzinę, jeden i ten sam... oni są jakimiś automatami? 

Dodatkowo z tego co mówiła Lynn, oni starają się to zachować. Gdy ona wytrąci ich z rytmu nie czują zakłopotania tym, że przez dobre popołudnie spędzili z twarzami w monitorach, tylko ją ganią za przeszkadzanie. 

Bezsens. Nie dziwię się, że powiedziała mi, że jest zagubiona. Nie dziwię się też, gdy nie wiedziała czy to ona jest inna, czy to cały świat zbzikował.

Przyjeżdża z takimi rodzicami do miasta, gdzie zakochuje się w niej dzikus, jej najlepsza koleżanka chce przelecieć dzikusa, a dzikus gra na dwa fronty bo boi się o to czy pewne dwulicowa suka nie zrobi jej krzywdy...

W zasadzie, w takim zoo to właśnie ona wydaje się być jedyną odmienną...

~

Lynn

Obudziłam się wypoczęta i z o wiele lepszym humorze. Przeciągnęłam się powoli od razu kierując swój wzrok na krzesło, przy którym siedział Echo przed moim płaczem.

On nadal tam był, tylko że tym razem spał z założonymi rękami i odchyloną głową. 

...Czy to na pewno bezpieczne?! 

Zerwałam się stając obok niego, nie dość że wyglądało to źle, to jeszcze boleśnie, więc nie wiedziałam co zrobić by nie stała mu się krzywda.

Byłam przerażona, ale uległo to zmianie, gdy usłyszałam jego ciche pochrapywanie. Z ciepłym uśmiechem na twarzy stwierdziłam, że w zasadzie jest nadludziem ze swoją sprawnością i to w cale nie musi sprawiać mu jakikolwiek dyskomfort. Może po prostu go obudzę?

HEJ. Brak weny, serio, pisałam i kasowałam... ale jest i z radością mogę wam coś oznajmić...

Mam "drugie opowiadanie" gdzie będę umieszczać "ogłoszenia" dotyczące mojego tempa pracy oraz nowych pomysłów (to dlatego że nie lubię przerywników w opowieści...)

Nie musicie tego gwiazdkować, utworzyłam takie coś tylko dla mojej i waszej wygody

Pewnie znacie taką sytuację: "powiadomienie! OMGOMGOMGNOWYROZDZIAŁ" a tam liebster awards... To teraz będziecie przyjmować osobno z tego osobno z tego! Do miłego! Oraz...

~Enjoy!

Psaj(E)choOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz