2. Przesłuchanie

606 45 22
                                    

Dla osoby, która nienawidzi szpitali, wydostanie się z jednego jest dosyć proste, a więc jak zaplanowałam, koło 7 rano opuściłam placówkę przymusowego upajania się chemicznymi wynalazkami i ruszyłam w stronę Baker Street.

To oczywiste, że z naszej kamienicy nic już nie zostało, ale chciałam się temu przyjrzeć, bo tak naprawdę jedyną chwilą, gdy mogłam spojrzeć na ruiny dawnego lokum było momentalne przywrócenie świadomości przed zamknięciem się ambulansu. Nie jest to nic specjalnego, dym, ogień, dużo ludzi. Jeśli chcę znaleźć panią Hudson, muszę wiedzieć w jakim stanie jest miejsce w którym ostatnio ją widziałam.

Mimo, że nie ufałam mężczyznie który rzekomo nazywał się Fredrick Collins, musiałam skorzystać z ubrań które przyniósł mi na zmianę kilka miesięcy temu. Twierdził, że wybrał te, w których najczęściej chodziłam. Na pewno mnie nie zna, te ubrania nie są moje, no i nienawidzę sukienek, a aktualnie paraduję w różowej koktajlówce.

Wysiadłam z taksówki i stanęłam na chodniku naprzeciwko kamienicy 221B. Albo tego co z niej zostało. Budynki sąsiadujące wydawały się być w konstrukcji, wszytko wyglądało modernistycznie i przemysłowo. W samym środku rusztowań i gór materiałów budowlanych było nic. Nic. W miejsce górnych pięter nastała pustka, a parter był ruiną. Ruiną która mogła posiadać informacje.

-Przepraszam, na czas reknstukcji pobliskich budynków uprawnienie wstępu na tę część chodnika mają jedynie robotnicy.- Powiedział zakłopotany mężczyzna w kasku.

-Ja...Jestem Blake Roots, piszę artykuł o wspaniałych działaniach naszego zarządu na rzecz budowania nowego, lepszego Londynu. Moja redaktor naczelna prosiła o kilka zdjęć prac unowocześniania tej dzielnicy.-Szybko wymyśliłam przykrywkę.

Nie mogłam powiedzieć że jestem mną bo napewno by mnie nie wypuścili. Wszyscy sprawiali wrażenie przerażonych moją obecnością. Zupełnie jakby ktoś zadbał żeby nikt nic nie wiedział.

-Eh.. No dobrze ale proszę zachować te ruiny poza obrazkiem, wszyscy już się na to napatrzyli przez ostatnie miesiące.-Machnął ręką i wrócił do pracy.

Wyciągnęłam telefon i zaczęłam robić zdjęcia. Co jakiś czas, gdy nikt mnie nie obserwował przechylałam kamerę na moje dawne mieszkanie. Niestety tyle co udało mi się uwiecznić byłam w stanie zobaczyć gołym okiem na żywo.

-Minęła zaledwie chwila od wybuchu a panowie już prawie skończyli. Pewnie musicie pracować dzień i noc? - Zaczepiłam kolejnego pracownika.

-Pani tak nie przesadza z komplementami, termin minął kilka tygodni temu.. - Zaczął ale jego sąsiad trącił go ostrzegawczo łokciem.

-Ale napewno pracujecie na kilka zmian. Tu musi pracować masa ludzi!-Próbowałam zdobyć trochę informacji.

-Niestety jesteśmy tylko my. Nikt inny nie chciał pracować nad tym w godzniach nocnych więc wtedy mamy przerwę. Przepraszam Panią, ale naprawdę jesteśmy zajęci. - Rzucił i odszedł w przeciwnym kierunku.

Bingo. Tak więc inwestygację przekładamy na noc. Teraz muszę szybko wrócić do szpitala, przecież nadal jestem tak chora że nie mogę uczestniczyć w procesie karnym.

Przez korki trochę się zeszło ale nikt nie wyglądał na zaskoczonego moim pojawieniem się. Mey spytała czy smakował mi obiad, myśląc że ten czas spędziłam na terenie szpitala. Odpowiedziałam jej że nie, bo niestety już nie raz przyszło mi ucztować szpitalne potrawy.

-Czy ty gdzieś wychodziłaś? - Oczywiście, musiał znaleźć się ktoś z podejrzeniami.

-Nie jest to twoja sprawa Sherlock. Byłeś dziś odwiedzić brata?-Zmieniłam temat, po tylu jego wypowiedziach zaczynam się w niego zamieniać.

-Dobrze wiesz że jest to moja sprawa. Po co mam do niego chodzić? Zależało mi na nim tylko gdy jego życie było zagrożone. Teraz pewnie opycha się babeczkami. - Rzucił zastawiając mi drogę do mojej sali.

-Przestań proszę. Nie mam do ciebie żadnego zaufania. Nie jesteś już osobą z którą mogę porozmawiać. Doceniam twoje wsparcie, ale z każdym dniem mam wrażenie że jesteś przeciwko mnie. Mam kilka spraw które muszę uporządkować zanim zgniję w celi. Do zobaczenia panie Holmes. - Powiedziałam niemożliwie zimnym tonem.

Zależało mi na nim. Jednak nadal nie mogłam pogodzić się z jego reakcją na moją zemstę. Z jednej strony nie przeżyłabym gdyby nie przetrwał wybuchu ale z drugiej... To ułatwiłoby mi życie. Nie wiem, czy powinnam zostać przy jego boku i chronić go przed samym sobą, czy zapomnieć o nim i rzucić się w moją zabójczą przeszłość.

***
Dajcie mi znać co chcecie zobaczyć w następnych rozdziałach. Macie pomysły na nowe wątki?

Czy odpowiada wam długość rozdziałów?

Chronić, czy Zabijać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz