Już po kilku minutach stałam przed niewielki, zdobionym w stylu klasycystycznym, budynkiem. Nie było jeszcze bardzo późno, ale musiałam się spieszyć.
-Dzień dobry, ja dzwoniłam wcześniej w sprawie odczytu. Czy mogę już wejść? - Zapytałam elegancko ubraną kobietę na recepcji.
-Proszę podać mi swoje nazwisko, dzwoniła pani dzisiaj? - Przyjrzała mi się i otworzyła notatnik.
Spojrzałam szybko do środka, były tam zapisane nazwiska ludzi, którzy naprawdę dzwonili. Przeczytałam identyfikację kogoś umówionego na jutro.
-Jestem Keila Brelen. Dzwoniłam kilka dni temu. - Odpowiedziałam przyjaźnie się uśmiechając.
-Oh, jest pani zapisana na jutro, ale nie ma dużego ruchu, proszę wchodzić. - Powiedziała wskazując mi drzwi.
W docelowej "bibliotece" kręciło się kilka osób. Usiadłam przy pierwszym komputerze i zabrałam się do pracy. Baker Street 221B.
I: Baker Street 221B, Londyn, Anglia, Wielka Brytania
Obecny właściciel: brak
Poprzedni Właściciele: brakPod spodem wypisane były też informację o dacie oddania do użytku, ale w całym dokumencie nie widniało nawet jedno nazwisko. Wydrukowałam całą stronę i podeszłam do mężczyzny za biurkiem. Potrzebowałam realnego dowodu, że nie podrobiłam informacji. Muszę tylko odwrócić jego uwagę i przybić jedną pieczątkę.
-Dobry wieczór, nie nudzi się to panu samemu? Taka ładna noc i taki przystojny mężczyzna siedzi tutaj sam. - Rzuciłam opierając się o blat.
-Nie potrzebuję towarzystwa. Potrzebuje pani czegoś? - Zapytał nie odwracając wzroku od komputera.
Być może myślicie, że mój plan nie wypalił. Ale to też zadziała, on nie będzie teraz chciał na mnie patrzeć, żeby nie złapać ze mną kontaktu wzrokowego.
Zaczęłam coś jeszcze klepać, żeby zagłuszyć jakiekolwiek dźwięki wydobywania pieczątki z przeciwnej strony biurka i szybko opuściłam placówkę.
Teraz tylko Molly i mogę wracać do szpitala. Albo tak mi się wydawało, dopóki nie zadzwonił mój telefon.
-Jeśli Hudson nigdy tu nie mieszkała, czy pan Collins również lubił nosić spódnice? Zakładam też, że jest też pasjonatem robótek ręcznych. Co znalazłaś ty? - Powiedział zadyszanym głosem Sherlock.
-Baker Street 221B aktualnie jest nabyta przez nikogo. I nigdy nie była niczyją własnością. Kieruj się w stronę kostnicy. - Odpowiedziałam wsiadając do taksówki.
-Już tu jestem. Ty powinnaś wracać do szpitala. - Rzucił i zanim mogłam odpowiedzieć, zakończył połączenie.
-Czy ty sobie..?! - Krzyknęłam do telefonu i zauważalnie poruszyłam kierowcę.
Przechyliłam głowę do tyłu i kazałam mu zmienić destynację. Gdy już chciałam się odprężyć, telefon znów zadzwonił.
-Wracaj natychmiast na salę. Zebrało się tu kilku policjantów, myślę że nie będzie to przyjemne spotkanie. - Usłyszałam zaniepokojoną Mey.
Dobrze wiedziałam że rozprawa była zaplanowana na kilka tygodni do przodu. Nie było potrzeby trzymać mnie tyle czasu w areszcie, bo mój stan fizyczny nie był jeszcze dobry.
Podeszłam pod drzwi mojej sali, dało się usłyszeć szepty. Pokój wypełniony był ludzmi. Powoli weszłam do środka i od razu głosy ucichły. Jeden z mężczyzn wysunął się naprzód i wyciągnął do mnie rękę.
-Nazywam się Michael Lucas. Jestem dzielnicowym terenu na którym znajduje się szpital. Moim zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo obywateli przebywających w tej okolicy. - Powiedział bardzo pewny siebie starszy człowiek.
-Miło mi? Abigail Evans, czy jest jakiś problem? - Nadal nie wiedziałam co tu robi.
-Dostałem zgłoszenie iż część pacjentów nie czuje się bezpiecznie przebywając w pani towarzystwie. Dbając o dobro ogółu, zostaliśmy zmuszeni przenieść panią do przychodni przywięziennej do czasu rekonwalescencji. - Odpowiedział wyciągając kajdanki.
-Jest pan pewien? Nie jest to pomyłka? Staram się nie nawiązywać kontaktu z innymi pacjentami. Czy te kajdanki są konieczne? - Nie rozumiałam komu przeszkodziłam.
-Niestety tak. Jest pani jedyną pacjentką z takimi zarzutami w świetle prawa i nie ma innych rezydentów z wykroczeniami prawnymi tego stopnia. - Powiedział i wyciągnął ręce w moją stronę.
Zdążyłam tylko przekazać zamkniętą kopertę z dokumentami, które wydrukowałam, Mey, żeby dała je Sherlockowi. Ktoś wie, co planujemy i chce to za wszelką cenę zsabotować. Przeniesienie do całkowicie zamkniętego zakładu może utrudnić mi pracę, ale napewno jej nie zatrzyma. Postaram się o szybszy proces sądowy, a potem... Sherlock będzie radził sobie sam.
***
Jestem teraz w długiej podróży samochodem, więc rozdziały pojawiać się będą co 2-3 dni koło godziny 18.Jeśli macie jakieś uwagi/wskazówki/skargi śmiało piszcie w komentarzach lub wiadomościach prywatnych.
CZYTASZ
Chronić, czy Zabijać?
FanfictionKontynuacja "Kochać, czy Uciekać?". Po śmierci Jima wszystko powinno wrócić do normy, prawda? Abigail naprawia złamane prawa, Mycroft znów nabrał apetytu na pączki, Sherlock biega po Londynie i straszy dzieci, John próbuje za nim nadążyć, Mary jest...