3. Czy Mogę Mu Zaufać?

1K 78 10
                                    


Patrzyłem na niego niepewnie, nie umiejąc wydusić z siebie ani jednego słowa. Od chrząknął aby za chwilę przerwać niezręczną ciszę.

- Powiesz mi w końcu co tu się odpierdala!?

Kiedy uniósł na mnie głos nie powiem lekko się przestraszyłem. Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze z płuc.

- Niewiem od czego zacząć....
- Najlepiej od początku.

Klasycznie. Nie ufałem mu, czego nie ukrywałem. Spuściłem głowę w dół aby nie widział łez spływających po moich policzkach. Zacząłem spokojnie, lecz z czasem głos załamywał mi się coraz bardziej. Słona ciesz wypływała z moich oczu opadając, zakryłem je rękoma. Nie chciałem żeby widział mnie w takim stanie. Kiedy zakończyłem mu już opowiadać nic nie powiedział. Cholernie się bałem, że mnie wyrzuci i wyśmieje. To co się stało bardzo mnie zaskoczyło. Objął mnie delikatnie, uważając przy tym aby przypadkiem nie dotknąć żadnego z siniaków. No nie udawało się, ale wiecie same jego intencje były dla mnie szokujące.

- Ej głuptasie. Nie musiałeś mi mówić o tym wszystkim jak nie chciałeś.

Jego słowa działały na mnie kojąco. Nieświadomie wtuliłem się w jego tors. Czułem się bezpiecznie. Chwila, chwila!!! Jak to nie musiałem!!? Spojrzałem na niego z wielkim WTF wypisanym na twarzy. Na co ten tylko się uśmiechnął.

- Jak to nie musiałem?

Powiedziałem lekko zachrypniętym głosem.

- Chciałem tylko wiedzieć jak to możliwe, że byłeś przed chwilą kotem. Przepraszam pół godziny temu.

Odskoczyłem od niego jak oparzony. Na samą myśl o tym jak długo mnie przytulał aż poczerwieniałem ze wstydu. Usłyszałem jego cichy śmiech.
- Oj no koteczku do twarzy ci w czerwonym.
- Może nie zauważyłeś ale nadal
siedzę całkiem nagi, a ty mnie przytulałeś przez ten cały czas.
- A no tak. Zapomniałem.

Ach, ten uśmiech bymł zabójczy.

- Dobra księżnisia. Czekaj tu a ja ci przyniosę jakieś ubranie. Ale zaraz potem chce usłyszeć wyjaśnienia.

Zamrugałem kilka krotnie z zaskoczenia. Przecież ja sam sobie nie umiem tego wyjaśnić, a co dopiero jemu!!! Chwilę później pojawił się przy mnie z przygotowanymi ubraniami. Żółtą koszulką i czarnymi dresami. Wziąłem je od niego, na co ten tylko się uśmiechnął. Znowu to robi!!! Wskazał mi łazienkę abym mógł się w niej ubrać.

Duża wanna, prysznic, wielkie lustro. No wiecie typowa łazienka bogatego człowieka. Spojrzałem tylko w lustro i przeżyłem szok. Na mojej twarzy nadal widniały czerwone wypieki.

- Kurwa.

Przeklnąłem cicho. Sam niewiem dlaczego tak reaguje. Jego dotyk i słowa mnie uspokajają. Chola, chola Haruka!!! O czym ty myślisz!!! Jestem chyba zdrowo rąbnięty, że gadam sam ze sobą. No trudno. Pospiesznie ubrałem się w ciuchy Nanase i wylazłem z pomieszczenia. Na kanapie nadal siedział Ren czekając na wyjaśnienia. Dobra, raz kozi śmierć (tak w sumie to ja mam dziewięć żyć ale ciii).

- No więc?

Zapytał zaciekawiony blondyn .

- Sam niewiem.
- Żartujesz sobie?

Zapytał z niedowierzaniem.

- Jakoś nigdy mnie to nie interesowało.
- Spoko.

Zakończył rozmowę jakby od nie chcenia. Byłem mu trochę wdzięczny, a nawet bardzo. Niespodziewanie przybliżył swoją twarz do mojej tak, że prawie stykaliśmy się nosami. Czułem jak cała twarz mnie piecze. Na co on tylko zachihotał (niewiem jak to się pisze).

- Jak dłużej się z tobą porozmawia to naprawdę jesteś strasznie uroczy.
Miałem ochotę zetrzeć z tej jego twarzy ten uśmieszek.
- A ty nie jesteś taki wkurwiający jak myślałem.

Po chwili zdałem sobie sprawę co powiedziałem i szybkim ruchem ręki zakryłem usta. Blond włosy stał w lekkim szoku po czym oddalił lekko swoją twarz.

- Oj Haru, Haru. Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.

Siedzieliśmy w milczeniu na kanapie. Niezręczna cisza panowała wokół nas.

- Ale wiesz, że możesz już zabrać tą rękę?
- Sory....
- Za co?
- Odwal się. Tak se powiedziałem. OK!!?
- Naprawdę coraz bardziej cię lubię. Wracając do prawdziwego problemu... Co zamierzasz z tym zrobić?
- Chcę tam wrócić...
- Pogrzało cię!!?

Chwila co? Czy on właśnie próbuję mi przeszkodzić?

-Najpierw trzeba zawiadomić policję idioto.
- Czy tego chcesz czy nie, ja i tak tam wrócę.
- Dobra.

Czas stop! Czy on ma jakieś rozdwojenie jaźni czy co! Najpierw próbuje mnie zatrzymać a teraz pozwala mi iść. Coś tu jest nie tak. Zaczął iść w stronę drzwi. Otworzył szafę znajdującą się w korytarzu i wyjął dwie kurtki. Jedną rzucił w moją stronę, a drugą założył na siebie. Uniosłem lekko brew w akcie zdziwienia.

- Co ty wyprawiasz?
- No przecież chciałeś tam iść. Prawda?
- No tak... Tyle, że bez ciebie.
- O nie, nie koteczku. Nigdzie się beze mnie nie ruszysz. Jedziemy do twojego domu i w między czasie zadzwonisz na policję.
- Ale po jaką cho...
- Ksieżnisia, tylko bez żadnych ale. Zrozumiano?

Niewiem dlaczego, ale się zgodziłem. Naprawdę jestem aż tak naiwny? Może jednak warto mu zaufać... Tak naprawdę to nigdy z nim nie odbyłem luźnej rozmowy.

...........
Kolejny rozdzialik specjalnie dla was. Trochę mi się nudziło w szkole no i wyszło, jak wyszlo. Do następnego 😘

~ Kiwi_li <3

Szczęście w nieszczęściu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz