Minął już tydzień od zaginięcia Haruki. Niewiem dlaczego ale strasznie mi go brakuje. W szkole jestem nieobecny co nie uszło uwadze nauczycieli. Przyjaciele starali się coś z tym zrobić, nie miałem ochoty na ich towarzystwo. W mojej głowie znajdował się tylko i wyłącznie on. Nie chciałem marnować czasu na imprezy czy coś w tym stylu. Muszę go znaleść za wszelką cenę.
Sięgnąłem po telefon. Jak wspomniałem mój wuj pracuje jako detektyw. Szczerze chyba powinni go zwolnić bo nic dalej nie znalazł ;-;. Tak wiem, że to mafia no ale zrozumcie mnie!!! Tak czy inaczej, miałem w sercu nadzieję, że jednak coś znaleźli.
- Halo?
- Cześć młody. Mam dobre informacje...
- No dalej, mów już!!!
- Jakbyś mi nie przerywał to bym ci powiedział gówniarzu!!!
- Przepraszam, ale przecież wiesz jakie to dla mnie ważne.
- Tak, wiem. Za jakieś 15 minut przyjadę po ciebie. Mamy już pewność gdzie się znajdują. Musisz mi jednak obiecać, że co kolwiek się niestanie będziesz słuchał moich poleceń. Zgoda?
- I ty się jeszcze pytasz!? Jasne, że zgoda!!!
- Do zobaczenia Ren.
- Ta, do zobaczenia wujku.
Byłem szczęśliwy na myśl o tym, że znajdziemy Kokoro. W końcu zobaczę te jego piękne oczy, dotknę tych miękkich i pachnących włosów (dobra, dobra wszyscy wiemy, że chcesz dokończyć to co zacząłeś).
Wystrzeliłem z domu jak torpeda. Byłem strasznie podekscytowany jak i zdenerwowany. Chwilę później przyjechał mój wujek. Jechaliśmy główną drogą do miasta. Na twarzy miałem wyraźnie wyrysowane WTF. Bo w końcu helo!!! To mafia co oni mają robić w środku mias... Dobra, przyznaję to ma sens.
Zatrzymaliśmy się przed dużą kamienicą. Wyglądała na opuszczoną. Czekały już tam radiowozy policyjne. Widziałem jak paru z funkcjonariuszy wchodzi do środka budynku. Spojrzałem w stronę wujka. Już chciałem się zapytać czy mogę iść tam z nimi, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Mamy tutaj do czynienia z mafią. To jane, że mnie tam nie wpuszczą muszę tylko wykazać się cierpliwością. W sercu czułem niepokój. Bałem się, że coś mu się mogło stać. Wujek tylko położył swoją rękę na moje ramię, posyłając mi uspokajający uśmiech. Odrazu zrozumiałem, że chciał mi dodać otuchy ale równocześnie dał mi znak iż również tam idzie.
........
HARUKALiczne rany na moim ciele nie przestawały krwawić. Każdy ruch sprawiał mi ból. Dlaczego nie przychodzi? Gdzie jesteś Ren? Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Traciłem wszystkie nadzieje na przeżycie.
Do pomieszczenia wszedł jeden z moich oprawców. Oczy już od jakiegoś czasu miałem odsłonięte abym wszystko widział. To był chyba ich szef. Miał kruczo-czarne włosy i brązowe oczy. W ręce miał skalpel chirurgiczny. Jebany psychol. Ciekawe co dziś wymyśli.
- No witaj. Cieszę się, że jeszcze żyjesz. Więcej zabawy.
Spojrzałem na niego z pogardą. Więcej zabawy mówisz? Mam nadzieję, że kiedyś sam tego doświadczysz.
- Oho, ho. Co to za wzrok? Wydłubać ci te piękne oczęta?
Zbliżał się do mnie z wyciągniętym narzędziem. Usłyszeliśmy strzały. Wyglądał na poddenerwowanego. Myślicie sobie, że mi odpuścił? O nie, nic z tych rzeczy. Jednym szybkim ruchem wbił mi nóż w brzuch. Krew spływała moim brzuchu, dając mi do zrozumienia, że zbliża się mój koniec.
- Jednak nici z zabawy. Miłego umierania.Nieświeże, że ostatnie co w życiu usłyszę to właśnie te słowa. W głowie rozbrzmiewały mi głos ojca.
,,Haru teraz albo nigdy. Dasz radę wierzę w ciebie. Porzuć strach, pomysł o kimś na kim ci zależy. "
Kiedy byłem mały, tata motywował mnie właśnie tymi słowami. A ta sytuacja tego wymagała. Musiałem w końcu się przemienić. Zamknąłem oczy. Wyobraziłem sobie Rena. Jego piękny uśmiech przeznaczony tylko dla mnie. Nasz pocałunek. Zależy mi na nim, i niechce go stracić. Poczułem lekkie mrowienie. Wiedziałem co to oznacza. Zmieniałem się. Przemiana zakończyła się dość szybko. To była moja szansa, aby uwięzić tego skurwiela, a co najważniejsze mogłem zobaczyć Nanase. Ruszyłem czym prędzej przed siebie. Przed drzwiami zmieniłem się w swoją ludzką postać aby zamknąć mu drzwi przed twarzą. Jego zdziwienie? Bezcenne B).
Kociej postaci przemierzałem korytarze. Ból bieda wsobny spokoju. Chlałaś strzałów rozrywał mi głowę od środka. Wszedłem do jakiego pomieszczenia. Były tam moje ubrania. Nie wnikam skąd moje ubrania się tu wzięły (tak w celi leżał nago). Ubrałem się, choć szli mi to opornie. Moje zmysły były nadAl wyostrzone. Poczułem jego zapach. Powoli ruszyłem w jego stronę. W głowie miałem tylko Rena. Jestem coraz bliżej. Już otwieram drzwi. Czuję jak robi mi się słabo. Dam rade. Nie poddam się, by chociaż na chwilę go zobaczyć. Upadłem na chodnik. Usłyszałem krzyk Nanase. Delikatnie się uśmiechnąłem. Czułem jak mnie podnosi, tak, że teraz widzę jego twarz. Wyciągnąłem dłoń w jego stronę. Chciałem znowu go dotknąć. Cholernie za tym tęskniłem.
- Oj!!! Haruka, karetka jest w drodze wytrzymaj.
W jego oczach było widać łzy. Głos mu się załamywał z każdym kolejnym słowem.
- Już dobrze Ren. Jestes tutaj przy mnie, i tyle mi wystarczy.
W tym momencie wszystkie siły mnie opuściły. Przed oczami miałem ciemność. Dźwięki docierały do mnie jakby zza ściany. Czy to koniec?
....
AUTORHaruka po miesiącu śpiączki farmagologicznej został z niej wybudzony przez lekarzy. Jakbyście wydzieli minę Rena. O mało sam się nie przyczynił do śmierci ukochanego po przez uduszenie.
Aktualnie nasi bohaterowie mieszkają razem. A te stare przeżycia przypominają im tylko blizny. Jakby to im przeszkadzało. Są razem szczęśliwi. Każda chwila która ze sobą spędzają jest dla nich wyjątkowa. Już dawno wypowiedzieli sobie te słowa ,, Kocham cię". Rodzice Nanase na początku podchodzili sceptycznie do związku ich syna ale z czasem sami się przekonali. Bo jaki widok jest piękniejszy od uśmiechu osoby której się kocha? Żaden.
.......
I koniec. Mam nadzieję, że się podobało. Dziękuję wszystkim co do trwali do końca. Wiem, że czyta to niewiele osób ale zawsze coś.
Kocham was!!!!~ Kiwi_li <3
CZYTASZ
Szczęście w nieszczęściu
Teen FictionGłównym bochaterem jest Haruka Kokoro. Jest szesnastoletnim kotołakiem i razem ze swoim ojcem mieszka w małym domku Niedaleko miasta. Co jeśli jego tata ma przednim jakieś tajemnice? Kto mu pomoże w ciężkich chwilach? Czy niedawny wróg może się stać...