4. Zbrodnia Idealna

985 69 8
                                    

  Wyszliśmy przed dom gdzie czekał na nas już zaparkowany czerwony sportowy samochód. Chwilę stałem w bezruchu. Czy to ma być jakiś żart? Naprawdę mamy zamiar jechać tym autem?

- Wskakuj Kokoro.

Nie zauważyłem nawet kiedy blondyn Znalazł się przy samochodzie. Pospiesznie poszedłem w jego stronę aby za chwilę wejść do pojazdu. Wygodnie usiadłem na fotelu i czekałem aż odjedziemy. Kurwa. Przeklnąłem w głowie swoją głupotę po czym zapiąłem pasy. Nanase chyba cudem powstrzymał się od śmiechu. Co ja poradzę, że tak żądło jeżdżę samochodem. Stwierdziłem, że lepiej jak osobiście odwiedzimy komisariat, na co blondyn tylko polował głową i ruszyliśmy w drogę. Bardzo się denerwowałem, a jednocześnie bałem. Bałem się, że mnie zignorują, nie uwierzą mi. Otuchy jednak dodawał Ren. Sama jego obecność, jako już wspominałem działał na mnie uspokajająco.

Kiedy przyjechaliśmy na miejsce czułem jakby serce miało mi wyskoczyć z piersi. Powoli tłumaczyłem funkcjonariuszowi całą sytuację, oprócz momentu przemienienia się w kota. Był trochę zdziwiony, że udało mi się tyle przebiec, ale tłumaczyłem się adrenaliną. Chyba nawet mi uwierzył bo nie zadawał więcej pytań. Powiedział tylko, że patrole policyjne zostały już wysłane na miejsce. Opuściliśmy budynek i udaliśmy się w dalszy punkt ,, podróży ".

Cały się trząsłem ze strachu. Wszystkie wspomnienia powracają.

- Ej Haru, wszystko OK?
- Tak, dlaczego pytasz?
- Wiesz... Cały się trzęsiesz, więc pomyślałem, że coś jest nie tak.
- Jest OK. Nie musisz się martwić.
- Nie muszę, ale mogę.

Stop, stop, stop!!! Chyba naprawdę jest coś ze mną nie tak. Tak wiem, że już wcześniej się o mnie martwił, ale to... Dobra macie mnie, niewiem co mam sobie pomyśleć. Powoli dojeżdżaliśmy na miejsce. Przejeżdżaliśmy koło dobrze mi znanych drug. Do oczu zaczęły mi napływać łzy. W tym momencie myślałem tylko o tym, że już nigdy nie zobaczę mojego taty. Dotarliśmy na miejsce. Dom był odgrodzony biało-czarną taśmą policyjną. Wysiadłem jak najszybciej z samochodu i podszedłem do jednego z policjantów.

- Przepraszam.
- Nie teraz. Nie widzisz, że jestem zajęty?

Był wysokim brunetem o czarnych oczach. Ale huj z tym. Co on sobie niby myśli? Stoi koło tej pieprzonej taśmy, popijając kawkę i jeszcze ma do mnie wąty, że mu ,,przeszkadzam".

- Jam sprawę.

Powiedziałem jak najspokojniej.

- Szczeniaku czy ty nie słyszałeś co przed chwilą powiedziałem?

- Tak się składa, że tu mieszkam i mam prawo żądać o wyjaśnienia.

Dowiedziałem się, że..... No właśnie. Nic się nie dowiedziałem, a oni sami nic nie znaleźli. Podobno była to tak zwana zbrodnia doskonała. Zero śladów, zero poszlak. Po paru godzinach odpuścili sobie i zwinęli się spowrotem na komendę.

W końcu mogłem wejść do środka. Stanąłem przed drzwiami wejściowymi. Nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Po paru chwilach poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Zwróciłem głowe w stronę Nanase, byłem mu naprawdę wdzięczny, że był tu ze mną. Chwyciłem klamkę i pociągnąłem za drzwi. Polazłem.do swojego pokoju z nadzieją, że coś znajdę, i rzeczywiście tak było. Otwierając biurko w oczy rzuciła mi się koperta z napisem ,,UV". Schowałem ją do kieszeni i położyłem się na łóżku. Leżałem tak przez krótszą chwilę, aż w progu drzwi ujrzałem Rena. Podniosłem się do siadu i spojrzałem mu prosto w oczy.

- Wiesz... Dziękuję ci za wszystko, ale możesz już jechać do siebie.

Powiedziałem nieśmiało. Tak naprawdę nie chciałem się sobie przyznać, ale fajnie by było jakby został ze mną.

- Już ci raz coś mówiłem, nigdzie się beze mnie nie ruszasz. Wiesz, że to działa w dwie strony?

- Co przez to rozumiesz?

- Poprostu wracasz ze mną koteczku.

- Żartujesz sobie?

- Wyjaśnię ci to tak. W tym domu zostało popełnione MORDERSTWO. I jest wielka możliwość, że wrócą tutaj. A w konsekwencji może coś ci się stać.

- Ale jest też możliwość, że jak zostanę z tobą to może ci się coś stać. A nie chcę tego.

Ostatnie zdanie wypowiedziałem prawie szepcząc, ale chyba i tak usłyszał bo zaraz znalazł się koło mnie i delikatnie objął.

- Dobra. Zrobimy tak, spakujesz teraz to co ci jest potrzebne i wrócimy do mnie. Ok?

Wtuliłem się w niego mocniej czując jak łzy wyciskały się z moich oczu.

- To chyba znaczy tak.

Miał rację. Cieszyłem się, z jego słów.

Po kilku minutach byłem gotowy na odjazd. Rozejrzałem się ostatni raz po mieszkaniu i udałem się w stronę auta. Włożyłem torbę do bagażnika i zająłem miejsce w środku pojazdu. Tak tym razem pamiętam o pasach. W mgnieniu oka znaleźliśmy się na miejscu. Nanase wziął mój bagaż i zaniósł do jakiegoś pokoju. Ja natomiast zająłem miejsce na pomarańczowej kanapie.

- Masz na coś ochotę? Picie? Jedzenie?

- Jasne.

- To może jajecznica i sok pomarańczowy?

Uśmiechnąłem się tylko w jego stronę a ten już powędrował do kuchni. Zacząłem tonąć w swoich przemyśleniach. Co oznacza ten napis ,,UV" na kopercie. Dlaczego mój ojciec został zamordowany? Czy uda mi się znałeść odpowiedź na wszystkie nurtujące mnie pytania? Oczy same mi się zamykały, a ja udałem się w objęcia Morfeusza. Ale obiecałem sobie, że odnajdę sprawcę. Bo dla mnie nie istnieje takie coś jak zbrodnia idealna. Zawsze coś się znajdzie, co nieraz udowodniła nam historia.

.........

Mam nadzieję, że się podoba. Rozdział został napisany jak zwykle w mojej ukochanej szkole. Do zobaczenia niedługo!!!

~ Kiwi_li <3

Szczęście w nieszczęściu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz