Rozdział 3

113 10 2
                                    

6:42. Wstałam z łóżka przy okazji odsłaniając okna i skierowałam się w stronę garderoby. Zabrałam ze sobą ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic, przebrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Idealny początek dnia! Zadzwonił do mnie telefon. Pewnie Kuba. Rzeczywiście. Odbieram.

- Tak?
- Gotowa na naszą akcję? - pytanie!
- Jasne.
- No to świetnie, tylko jest jedno "ale"...
- Boję się, ale mów.
- Okazało się, że Mateusz wyleciał o trzeciej rano i możemy zrobić akcję wcześniej.
- Teraz mi o tym mówisz!?
- Miałem dzwonić o drugiej, od razu jak się dowiedziałem? Zabiłabyś mnie za to!
- Dobra, może i masz rację, ale... Ok, zabiłabym Cię - zaczęliśmy się śmiać.
- To przekaż Martynie. Proszę.
- No spoko. Luz. Bez problemu.
- Napisz aby później czy robimy akcję wcześniej, czy tak jak było.
- Dobra, narazie.
- Pa.

Napisałam Martynie, że możemy zrobić akcję trochę wcześniej niż planowaliśmy. Będę czekać za odpowiedzą zapewne dwugodzinną.

Przeszłam do kuchni i zrobiłam płatki. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam spożywać posiłek. Usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS'a. Sprawdziłam to. Kuba napisał mi czy może mnie odwiedzić. Jasne, zawsze. Po wysłaniu wiadomości otrzymałam kolejną, że mój przyjaciel będzie u mnie za około 20 minut. Zaśmiałam się i napisałam, iż ma wejść tarasem.

***

Przechodząc z kuchni do salonu słyszę pukanie w okno. Obracam się.

- Hej. - podskoczyłam. Widać, Kuba ma dziś dobry humor i ochotę na straszenie ludzi.
- Cześć cwelu. - uśmiechnęłam się.
- Bawimy się w wyzwiska, ziemniaku?
- Zawsze jest taka możliwość. - śmiejąc się usiadłam na kanapie w salonie. - Siadaj. - poklepałam miejsce obok siebie.
- Oglądamy coś? Kontaktowałaś się z Martą?
- Pisałam. Z godzinę musisz jeszcze poczekać na odpowiedź. - prawdziwe - A jeśli chcesz coś obejrzeć, to przykro mi, ale nie mam żadnego filmu czy czegoś do obejrzenia.
- Zawsze masz cycki. - zaczęliśmy się śmiać.
- Co prawda to prawda.

Nasza rozmowa nie trwała długo, bo po chwili już mieliśmy telefony w ręce i otwarty dymek naszej konwersacji na Messengerze. XXI wiek... Patrzę. Cuda się jednak zdarzają. Martyna odpisała. Ustaliliśmy, że akcja odbywa się nawet o 17:30. Wszyscy przygotowani. Teraz tylko wybije dana godzina i odwiedzamy Mateusza.

- Kuba, rusz dupę! Idźmy gdzieś. - wydarłam się chyba na całe osiedle.
- Co mówiłaś? Ogłuchłem. - wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Idźmy gdzieś.
- Mam pomysł. Ufałaś mi. Nadal ufasz?
- Jasne. Prowadź! - zamknęłam oczy i podałam rękę Jakubowi.
- Miejmy nadzieje, że Ci się spodoba.

Wyszliśmy z domu. Cały czas moje oczy były zamknięte. Wsiadłam do auta mojego przyjaciela i ruszyliśmy. O dziwo byłam spokojna, ale to pewnie kwestia czasu... Nagle samochód gwałtownie się zatrzymał, a ja uniosłam powieki. To tylko jakiś palant przebiegający przez ulicę. Nie ma co się przejmować. Kuba ruszył i powiedział, że mam nie podglądać. Skinęłam głową i znów przymknęłam oczy. Po chwili zmógł mnie sen... Reszty drogi nie pamiętam.

***

- Panie władzo, naprawdę ten towar nie należy do mnie! Niech Pan pyta mojej znajomej!

Zerwałam się ze snu i przerażona spojrzałam w bok. Ten debil tylko się śmiał z mojej reakcji na "zatrzymanie".

- Nie śmiej się tak, bo Ci się silnik zatrze. - wywróciłam oczami i popatrzyłam przed siebie.
- Jesteśmy na miejscu. Zamknij jeszcze na chwilę oczy.

Posłuchałam mojego przyjaciela. Chłopak okrążył auto i pomógł mi wyjść ze środka pojazdu. Chwyciłam jego rękę, kierując się z nim w obrany punkt. Szliśmy w totalnej ciszy. W końcu dostałam pozwolenie na otwarcie oczu. Zamurowało mnie. Nagle przed moimi oczami ukazało się wspomnienie pierwszego spotkania. Po tym wydarzeniu byłam szczęśliwsza. W sumie? Mając takiego kogoś obok siebie, zawsze dopisuje Ci dobry humor i szczęście. Popatrzyłam w oczy Kuby. Przytuliłam go. Po chwili poczułam, że mulat odwzajemnił gest. Zrobiłam kilka kroków w tył. Podeszłam do Jakuba i podałam mu rękę.

- Juliett.
- Jakub.
- Miło mi.
- Mi również.
- Często tu bywasz?
- Staram się bynajmniej. A Ty? Jesteś nowa w okolicy?
- Można tak powiedzieć.

Obydwoje po odegraniu sceny pierwszego spotkania, usmiechnęliśmy się do siebie. Było to wspaniałe uczucie poznać wtedy, taką osobę jak Kuba!

- Mogę Cię o coś poprosić, póki tu jesteśmy.
- Zawsze.
- Opowiedz mi więcej o sobie. Jakaś tajemnica, ważny fakt, przyjaciele, rodzina.
- Od czego mam zacząć?
- Zacznij od samego początku. Chętnie posłucham. - z uśmiechem na twarzy, popatrzyłam na chłopaka.
- Wszystko zostało zapoczątkowane w 1999 roku...

Jakub opowiedział mi całą swoją historię od narodzin do teraźniejszości. Starał się trzymać szczegółów. Dowiedziałam się prawdy o Mike'u, której ja sama nawet nie znałam. To mi się przyda. Na pewno.

- Cieszę się, że mimo wszytkich trudów nie zrezygnowałeś i jesteś gdzie jesteś.
- Jestem szczęśliwy ze swojego osiągnięcia. Ale... Zajmuje się też muzyką.
- Wow! To świetnie.
- Rapuje. W sumie... To nie tylko ja.
- A kto jeszcze?
- Z kilkoma chłopakami z gangu powstał zespół ABG.
- ABG? To skrót?
- Tak. Cała nazwa to AngelBoyzGang.
- W Europie o Was słyszałam! Tam wasz zespół jest popularny.
- Niech będzie! Teraz ja mam prośbę, a zarazem pytanie.
- Mhm?
- Możesz mi mówić Merghani? Przyzwyczaiłem się.
- Dobrze Merghani.
- Dzięki. - zaśmialismy się.

- Którą tam masz godzinę? - zapytałam.
- Dopiero 14:23.
- To zabierz mnie do domu bo jestem głodna, a w drodze powrotnej opowiem Ci więcej o sobie, zgoda?
- Zgoda.

Kierowaliśmy się w stronę wyjścia z opuszczonej budowy. Chętnie też bym coś opowiedziała o sobie Merghaniemu. Merghani. Cudnie brzmi. Pasuje do Kuby ta ksywka idealnie. Mimo to musiałam odwdzięczyć się mu za opowieść o jego życiu.

- Moja historia zaczęła się dokładnie 16 kwietnia 1998 roku. Przyszłam na świat jako mały szkrab. Mama opowiadała mi zawsze, że po narodzinach cały szpital mnie słyszał.
- Do teraz tak zostało. - zaśmialiśmy się i kontynuowałam opowieść.

Po niedługiej chwili opowiadania o moim życiu, zaparkowałam przed willą. Powiedziałam Kubie, że resztę opowiem mu kiedy indziej. Zgodził się.

Zadzwoniliśmy po Martynę, że ma się szykować już, bo później nie zdąży. Pośmiałam się z nią przez telefon oraz poszłam zjeść obiad z Jakubem. Gdy zjedliśmy posiłek usiedliśmy na kanapie w salonie i zaczęliśmy grać na konsoli.

- Ej Kuba! Opowiem Ci dowcip.
- No, dajesz.
- Cycki.
- Nie łapie.
- I nigdy nie złapiesz!

Po chwili posypały się salwy śmiechu.

_______________________________
Mam nadzieję, że się podoba! 😇 Jest to jeden z rozdziałów, nad którymi musiałam trochę posiedzieć i pomyśleć 😉 Chciałabym także podziękować Martynie za piątkową rozmowę. 💕 Jeśli znaleźliście jakiś błąd to piszcie, poprawie to. Jak na moje zdolności to nawet dużo. XD

Pozdrawiam cieplutko
~Kseniowska

COME BACK | ABG |   [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz