Rozdział 4

93 8 0
                                    

Siedzieliśmy z Kubą w samochodzie, czekając za Martyną. Już dawno powinna wyjść, jednak nadal jej nie widać. 17:26. Cztery minuty. To mało, jeżeli chodzi o zajechanie do Mateusza. Nagle wychodzi z domu i pochodzi do auta.

- Ponad dwadzieścia parę nieodebranych połączeń i chyba z tysiąc wiadomości. Sterczymy tu z Kubą od 16:50. Co tak długo robiłaś!? - Chyba nie zdążymy.
- Słuchaj no przepraszam. Szukałam jeszcze kilku ważnych rzeczy w piwnicy.
- Ehh, jedziemy. - odpaliłam silnik.

Z piskiem opon opuściliśmy teren i z prędkością 170km/h jechałam przez miasto. Kilka zakrętów, trochę prostej drogi i jesteśmy na miejscu. 17:33. Ok, zdążymy.

- Dokładnie, o ktore mają przyjechać?
- Coś koło 19:00. - Kuba miał chwilę zawachania.
- Dobra, idziemy.

Wzięłam pęk kluczy z dłoni Merghaniego, otwarłam drzwi i szybko przebiegłam dom aby upewnić się czy nikogo nie ma. Pustki.

- Czysto. Ja biorę górę, Ty piwnice, a Marta parter. Jasne?
- Oczywiście. - odpowiedzieli równo.
- Dokładnie za godzinę widzimy się w salonie.

Wbiegłam po schodach na górę. Musiałam być ostrożna, ale zrobić to szybko i sprawnie. Zaczęłam od szafy. Na samym dole leżały jakieś kartony, a na wieszakach wisiały bluzy. Kartony postanowiłam przejrzeć, ale moją uwagę przykuła kartka przyczepiona do oliwkowej bluzy. To co było tam napisane trochę mnie zasmuciło i dało uśmiech na twarzy.

Nie ma mnie tutaj...
Jestem zawsze duchowo...

To chyba niezbyt normalne. Tylko pytanie dlaczego ta kartka była przczepiona do bluzy? Nie wiem. Wolę sprawdzić kartony.

Usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać papiery. Większość to rachunki lub wezwania do zapłaty. Hehe, ktoś ma długi. Znalazłam też kilka listów. Wyglądały jakby pisała to dziewczyna. Mateusz miał bądź ma kogoś!? Zaczęłam czytać wszystkie po kolei.
Jeden przyciągnął mnie i to dosyć mocno. Czytałam tekst kilka razy.

Drogi Mateuszu!
Mimo tego, że minęło kilka lat, ja nadal wspieram Cię duchowo. Jestem przy tobie dniami i nocami. Spotkajmy się jeszcze kiedyś. Może jest dla nas jakaś szansa? Chociaż, sama w to wątpię.
Kocham, L


To nawet boli. Gangsterzy jednak mają serce. Też potrafią kochać. Chyba...

***

18:30. Wzięłam to co najważniejsze i zostawiłam totalny bałagan na piętrze. Trochę dziwnie czułam się psujac komuś ważne dla niego rzeczy, ale zasłużył. Postanowiłam narazie nie mówić nikomu o listach i kartce na bluzie. Dla mnie to za duży szok. Zza ściany wybiegł Kuba. Martyna ciągnęła za sobą jakiś worek, niewiadomo z czym.

- Zbieramy się? Za niedługo pewnie przyjadą.
- Dajmy sobie jeszcze 10 minut na sprawdzenie zdobyczy. - Mulat patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Nie. Ja powiedziałam. Później będziesz się tłumaczył policji co robisz w domu chłopaka, który wyleciał z kraju a w dodatku z dwoma dziewczynami, gdzie jedna ciągnie za sobą wór niewiadomo czego!
- Okres masz?
- Nie interesuj się. - spojrzałam na niego srogo - Idziemy. U mnie możemy poprzegladac zdobycze.
- Kuba zgodz się. To lepszy pomysł. Zaraz ktoś tu będzie. - Martyna mnie poparła.

Chłopak wziął tylko od Martyny worek i wybiegł z domu. Ja wzięłam pudła i włożyłam je spokojnie do bagażnika. Usiadłam na miejscu kierowcy i ruszyłam. Nie musiałam się spieszyć, ponieważ droga do domu i sprawdzenie wszystkiego nie ma określonego czasu. Jechaliśmy w ciszy i nikt się nie odzywał. W końcu przerwałam tą niezręczna ciszę.

COME BACK | ABG |   [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz