Rozdział 5

92 8 6
                                    

Siedząc u Kuby robiłam się coraz bardziej zmęczona. Akcja przeprowadzona u Mateusza też wyciągnęła ze mnie sporo siły, a mimo to nadal byłam męczona pytaniami. Chłopak nie dawał za wygraną, a ja coraz bardziej się denerwowałam i stawałam senna.

- Właśnie! Co dokładnie znalazłaś u Matiego? Było coś ważnego?
- Ehh, jestem zmęczona, mówiłam Ci już kilka razy. Nie możesz wytrzymać do jutrzejszej rozmowy? Jeszcze muszę do domu wrócić.
- Ale powiedz chociaż co tam było!
- Kurwa, Kuba! - wstałam z kanapy i chciałam kierować się w stronę drzwi, jednak chłopak złapał mnie za rękę.
- Ej, zostań. Przepraszam cię.
- Puść mnie. - wykonał polecenie. - wracam za jakieś 20 minut.
- Skąd mogę mieć pewność, że na pewno wrócisz?
- Bądź spokojny. - uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi.

Wsiadając do auta miałam ochotę nacisnąć gaz i już tu nie wrócić. Ale... Nie. Nie mogę mu tego zrobić. To jedyna osoba, z którą można porozmawiać szczerze. Zrobił dla mnie wiele rzeczy, a czasem sie zastanawiam jak ze wytrzymuje. Jestem wredna, opryskliwa, ale też pomysłowa i zabawna. Zależy z kim się spotkam. Jaka jest ta osoba... Wiele czynników na to wpływa.

Zapaliłam silnik i skierowałam się w stronę sklepu. Kupiłam butelkę wódki, paczkę papierosów. Zapłaciłam i wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni. Dostałam kilka sms'ów przez ten czas.

Od Mike:
Będziesz jutro na zebraniu?

Od Mike:
Ważne.

Od Mike:
Odezwij się, co?

Do Mike:
Raczej będę.

Miałam jeszcze 15 minut dla siebie. Przez ten czas zaczęłam rozmyślać. Pięć lat. Wszystko dookoła się zmienia. Nawet ludzie są inni. Mateusz, Mike, Josh... Byli inni. To nie oni się zmienili. To pieniądze ich zmieniły. Ludzie uczą się na błędach, oni nie. Haha. Tyle czasu spędziłam w towarzystwie wielu osób. Żadnej rodziny, starych przyjaciół. Obcy ludzie, którzy cię lepiej rozumieją niż ci, z którymi jesteś zrzyty. Smutne, ale prawdziwe.

***


Otworzyłam drzwi i szybkim krokiem weszłam do środka. Merghani siedział na kanapie w salonie oglądając jakiś beznadziejny serial. Odstawiłam wódkę na stolik i poszłam do kuchni po kieliszki. Wzięłam też ze sobą sok oraz dwie paczki chipsów. Usiadłam obok mojego przyjaciela. Nie specjalnie chciałam zaczynać rozmowę. Chociaż... tak czy siak musiałabym opowiedzieć mu wszystko.

- Masz siłę, żeby pić? Chcesz jeszcze rozmawiać? Przed wyjściem nie miałaś ochoty.
- Teraz mam. Mam siłę, chęć do picia i rozmowy.
- Jak sobie życzysz. - Kuba wlał alkohol do kieliszków, po chwili napełniając je sokiem.
- Zaczynam od początku. Wchodząc na piętro, pierwszym pomieszczeniem, które chciałam zwiedzić to sypialnia Mateusza. Stanęłam przed szafą, otwierając ją. Na dnie leżały kartony a na drążku wisiały bluzy. Na oliwkowej była przyczepiona kartka z napisem: "Nie ma mnie tutaj... Jestem zawsze duchowo...". Nie specjalnie przejmując się tym, usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać papiery w kartonach. Większość to rachunki, ale... były też listy. Listy od L. To co pisała było w sumie smutne. Prosiła Matiego o spotkanie, o wspólną rozmowę, a wyglądało to jakby się nie zgadzał. Normalnie chyba nie chciał. Żal mi się jej zrobiło, ale mimo to musiałam zajrzeć do reszty papierów. Listów był ogromny stos. - przerwałam na chwilę, aby napić się trunku.
- Dlatego byłaś tak zdenerwowana gdy jechaliśmy autem, a Martyna o tym mówiła.
- Dobre stwierdzenie. Jednak to nie koniec. Dziwne było to, że na żadnym nie było daty, Marta znalazła stare w koszu. Stare.
- Co masz na myśli? - chłopak popatrzył na mnie z dość dużym zdziwieniem.
- To były stare listy. Trzeba było na nie popatrzeć. Wyglądem nie zadawalały oczu.
- Chcesz możemy je jeszcze obejrzeć. Przecież ustaliliśmy podczas powrotu, że odwozimy Martę do domu i nasza dwójka przejrzy wszystkie, informując ją o tym.
- Na prawdę? - nie mogłam sobie przypomnieć tego momentu.
- Ugh. Byłaś wtedy w klubie, gdy to ustaliliśmy. Wybacz.

COME BACK | ABG |   [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz