Rozdział 7 [M2]

48 2 0
                                    

Spędziłam z Uzim kilka wspaniałych godzin. Byłam dumna z siebie, że udało mi się go ściągnąć z powrotem do Los Angeles. Jednak nic nie może trwać wiecznie, prawda?

-No to spędziliśmy na prawdę parę fajnych godzin, ale muszę się zbierać Julietto.
-O cholera, jak oficjalnie! - zaczęliśmy się śmiać. - Ale nie rób mi tego i zostań jeszcze chwilę.
-Muszę lecieć. Zawsze jesteśmy w kontakcie. - wstał z kanapy i puścił mi oczko.
-Z a w s z e - przeliterowałam słowo. - Zawsze jesteśmy.

Odprowadziłam chłopaka do drzwi i postanowiłam mu coś przekazać. Tak... Bardziej prywatnie.

-Słuchaj Uzi... Za niedługo się wyprowadzam i...
-Rozumiem. - chłopak mnie przytulił. - Będę z tobą przez ten czas. To na pewno dla ciebie trudny okres...
-Jak cholera! Mam nadzieję, że pomożesz mi się pakować.
-Przemyśle to. - pokazał mi swój promienny uśmiech.

Rozmawialiśmy jeszcze moment. Cóż, wszystko co dobre szybko się kończy. To trochę smutne.

-W takim razie żegnam! Mieszkam tam gdzie mieszkałam, więc wpadaj częściej!
-Oczywiście! Papa bejbi. - uśmiechnęłam się pod nosem.

Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam pod ścianą. Zrobiło mi się słabo, ale mimo to byłam szczęśliwa. Dowiedziałam się bardzo dużo od Uziego. Hmm, ta przyjaźń jest inna. Taka... inna po prostu. Podszedł do mnie Kuba i pomógł przedostać się do kuchni. Podał mi szklankę wody, chciał zacząć rozmowę, ale ja wstałam od stołu i poszłam po kluczyki.

Chciałam już wyjść, lecz poczułam czyjąś rękę na moim nadgarstku. Obróciłam się i chciałam odezwać jednak na moich ustach spoczywał palec mulata. Miałam być cicho. Wspaniale. Kolejny debil, który pewnie teraz mnie nie wypuści, dopóki nie dowie się o czym rozmawiałam z Uzim. Nie wierzę w niego.

-Cii, musimy pogadać, chodź za mną. - pociągnął mnie za rękę.

Wyszliśmy na ogród. Usiedliśmy na leżakach przy basenie, bo dla Kuby to była "bezpieczna odległość".

-Co!? - byłam lekko zdenerwowana.
-Ciszej. Co u Uziego? Czego się dowiedziałaś?
-Porozmawiałam z nim i tyle. Był tu i tam... - nie chciałam z nim rozmawiać, nie na temat Uzia.
-Żartujesz sobie ze mnie? Mówię poważnie. On... Nie ważne, zapomnij. - wstał i powoli zbliżał się do willi.
-Stój. Wróć, bo inaczej się to skończy.

Chłopak lekko skołowany wrócił do mnie i kazał być ciszej. Oczywiście nic sobie z tego nie zrobiłam. Nie lubiłam sekretów.

-Nie tutaj. W sms'ie dostaniesz adres i godzine. Narazie.

Odszedł. Nie wierze, że mnie tak zostawił. Jaki adres!? Jakie sms'y!? Tego jest powoli za dużo. Męczące są takie sytuacje. Czemu w ogóle pytał o Uziego? Co On!? Co zrobił? Czyżby coś się stało, a ja o tym nie wiem? Ehh, muszę to przemyśleć. Martwię się o niego i nie chce aby coś mu się stało.

***

Kolejna szczęśliwa rodzinka przechodząca już przyciemnionymi ulicami miasta. Udająca szczęśliwą. Wszystko widać po ludziach. Problemów nie da się ukryć. Bynajmniej przede mną.

Siedzenie na najwyższym piętrze wieżowca jest świetne. Możesz zobaczyć dosłownie wszystko i łatwiej jest obliczyć w jak szybkim tempie możesz przejechać parę ulic dalej.

-I co? Jakiś pomysł? - Mates patrzył na mnie lekko zestresowany.
-Nie denerwuj się. Narazie wiem tylko, że muszę się chyba z nim spotkać.
-Dziwne. Nigdy nie byłaś tak spokojna.
-Każdy się zmienia, Mateuszku. Nie będę już tą samą trzynastolatką biegającą po osiedlu i marzącą o spotkaniu idola.
-Wiem. Mimo wszystko, lubię cię taką jaką jesteś.

COME BACK | ABG |   [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz