0. ~ Prolog ~

1.6K 91 10
                                    


Konoha - jedna z licznych dzielnic kolorowego Tokyo. Mimo tego, że jest najmniejszą z nich, to może pochwalić się niemałą ilością mieszkańców i sławą, a zawdzięcza to pewnej niewielkiej szkole położonej na jej obrzeżach- Konoha High School. Wbrew pozorom nie jest to szkoła normalna. Należy ona do Wielkiej Piątki Szkół Sztuk Walki, które rozrzucone po całej Japonii ściągają do siebie miliony ludzi z całego świata.

Dostanie się do niej graniczyło z cudem, a przyczyniała się do tego niezwykle mała ilość przyjmowanych uczniów. Klasy liczyły około 13 osób, a uczyły się zaledwie cztery roczniki, do tego, przyjmowano tylko tych niezwykle utalentowanych oraz pracowitych. Mając papier ukończenia, można było dostać się dosłownie wszędzie, ponieważ nauczanie ogólne także było na bardzo wysokim poziomie.

Jeden z uczniów tejże szkoły spał sobie właśnie spokojnie, kiedy zadzwonił jakże niezwykle natrętny dla niego budzik. Na jego nieszczęście miał go w telefonie, więc zwykłe strzepnięcie urządzenia na podłogę nie poskutkowało. Z największym wysiłkiem uchylił powieki, ukazując swoje niezwykle błękitne oczy i spojrzał na kalendarz wiszący naprzeciwko.

Widniała na nim data, która wzbudzała strach w prawie całej młodzieży, a jej egzystencja świadczyła o ponownym rozpoczęciu się 10- miesięcznych katuszy- 1 września. Widząc ją, chłopak jęknął przeciągle i zakrył głowę poduszką. Budzik dalej dzwonił. Nie mogąc dłużej znieść irytującego sygnału wstał i z wielką satysfakcją wyłączył go. Następnie spojrzał w lustro, które znalazło się naprzeciwko. Podszedł do niego i przeczesał ręką swoje rozmierzwione, blond włosy. Te jednak dalej pozostawały w ogólnym nie ładzie. Jego policzki przecinały trzy poziome blizny, po obu stronach, które mimo wszystko, nie odejmowały mu urody. Nie chcąc marnować więcej czasu podszedł do komody znajdującej się tuż obok, nad którą wisiał wspomniany wcześniej kalendarz.

Chłopak nienawidził szkolnego mundurka. Czuł się w nim... ograniczony, dlatego już dawno wprowadził swoje własne poprawki. Wciągnął na siebie eleganckie, czarne spodnie i założył białą jak śnieg koszulę z krótkim rękawem. Nie zamierzał kłopotać się zapięciem dwóch ostatnich guzików, czy choćby założeniem krawatu. Mało kto, go nosił. Po tym wszystkim został już tylko jeden, drobny element aby strój blondyna był kompletny, a był nim mały, niebieski kryształ przewieszony na rzemyku, leżący aktualnie na komodzie. Chłopak z największą delikatnością wziął go do ręki i zawiesił na szyi, chowając pod odzieniem. Tak ubrany wyszedł z pokoju i zszedł po schodach na dół.

Salon był dość sporawy, połączony z kuchnią. Na środku stała duża kanapa, naprzeciwko której znajdował się otoczony meblościanką telewizor. Po prawej stronie znajdował się ozdobny łuk prowadzący do niewielkiego, całkowicie przeszklonego pokoiku, gdzie znajdowało się tsukue (niski, japoński stolik).

Nie czekając dłużej, chłopak udał się do swojego ulubionego miejsca w domu- kuchni i od razu zabrał się za rabowanie lodówki. Szybko jednak zorientował się, że nie ma tam nic wartego uwagi i zmienił cel na szafkę obok. Po dosłownie paru minutach znalazł obiekt swoich marzeń- ramen w proszku, po czym wielce uradowany wyjął białe opakowanie, a następnie zabrał się za gotowanie wody. W dalszym przygotowywaniu ukochanej potrawy przeszkodził mu znajomy głos.

- Innych rzeczy nie ma w lodówce, Naruto?

Zaskoczony tą jakże trafną uwagą chłopak odwrócił się z pełnym czajnikiem w dłoniach.

- Jiraiya!? Jak ty to robisz, że nigdy cię nie zauważam, dattebayo!?

- W twoim przypadku to nie jest takie trudne. Po prostu podchodzę.

Na te słowa chłopak opuścił z zażenowaniem głowę, prawie zapominając o trzymanym naczyniu, na co mężczyzna uśmiechnął się tylko pobłażliwie. Miał białe, bujne włosy związane z tyłu w kucyk. Jego postawa ani trochę nie zdradzała wieku, a serdeczne, radosne oczy napawały niezwykłą ufnością. Jiraiya był ojcem chrzestnym chłopaka, a opiekę nad nim przejął tuż po narodzinach, gdy jego oboje rodzice zmarli.

- Dziś w końcu się ze wszystkimi zobaczysz - zagadnął białowłosy. - Co im powiesz?

- Nic.

- Nic? Wiesz, że raczej nie ujdzie ci to płazem?

Po tych słowach zapadła kilku sekundowa cisza, przerwana ledwie słyszalną odpowiedzią blondyna.

- Wiem.

W mgnieniu oka pochłonął porcję ramen i ruszył do wyjścia. Po drodze zgarnął i przewiesił przez ramię czarną torbę, a przed drzwiami zatrzymał się aby ubrać białe trampki.

- Wychodzę - krzyknął tylko zatrzaskując za sobą drzwi.

-----------------------------------------------------------

Witam wszystkich czytelników! Przyznam szczerze, że bardzo długo zbierałam się do opublikowania tego opowiadania... Chciałam bardzo podziękować PandaIgu, dzięki której finalnie zdecydowałam się to zrobić (^ . ^)

Prolog jest króciutki, natomiast rozdziały będą miały gdzieś w granicach 2000 - 2500? słów i pojawiać będą się co tydzień w soboty. Przynajmniej teraz, kiedy mam mały zapas i trochę weny ;)

Do gwiazdkowania nie zmuszam (chociaż byłoby mi niezmiernie miło XD), za to proszę bardzo o komentarze! Każde, nawet te złe pomogą mi w ulepszaniu tego opowiadania 😊

Dzisiaj to by było na tyle... Do za tydzień 😆

Meytyry out

Za zasłoną PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz