1. ~ Szkolny przywilej ~

1.2K 73 14
                                    

   

   Jak zwykle o tej porze, był spory ruch. W powietrzu unosił się typowy dla miasta zapach spalin oraz wilgoć, bardzo charakterystyczna o tej porze roku. Przechodnie mijali się obojętnie, niektórzy wpatrzeni w kolorowe ekrany telefonów, inni zaś zamknięci we własnym świecie, ze słuchawkami w uszach.

Naruto szedł właśnie jedną z takich ulic, wpatrzony w błękitne niebo. Rozkoszował się nielicznymi promieniami słońca, którym udało przedrzeć się przez miejski płaszcz reklam i strzelistych budynków. Dotarł do pasów i zatrzymał się na skraju chodnika. Stanął koło rosłego mężczyzny w garniturze, który tak jak on przestępował z nogi na nogę w oczekiwaniu na zielone światło. Był to znak, że także mu się śpieszyło.

Mimo wszystko pośpiech akurat na tym skrzyżowaniu nie był dobrym pomysłem. Nie wiedzieć czemu, to właśnie tutaj miało miejsce najwięcej śmiertelnych wypadków w Konosze. Niby niczym się ono nie różniło od innych... Ruchliwa ulica, dużo ludzi, światła, które pilnowały porządku, a jednak to tu ginęło najwięcej. W końcu sygnalizacja zmieniła się i wszyscy żwawym krokiem weszli na pasy. Naruto rozejrzał się wokół siebie, gdy nagle w gęstym tłumie doszukał się znajomej twarzy.

- Sasuke! - Zawołał uśmiechając się szeroko.

W jego stronę odwrócił się przystojny, czarnowłosy chłopak. Był niewiele wyższy od blondyna. Miał ciemne, niezwykle wyraziste oczy, wyróżniające się na tle bladej skóry. Był totalnym przeciwieństwem Naruto, nie tylko z wyglądu, ale i charakteru. Zawsze zachowywał kamienną twarz, a w jego głosie często można było wyczuć nutkę chłodu, a nawet lekkiej pogardy.

Mimo takich różnic, Naruto był jego najlepszym przyjacielem. Tylko on był w stanie zdjąć niewidzialną maskę, którą codziennie przywdziewał Sasuke, oraz tylko on był w stanie zrozumieć, co się pod nią kryje. Wynikało to z takiego samego bólu, jaki zaznali kiedyś chłopcy, a był to ból utraty rodziców. Czarnowłosy stracił ich kiedy miał pięć lat. Zostali zastrzeleni tuż przed jego domem, a sprawcy nigdy nie znaleziono. Opiekę nad nim przejął jego starszy brat Itachi, z którym aktualne relacje nie układały mu się najlepiej. Gdy czarnowłosy rozpoznał kto go woła, schował telefon i popatrzył na przyjaciela z irytacją.

- Nie musisz drzeć się na całą ulicę, usuratonkachi - powiedział, gdy tylko blondyn znalazł się po drugiej stronie ulicy.

- Jak zwykle miły - burknął Naruto. - Słyszałem, że twój brat wrócił!

Na te słowa czarnooki zacisnął pięści.

- Dzisiaj znowu wyjeżdża. Nie pytaj mnie dlaczego - stwierdził chłodno.

- Dobrze, dobrze! Nie musisz się tak oburzać, dattebayo. Pan tajemniczy się znalazł...

Słysząc to, Sasuke spojrzał kpiąco na przyjaciela, unosząc wysoko brwi.

- O mnie mówisz "pan tajemniczy"? To ja powinienem przesłuchiwać cię teraz szczegółowo.

Ku jego zdziwieniu, Naruto nie odpowiedział. Założył tylko splecione dłonie za kark i uśmiechnął się głupkowato, co zdradziło jego zakłopotanie. Z niezręcznej dla blondyna sytuacji, wybawiło czyjeś wołanie.

- NARUTO!

Był to Kiba, który zmierzał energicznie w jego stronę. Zbyt energicznie. Niebieskooki wiedział, że to nie wróży nic dobrego, ale domyślił się też, że są już pod budynkiem szkoły. Nie zdążył nawet wejść na obszerny plac, kiedy brązowowłosy złapał go za koszulę i zaczął potrząsać gwałtownie.

- GDZIEŚ TY SIĘ SZLAJAŁ CAŁE WAKACJE, CO!? - krzyczał Kiba. - POWIEDZIAŁBYŚ COŚ, A NIE SZOPKĘ ODSTAWIASZ!

- Daj spokój Kiba, bo jeszcze go udusisz - głos ten należał do Shikamaru, największego lenia i zarazem mózgu w szkole. Stał on oparty o pobliskie drzewo, a towarzyszyli mu jak zawsze pulchny Choji oraz wiecznie cichy Shino. Kiedy tylko Kiba rozluźnił uścisk, Naruto odetchnął świeżym powietrzem.

Za zasłoną PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz