11.5 BONUS ~ Pierwszy dzień w szkole, czyli tam gdzie wszystko się zaczyna ~

498 47 10
                                    

Zerwał się silny wiatr. Drzewa zaszumiały, a moje blond kosmyki rozwiały się gwałtownie przysłaniając wszystko co miałem przed sobą. Próbując nad nimi zapanować wyciągnąłem prawą rękę z kieszeni i założyłem kaptur z nadzieją, że to choć trochę pomoże.

Było bardzo zimno jak na wrzesień. W duchu śmiałem się, że to pewnie z powodu rozpoczęcia szkoły, na które właśnie się wybierałem. Nowej szkoły. Na zewnątrz może nie było tego po mnie widać, ale strasznie się denerwowałem. Wiecie... Nowe otoczenie, ludzie, nauczyciele, obowiązki... Innymi słowy wszystko to, co nie wskazane dla osoby nieśmiałej i pozbawionej wiary w siebie, czyli mnie.

Nagle zauważyłem, że cień pode mną zniknął, co mogło oznaczać tylko jedno - oberwanie chmury. Nie chcąc zmoknąć natychmiast zerwałem się do biegu z ulgą notując wyłaniające się zza drzew ceglane wieże. Czując pierwsze krople deszczu zadarłem głowę trafiając akurat na moment gdy czarny jak smoła nieboskłon przecięła potężna błyskawica. Na szczęście byłem już na miejscu, a dostrzegając chowających się w szkolnym budynku uczniów zmusiłem mięśnie do ostatniego, decydującego zrywu. Los postanowił jednak iść mi na rękę ponieważ akurat kiedy udało mi się schronić pod dachem spadła za mną prawdziwa ściana deszczu.

- Było blisko - szepnąłem opierając się o zimną ścianę.

Nie śpieszyło mi się do środka. Wyszedłem z domu dosyć wcześnie dlatego miałem jeszcze około dziesięciu minut zapasu przed rozpoczęciem się powitalnego apelu. Postanowiłem wykorzystać ten czas i dokładnie przyjrzeć się szkolnemu patiu, które już na pierwszy rzut oka wydało mi się bardzo sympatyczne. W tym samym momencie zauważyłem też, że jeżeli chodzi o ucieczkę przed deszczem to nie wszyscy mieli tyle szczęścia co ja.

Grupka piszczących dziewczyn biegła desperacko w moją stronę, na próżno próbując zasłonić się niewielkimi plecakami, które ledwo co mieściły chociaż szkolne książki. Minęło parę sekund i nastolatki dotarły w końcu pod bezpieczny dach. Było ich około siedmiu, z czego z wyglądu kojarzyłem tylko jedną. Chyba była moją sąsiadką.

- Kto do cholery wymyślił, aby szkolne spódniczki były tak krótkie, dattebane!?

Słysząc to znieruchomiałem i poczułem jak twarz mimowolnie spływa mi ognistym rumieńcem. Nie wiedziałem jednak czy to dlatego, że uwaga dziewczyny była dosyć... osobista, czy może dlatego, że się trochę z nią zgadzałem.

- Serio? Przemokłyśmy do suchej nitki a ty narzekasz na mundurek? - rzuciła kolejna. - Do tego przy chłopaku?

Mimo iż spojrzenie wbite miałem w podłoże, to wiedziałem, że wszystkie oczy skierowały się właśnie na mnie. Pomyślałem, że najlepszą taktyką będzie udawanie głupka, dlatego nie zważając na przerażającą przewagę liczebną uniosłem delikatnie głowę, po raz pierwszy od początku rozmowy obdarzając dziewczyny widokiem moich lazurowych tęczówek.

Wtedy też zobaczyłem coś, co przeznaczone było mi zapamiętać do końca życia. Jedna z nastolatek - najwyższa - stała lekko przechylona w bok wykręcając rękoma swoje niezwykle długie i czerwone włosy. Widok ten niemalże zaparł mi dech w piersiach i jako bonus odebrał mowę.

- C- Czego się tak patrzysz? Mam coś na twarzy?

Coś w jej głosie wywołało u mnie niemiłe ciarki na plecach. Kierując się silnie odzywającym instynktem przetrwania odwróciłem się, a następnie udając, że sprawdzam godzinę szybko wszedłem do szkoły. Kiedy upewniłem się, że jestem odpowiednio oddalony od drzwi wypuściłem gwałtownie powietrze i ponownie oparłem się o zimną niczym lód ścianę.

~**~

- O! A co sądzisz o tej? - Zapytała moja irytująca przyjaciółka. - Jest taka słodka!

Za zasłoną PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz