Sen

133 6 1
                                    

Ogród lśnił słonecznymi promieniami odbitego sierpniowego słońca. Słyszała szelest liści, trele ptaków, a nawet trzepot skrzydeł przelatującego trzmiela okazał się głośniejszy niż zazwyczaj. Stąpała po miękkiej zielonej trawie, na której niekiedy dało się ujrzeć pojedynczą stokrotkę. W oddali zobaczyła Alana, był odwrócony tyłem. Dookoła nie było nikogo, tylko oni sami we dwoje w pięknym ogrodzie wyglądającym jak raj. 

-Alanie!!!- krzyknęła głośno

Zero reakcji.

 Nawet na nią nie spojrzał. Podbiegła do niego radośnie niczym dziecko. On jednak nadal nie okazywał zainteresowania jej osobą. Chwyciła go za ramie.  Odwrócił się gwałtownie patrząc jej w oczy tak świdrująco jakby znał wszystkie jej myśli. 

Alan złapał się za twarz w miejscu gdzie zaczyna się żuchwa. I śmiejąc się szaleńczo zerwał sobie całą skórę z twarzy, wliczając w to powieki i usta. Anna widząc jeden płat skóry który z ciągnął z siebie Alan poczuła skurcz w żołądku oraz szybko narastające w niej przekonanie, że zaraz zwymiotuje.

Niespostrzeżenie Alan, a raczej to coś co było Alanem tylko zamiast twarzy miało zakrwawione ścięgna.  Złapał ją za talie. grunt pod nimi zaczął się kruszyć. Anna chciała uciekać, ale nie miała jak. Alan trzymał ją za mocno. 

Ostatnie co pamięta to odczucie spadania w otchłań piekła. Twarze upadłych aniołów spoglądających na nią i coraz intensywniejszy zapach siarki.

ZakonnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz