Zakon

321 12 8
                                    

Anna popatrzyła przed siebie.Jej oczom ukazał się duży budynek z wypalanej cegły. Z jednej ze stron budowla porośnięta była pnącym się bluszczem. Wszystko wyglądało uroczo i  tajemniczo. Annie najbardziej spodobał się ogród, który z całą pewnością prowadzony był z należytym szacunkiem do przyrody. W jednym z okien znajdującym się na parterze ujrzała męską twarz.  Zdziwiona kobieta nie mogła oderwać wzroku od przyglądającego się jej faceta. Spojrzenie trwało to do czasu aż Anna uznała iż zaczyna się to robić niezręczne i spuściła wzrok, który teraz spoczął na idącej w jej stronę starszej kobiety. Była to zapewne jej przełożona: siostra Dominika. Dominika uśmiechnęła się do młodej dziewczyny, i zaczęła rozmowę.

-Witaj, nie będę się przedstawiać bo doskonale mnie znasz rozmawiałyśmy przez telefon. Musisz jeszcze podpisać parę dokumentów, ale to tylko formalność.                                                                         

-Oczywiście wszystko podpiszę - odparła Anna                                                                                                       

-Widzę, że patrzyłaś na faceta w oknie. To ojciec Alan, jest dyrektorem i właścicielem tej placówki. Jednak ja radzę abyś na niego uważała. Jakoś mu nie ufam, ma w sobie coś tak mrocznego, że ciężko się mi jest się z nim porozumieć. To u niego jest twoja teczka. Chodź zaprowadzę cię.

Kobiety poszły razem do pokoju księdza Alana. Anna przez całą drogę wysłuchiwała opowieści Dominiki o historii miejsca w jakim się znalazła. To właśnie wtedy poznała jedną z największych wad (i zalet Dominiki)...Gadulstwo. Gdy były już przy samych drzwiach, Dominikę zawołała jakaś obca dziewczyna ubrana w habit. Spowodowało to sytuację gdzie Anna skazana była na samotne zmierzenie się z facetem, który przez przełożoną został uznany za wcielenie zła. Przestraszona zapukała rytmicznie do drzwi tego ,,potwora''. Zza drzwi wydobył się dźwięk który symbolizował zaproszenie do środka. Otwierając drzwi Ann poczuła niejasne uczucie, które w nazewnictwie nie znalazło jeszcze swojego odzwierciedlenia. Było to pomieszanie strachu,ekscytacji i niepewności do tego stopnia mocne, że niemal paraliżujące. Po uchyleniu ciężkich dębowych drzwi zobaczyła pokój pełen książek, na jego środku stało biurko za którym był przystojny wysoki mężczyzna o ciemnych włosach, jego  skóra miała odcień tak ciemny iż prawie nie pasowała do europejskich standardów. Idealnie wygolony, a na jego twarzy widniała duża blizna która ciągnęła się od okolicy prawego ucha aż do lekkiego dołeczka w jego policzku. Jego enigmatyczny widok zakłócał aurę nieukrywanej pewności siebie.

-Anna Marks?- zapytał mężczyzna z góry znając odpowiedź na pytanie.                                                      

 -Tak, to ja.                                                                                                                                                                                 

 -Wiele o pani słyszałem.                                                                                                                                                    

-Mam nadzieję, że same dobre rzeczy.                                                                                                                      

-Czy nie sądzisz że dobro i zło to pojęcia względne? Jeżeli powiem ,,władza"- pomyślisz o czymś pozytywnym, bo przecież jej osiągnięcie to cel wielu osób. Zaś jeśli powiem ,,morderstwo''- bez zastanowienia pomyślisz o czymś negatywnym. A co będzie jeżeli powiem o władzy osiągniętej poprzez morderstwo, lub o zabójstwie władcy który jest tyranem? Czy wyrazy te nie uzyskają     w ów czas wydźwięku choć trochę zbliżonego do neutralności? Widzisz nie istnieje znaczna przepaść pomiędzy tym, co  złe a tym co dobre.                                           

  -Jakoś nigdy nie myślałam o tym w ten sposób,rzeczywiście coś w tym jest.Siostra Dominika mówiła, że mam tu podpisać jeszcze jakieś dokumenty.                                                                                     

-Ahh.. tak rzeczywiście- powiedział Alan, po czym położył na stole plik dokumentów. Dokładnie pięć podpisów w których piętnaście razy napiszesz literkę ,,A'' z charakterystycznym zakończeniem w kształcie hebrajskiej literki ,,tet''.                                                                                                

-Policzył pan to?                                                                                                                                                                    

 -Oczekiwałem na Ciebie tak długo, że policzyłem nawet twoje kroki. Od miejsca w którym mnie ujrzałaś aż do punktu przed moimi drzwiami gdzie zapukałaś rytmicznie dwa razy z typową przerwą wynoszącą ułamek sekundy. Zapomniałem dodać, że kroków było dokładnie 124(wliczając w to schody).                                                                                                                                             

 - Niesamowite zdolności matematyczne!- powiedziała Anna z ekscytacją w głosie, podpisując dokumenty.                                                                                                                                                                             

-Wiem.  

-Podpisałaś już wszystko, ale zanim odejdziesz chciałbym Cię poprosić o to abyś przychodziła do mnie czasami porozmawiać. Myślę,że mamy ze sobą wiele wspólnego. Ja często jestem dosyć samotny, to najprawdopodobniej dzięki temu, iż posiadam wyjątkowy dar do odstraszania ludzi. Nawet siostry zakonne mnie unikają jak ognia.

-Oczywiście, postaram się przychodzić jak najczęściej

Na tym zakończyła się cała rozmowa.

 Wszystkie dni Anny przez cały rok wyglądały tak samo: jedzenie, modlitwa, sen, praca i rozmowy z księdzem Alanem. Rozmowy z nim zawsze były najciekawszym aspektem jej nudnego z pozoru życia. Zawsze toczyły się one na jakiś ciekawy temat oderwany zupełnie od rzeczywistości. Alan wydawał się jej coraz bardziej fascynujący. Nie było to jednak uczucie zakochania czego mogła być stanowczo pewna.   

    

                                

ZakonnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz