Rozdział III - ,,Dobranoc''

470 18 5
                                    

Nadszedł moment, którego dziewczyna najbardziej się obawiała. Jej serce tak mocno biło, że spokojnie było je słychać, bała się, że Justin ją uderzy, że będzie na nią krzyczał. Coraz bardziej robiło się jej zimno, nie dość, że od mokrej ściółki to jeszcze z nerwów. Świadomość, że nie może uciec tak bardzo ją przerażała, nie wiedziała czy to przeżyje, przecież on był niebezpieczny, nieobliczalny. Tak naprawdę Klara nie wiedziała kim on jest. Leżała i w myślach modliła się, żeby było dobrze, tylko to jej pozostało, nie mogła się ruszyć. Próbowała się czołgać lecz nic z tego, było ślisko. Jej oddech był tak szybki, że połykała własne łzy. Były słone. 

-Wstawaj, na co czekasz?! - krzyknął 

-Nie mogę, nie widzisz jaką mam spuchniętą kostkę?! Boli jak cholera..

-Chodź tu księżniczko - powiedział miło i uśmiechnął się - nie mam innego wyjścia, muszę cię zanieść.

Pochylił się nad dziewczyną, podniósł ją kładąc jedną rekę pod plecy, a drugą pod zgięcie kolan. Zrobił to z wielką troską, Klara była zaskoczona myślała, że ją skrzyczy. Jej serce troszkę się uspokoiło. Otarła swoje łzy w bluzę Justina. Była ona zielona i ciepła. Wtuliła się w nią. 

Z perspektywy Justina:

Dobrze jej tak, mnie się nie ucieka. Ale chyba trochę mi jej żal widać, że cierpi.. NIE, NIE, NIE co ja mówie, NIE JEST MI JEJ ŻAL, NIE, NIE, NIE. Mi nikogo nie jest żal, potrafię z premedytacją zabić. Ale jej oczy są takie smutne i bezbronne. NIE, NIE, co ja w ogóle myślę, co się ze mną dzieje, ja jej nienawidzę. Dobrze jej tak..

Szli całą drogę w ciszy. Nikt nie odezwał się ani słowem, porywacz wydawał się niewzruszony całą sytułacą, ale w środku tak naprawdę stawał się zagubiony. Klarze mimo tego, że ogrzała się bluzą nadal było bardzo zimno. Zastanawiała się co się stało, że Justin jest miły, w prawdzie nie odezwał się, ale powiedział do niej 'księżniczko', nie pobił jej, nie krzyczał bardzo, niósł ją na swoich rękach przez całą drogę do samochodu. Dziewczyna nie mogła złapać spokojnego oddechu przez swój płacz. To kostka bolała ją tak, że już nie mogła wytrzymać. Z nerwów i bólu w myślach cały czas klnęła. Nie myślała nawet o tym co będzie dalej, gdzie chłopak ją wywiezie. Zbliżali się już w stronę samochodu. Justin posadził dziewczynę na masce, spojżał w jej pełne cierpienia i strachu oczy, dziwnie się poczuł, jak jeszcze nigdy. Zrobiło mu się tak smutno, ale nie dawał tej myśli do siebie dotrzeć. Nie znał uczucia takiego jak 'współczucie', był przecież bezlitosny. Powoli otarł jej łzy, najperw z lewego, później z prawego policzka. Następnie zdjął swoją zieloną bluzę i okrył ją. Wszystko odbywało się w ciszy. Nikt nie wypowiedział ani jednego słowa. Znów wziął ją na ręce i zaniósł na siedzenie pasażera. Zapiął pas, zamknął drzwi. Obszedł samochód dookoła i wsiadł. Z kieszeni spodni wyjął kluczyk, włożył do stacyjki i przekręcił. Silnik warknął, Justin ruszył w dalszą drogę prowadzącą do jego domu. 

-Co to trzasło wtedy? - przerwała monotonną ciszę

-Sarna. - chłopak powiedział oszczędnie

-Nie jesteś na mnie zły? zapytała nieśmiało, przez łzy Klara

-Jak cholera. - odpowiedział

-Dlaczego nie krzyczysz na mnie? Jesteś jakiś taki.. nie wiem.. opiekuńczy? - mówiła dalej

-Zamknij się, ok? - powiedział dziwnie zmieszany

-Ok, ok.

Z perspektywy Klary:

Dlaczego on na mnie nie krzyczy? Jest jakiś taki dziwny, nie wiem co mu się stało. Boże moja kostka.. cholera jasna, że też mnie się to wszystko przytrafia. Chyba nie będę mogła spać w nocy, bo niby jak? Ta bluza jest taka cieplutka, pachnie Justinem, cudo. NIE, NIE, NIE, ja wcale tak nie myślę, Klara ogarnij się do cholery!

Podjechali pod wielką białą willę z balkonem na pierwszym piętrze i pięknym tarasem wyłożonym bało czarnymi płytkami. Z tyłu domu znajdował się ogromny brązowy garaż w którym Justin zaparkował swój samochód. Na zdziwienie Klary to nie było jego jedyne auto. Po konturach zauważyła ich jeszcze kilka, było ciemno. Chłopak zgasił pojazd i siedział bez ruchu wpatrując się w ścianę, wyszedł dopiero po chwili, zachowywał się bardzo dziwnie. Udał się w kierunku schodów. Szedł bardzo powoli, można rzec, że tylko wlokł nogi z przymusu, cały czas wpatrywał się w podłogę. Chyba miał jakiś swój świat. 

-Ej! A ja to co?! - zawołała Klara

-A no tak, jeszcze ty. - powiedział zrezygnowanym głosem.

Wrócił się, szedł już troszkę szybciej. Otwarł drzwi od pasażera i wyjął dziewczynę ze środka. Kopnął w drzwi by się zamknęły i ruszył w strone drzwi. Otworzyła je Klara bo Justin jakby nie miał rąk, pchnął je tylko nogą i poszedł dalej. Zaniósł dziewczynę do wielkiego, fioletowego pokoju z ogromnym białym jak śnieg łózkiem. Wiódł do niego długi czerowny korytarz, na jego ścianach były umieszczone kwadratowe lampy. Po drodze była jeszcze ogromna czerowno biała kuchnia, a w niej śliczny drewniany stół, sześć krzeseł, na jego środku znajdowała się żólta popielniczka pasująca kolorem do dywanu. Jego dom był ładnie urządzony. Mineli jeszcze drzwi do łazienki, które znajdowały się na przeciw kuchni. Na końcu korytarza znajdował się właśnie ten pokój. 

-Tu będziesz dziś spała. - powiedział tak jakoś smutno

-Oki. Ale wiesz że i tak zaczną mnie szukać? Matka będzie dzwoniła, jeszcze policje wezwie, haha będziesz miał przesrane. - drwila z niego

-Haha, już o to się nie martw, nie takie rzeczy się robiło. - uśmiechną się, ale to nie był szczery uśmiech.

Klara nie odpowiedziała. Justin delikanie położył ją na łóżku, zdjął buty. Rozmasował jej spuchniętą kostkę. Zrobił to tak jak profesjonalista, ból od razu znikł.

-Dobranoc. - powiedział 

-Dobranoc, dziękuje. wydukała z wdzięcznością Klara

Rzucił tylko na nią spojrzenie i odszedł powoli zamykając za sobą biale drzwi.

***

To by było na tyle jeżeli chodzi o trzeci rozdział. Mam ogromną nadzieję, że Wam się spodoba, pozdrawiam i dziękuję za poświęcenie chwili na przeczytanie :)

Zwrot akcjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz