Rozdział IV ,,Bezbronność''

426 21 8
                                    

Dziewczyna słyszała już tylko powoli oddalające się kroki, które w pewnym momencie ucichnęły. Zamknęła oczy i powoli oddwała się nieznanej sile, zwaną snem. Miała wrażenie, że kręci się w kółko, zawsze miała tak gdy zasypiała. Miała sen o swoim tacie, to normalne kiedy ma kłopoty. Jak ma problemy zawsze śni jej się ojciec, który podpowiada jej jak z nich wyjść. W taki sposób trzymał ją w opiece kiedy nie mógł być z nią ciałem. Tym razem nie mogła zrozumieć snu. On mówił coś o miłości, był uśmiechnięty, nagle zamienił się w potwora krzyczącego że nienawidzi córki, że ją zabije. Powrócił do swojej postaci i opowiedział jej jak zranił go przyjaciel. Na końcu zobaczyła jego jak wjeżdża w niego rozpędzony samochód. Zerwała się. W myślach krzyczała 'Tato o co chodzi?! Tato?! Pomóż mi!'. Spojrzała na okrągły, biały zegar wiszący na fioletowej ścianie. Mała wskazówka pokazywała liczbę 5, a duża 6  co wskazywało, że jest godzina 5:30, wpół do szóstej rano. Klarze strasznie chciało się pić, to z nerwów. Delikatnie wstała uważając na kostkę, która już ją nie bolała. Bardzo powoli, i spokojnie otwarła drzwi, żeby tylko nie obudzić Justina. Zmierzała w kierunku kuchni. Nie spodziewała się, że chłopak będzie tam wiedział. Odwrócony był tyłem.

-Co ty tu kurwa robisz, co?! - zapytał dziwnie, nawet się nie obrócił

-Boże przyszłam się napić, co ty taki drażliwy co? - powiedziała z ironią w głosie

-Nie denerwuj mnie nawet.. 

Klara przewróciła oczami. Udała się w stronę blatu na którym stał dzbanek z wodą i szklanka. Nalała ostrożnie i odwróciła się chcąc wrócić do pokoju i udać się w dalszy sen z nadzieją spotkania tam taty. Jednakże to co ujrzała nie pozwoliło jej wrócić, nie mogła z siebie wydusić słowa. Zawsze była dziewczyną wrażliwą i bardzo empatyczną. Nie wiedziała co powiedzieć, pierwszy raz, nie wiedziała czy ma podejść co niego, nie wiedziała bo nie chciała być skrzyczana czy coś. Jednak jej sumienie nie pozwalało jej zostawić Justina samego ze łzami w oczach. Tak ZE ŁZAMI W OCZACH. 

-Jus.. Justin? - zapytała z troską w głosie - wszystko okey? 

Nie opowiedział, dziewczyna odstawiła szklankę z wodą i podeszła do niego. Usiadła na przeciw chłopaka, który wydawał się taki bezbronny.. Miał podpuchnięte oczy, było widać, że płakał dość długo. Pusta dotąd popielniczka zapełniona teraz była petami po papierosach. W powietrzu unosił się dym, który uwalniał jego emocje, tylko on wiedział co jest Justinowi, dlaczego tyle spalił, płakał. Właśnie ten unoszący się w powietrzu, tworzący wielką pod sufitem wielką szarą łunę - dym. Na stole leżały dwie niebiesko białe, elegancie paczki po papierosach ''Chesterfield BLUE'' po 23 w paczce, a obok nich mała fioletowa zapalniczka. Lubił kolor fioletowy. Niepewnie i powoli objęła go ręką i przytuliła do siebie. Nie wiedziała jak na to zareaguje. Justin zaczął się trząś, do jego oczu napływały nowe łzy i spływały po jego zmęczonych policzkach. Był taki roztrzęsiony. Klara pogłaskała go po ręce, mimo tego jaki dla niej był i pocałowała w czółko. 

-Nie płacz Skarbie - wyszeptała ciepło - nie płacz..

Przytuliła go mocniej, poczuła jego mocniej bijące serce, pogłaskała go po policzku. Delikatnie chwyciła jego głowę i obróciła w kierunku swojej i popatrzyła w jego oczy, delikatnie otarła łzy i przytuliła. Siedzieli tak jeszcze może z 10 minut.

-Co się stało? - powiedziała cichutko - powiedz mi, będzie Ci lepiej zobaczysz.

-Kurwa.. - powiedział przez łzy - dlaczego ty to robisz, co? - przełkną ślinę - Dlaczego tutaj ze mną siedzisz skoro ja mam cię za nikogo? Nie potrzebuje twojej cholernej litości.

Wyrwał się z rąk Klary i obrócił tyłem. Chyba pił, dziewczyna dostrzegła w kącie pustą butelkę po Jack'u Daniels'ie. Wstała i usiadła na inne krzesło tak by widzieć twarz chłopaka. 

-Ja się nad tobą nie lituję, chce ci pomóc. - powiedziała spokojnie mimo, iż w środku myślała, że zaraz eksploduje

Nie uzyskała odpowiedzi. Ponownie objęła go i przytuliła. Jedną ręką muskała delikatnie jego miękkie włosy. Boże on był taki bezbronny. Nie wiedziała co zrobić, co czynić, co powiedzieć.

Delikatnie chwyciła go za drżącą rękę, wplotła swoje palce między jego i ścisnęła. 

***

Mam nadzieję, że rozdział IV Wam się spodobał ;)

Pozdrawiam, Kinga .

Zwrot akcjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz