Pojedyncze notki dotyczące tematyki yaoi. Będą tutaj publikowane paringi jakie przyjdą mi do głowy. Zapraszam na mojego bloga c;
www.narusasu-sasunaru.blogspot.com
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
"Wiesz czym jest prawdziwa strata tylko wtedy,kiedy stracisz coś, co kochałeś bardziej od samego siebie."
Zaśmiecone mieszkanie. Papierki leżące gdzie popadnie, niedojedzone resztki jedzenia, stos naczyń walających się w zlewie, w niektórych brudnych kubkach są resztki cieczy, które zapewne były kiedyś kawą. Zmięta pościel leży gdzieś w rogu łóżka. Tuż przy nim stos butelek po alkoholu. Przez zasunięte rolety całe pomieszczenie znikało w półmroku. Gdzieś na dnie tego całego bałaganu znajdował się Namikaze Naruto, jednak nie był on w stanie nawet podnieść się z ziemi. Śmierdziało od niego niemiłosiernie, jednak blondyn zachowywał się, jakby nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Był on pogrążony we własnych myślach. A może i wspomnieniach? Gdy dźwięk dzwonka do drzwi został zupełnie zignorowany, delikatna sugestia, by właściciel mieszkania przyszedł i otworzył została zastąpiona waleniem do drzwi. To też nie ruszyło Naruto. Nie miał chęci do życia. Najzwyczajniej w świecie nie miał zamiaru ruszać się ze swojego kąta. Było mu dobrze tak, jak było. Nie chciał nikogo widzieć. Ból był zbyt ogromny i świeży. Chociaż minęło już pół roku, niebieskooki wciąż nie pogodził się ze śmiercią swojego partnera - Sasuke. Na początku przychodzili do niego przyjaciele, pocieszali, wspierali, jednak potomek Namikaze nie mógł znieść ich nic nie zmieniających w życiu pogadanek. I znalazł się tutaj. W tej pozycji, lekko opierając się o komodę, siedząc na ziemi. Mimo nieprzytomnego wzroku niebieskie tęczówki były tak intensywne jak zawsze. Blond włosy zmierzwione, posklejane. Nawet nie przypominały koloru pszenicy. Właściciel topazowych tęczówek stwierdził, że nie trzeba się kąpać. Bo po co? Przecież Sasuke, jego sensu życia, już nie ma. Nie było dla kogo starać się ładnie wyglądać. Nikt z przypadkowych przechodniów nie zorientowałby się, że jeszcze kilka miesięcy temu ten dwudziestopięcioletni mężczyzna tryskał energią a z jego twarzy nie znikał uśmiech. Teraz zapewne uznaliby go za menela, który wszystkie oszczędności przeznacza na alkohol. A wcale tak nie było. Blondyn pił, aby zapomnieć o nieznośnym bólu dręczącym jego skrzywdzone serce, nadal pełne miłości. Nawet nie zjawił się na pogrzebie Uchihy. Najzwyczajniej w świecie nie był w stanie patrzeć na trumnę w której znajduje się ciało ukochanego. Patrzeć, jak to ciało powoli jest opuszczane w dół tylko po to, aby za chwilę zostało zasypane piachem. Słuchać mamrotania księdza i czuć na sobie te wszystkie współczujące spojrzenia. To było dla Namikaze nie do pomyślenia. Słysząc jak drzwi wyleciały z zawiasów otwarł jedno oko. Pomimo tego włamania właściciel mieszkania nawet nie raczył się ruszyć. Stwierdził, że i tak nie ma nic cennego, więc jak złodziej coś chce ukraść to wyjdzie stąd jak nie pyszny. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że dwudziestopięciolatek tak naprawdę jest milionerem. Mężczyzna postanowił nikomu o tym nie mówić już dużo wcześniej. Nie chciał mieć fałszywych znajomych, którzy lecieliby na jego pieniądze a nie to, kim był. O jego statucie materialnym wiedziało tylko kilka osób. Wracając do meritum sprawy – osobą, która wtargnęła do mieszkania była Sakura. Widząc swojego przyjaciela załamała ręce. Przyprawiało ją to o ból serca. Nie mogła znieść widoku Sasuke w takim stanie. Nie tracąc, rezonu szybkim krokiem pomaszerowała do okna, odsłoniła roletę a następnie otwarła na oścież okno w celu wpuszczenia do pokoju świeżego powietrza. Po tej czynności przykucnęła przy blondynku i chwyciła jego dłoń.