Rozdział 8.

198 11 0
                                    

Wszystko to.. cała sprawa.. Ugh. Po odczytaniu tego sms'a zrobiło się niezbyt ciekawie. Już jakieś dwie godziny po tym.. zaczęło się. Muszę być przygotowana na każdą sytuację. Dasz radę Kelly, jesteś silna.. chyba.
Rozpoczęło się całkiem niewinnie. Już miałyśmy dzwonić po Nathana, żeby do nas przyjechał, ale.. wyprzedził go telefon od.. no właśnie od Louisa. Eleanor rozmawiała z nim przez komórkę.. niby nie było nic słychać.. niestety.. to jej całe uspokajanie.. Wiedziałam co się stało. Wielkie zerwanie Larrego. Pomyślałby ktoś, że to Lou jest bardziej zdolny do tego, niż Harry. Cóż.. zawsze można się pomylić.

W zniecierpliwieniu siedziałam czekałam na El. W tym momencie nie zwracałam uwagi na to, że jest moją babcią. Teraz ma 22 lata, a nie 77. Nawet nie ziewnęłam, gdy dziewczyna wpadła zsapana do pokoju.

-Kelly.. stało się coś strasznego.. musimy jechać.. - czy ona płacze? No.. gdyby mój przyjaciel byłby w takim stanie.. zachowałabym się tak samo. Nic dodać, nic ująć.

-Ok, to chodź.. czy w drodze wytłumaczysz mi o co chodzi?

-Pewnie.. na ruszaj się szybciej, nie ma czasu. Nate nie poradzi sobie sam. - pociągnęła mnie za rękę.
W drodze.. na miejsce usłyszałam tę samą wersję wydarzeń na temat zerwania. Ta cała Cassie.. namieszała i to sporo. Nie wiem.. czy nie byłoby łatwiej, żeby tylko El udawała dziewczynę Lou, a Hazza zostałby singlem? Wtedy nie zakochałby się w Cass i nie zostawiłby Louisa.
Patrząc przez okno obserwowałam świat za oknem. Wszędzie ciemno.. na niebie gwiazdy. Aż tak jest późno?

Nawet nie zorientowałam się, gdy przyjechałyśmy z powrotem do Londynu. Czyli.. tu jest "pan załamany" Jestem straszna. On jest w ciężkim stanie, a mi się zbiera na zarty. Po prostu cudownie.
Tuż przed wejściem brązowowłosa zatrzymała mnie.

-Nie wiemy w jakim nastroju jest Louis.. zachowaj ostrożność, ok? - dała mi wyraźnie do zrozumienia, że nie mam się wtrącać. przecież ja nie jestem tu po to. Ktoś tu zniknie.. a ja nie mogę do tego dopuścić. Dlatego nie będę się mieszać.

-Ej, spokojnie.. nie zamierzam przeszkadzać w czymkolwiek. Masz moje słowo. - zapewniłam ją o moich zamiarach. Niech ma pewność, że nie dorzucę swoich groszy.
Eleanor zapukała chyba jakimś sygnałem. Dwa długie puknięcia i trzy krótkie. Po chwili drzwi otworzył nam Lou. Myślę, że próbował "zamaskować" swoją reakcję, bo miał podkrążone oczy i ciągle ciągał nosem.

-O.. hej, wejdźcie - zaprosił nas gestem ręki jak gdyby nigdy nic się nie stało.

-Jak się czujesz? - zapytała El przytulając chłopaka. Jeśli aura byłaby bardziej radosna, powiedziałabym "aww", niestety.. to nie pasuje do tego momentu.

-Normalnie, zwyczajnie? - odpowiedział pytaniem. Przepraszam.. zbyt wiele razy zostawałam z moją starszą siostrą, i teraz jestem pewna, że on ukrywa swoje załamanie, ponieważ chce pokazać jaki to on jest silny. Ups.. nikt nie wie.. czuję się jak szpieg. Brr..

-A tak na serio? - wyrwało mi się, na co "babcia" skarciła mnie wzrokiem. Miałam oto nie pytać.. i nie mieszać się. Kurdee..

-Całkiem dobrze, dzięki za troskę Kelly - odpowiedział uśmiechając się, choć ja wiem, że wymusił ten uśmiech! Opanuj się Kell's..
Jakieś.. kilka minut później El poszła pomóc Louisowi przygotować się do snu, bo nagle zaczęły trząść się mu ręce i nie dał rady nic zrobić. Nerwy zżerają go od środka. Masakra.. W międzyczasie rozglądałam się za Nathanem. podobno miał tu być.
Ogarnęłam mieszkanie i stwierdziłam, że nie ma go. Ale.. jak na zawołanie przyjechał pod dom Tomlinsona. Łii ja jako jasnowidz.

-Gdzie jest Louis? - zapytał gdy tylko wszedł. A może tak "cześć" albo zwykłe "hej" ?

-Na górze z.. moją babcią. - wywróciłam oczami. -Lepiej tam do nich nie idź.. o ile słuch mnie nie myli, to on jakoś niedawno się rozpłakał.. czekamy tu na El?

-Musimy. Czy ty chciałaś uciec? - o co mnie podejrzewa? Nigdzie się nie wybierałam..

-Ja tylko szukałam pewnego chłopaka, który przed chwilą przyjechał, bo napisał w sms'ie, że tutaj będzie - odparłam z sarkazmem, na co on się zaśmiał. Taa zabawna jestem.
Po 30 minutach czekania, El razem z wtulonym w nią chłopakiem, zeszli na dół. Nathan pokazał na migi, że wycofujemy się. Trzeba ich zostawić..

W drodze do domu zastanawiałam się na czym dokładnie polega ta moja cała "misja". Dlaczego nie pojawiliśmy się, gdy Louis doszedł do siebie? Głośno westchnęłam. Niestety.. jak się jest po za domem.. czas nieubłagalnie szybko leci.

3 tygodnie później.

Co teraz robimy? W sumie.. sama nie wiem. Tomlinson nadal przechodzi ten najgorszy okres, więc na zmianę z El siedzimy przy nim. Czy ktoś wie jak mocno boli złamane serce? Lou próbował już chyba wszystkiego. Brał tabletki, które popijał alkoholem.. ciął się.. chciał skoczyć z okna..
Harry go zranił najbardziej na świecie. No czyli.. najstarszy członek zespołu przechodzi załamanie nerwowe.
Dzisiaj powoli zbliżamy się do celu. Początkowo nie ingerowaliśmy w życie innych, ale od tej chwili.. trzeba zacząć działać. Jako, że Hazza nie chciał rozmawiać z Nate'm ja musiałam udać się na spotkanie z nim. Mam mu wszystko wygarnąć.. odrobinę się boję..

Punktualnie o 12:00 weszłam do kawiarni. Loczek siedział na prawym rogu lokalu pod oknem. Kelly.. daj mu popalić..

-Cześć - przywitałam się, bacznie obserwując go.

-Dlaczego chciałaś się spotkać? - zapytał zdezorientowany. No i bardzo dobrze.

-Mogłabym Cię oto samo zapytać..

-O co Ci chodzi? - podniósł głos. Boże.. to będzie trudne..

-Postawię sprawę jasno. Nie wiedziałam, że jesteś zdolny, żeby go skrzywdzić w taki sposób, aby prawie wylądował w psychiatryku!

-O kim ty mówisz?

-Juz dobrze wiesz o kim jest mowa. Louis. Twój stary chłopak. Teraz przeżuciłeś się na dziewczyny? Bo co, bo Cassie jest zbyt głupia żeby się odkochała? Prześledziłam wszystko. Całym sercem kochałeś Lou, ale gdy tylko pojawiła się ta blondynka.. zmieniłeś się. Rzadsze spotkania z chłopakiem.. a podobno mieliście udawać jedynie przed kamerami.. Zraniłeś go rozumiesz? Tomlinson robił wszystko, aby się zabić. Ciął się.. próbował popelnić samobójstwo.. zryłeś jego psychikę! Bo Cassie.. ojeju.. nie chcesz ją zranić? A zobacz co zrobileś z nim! Wsparcie ma jedynie w Eleanor, która od początku was shippowała. Wiesz co? Nie wstawaj, nie skończyłam. Zniszczyłeś Larrego.. może jednak Elounor będzie prawdziwe, a nie udawane? - podniosłam się z krzesła i ruszyłam w stronę wyjścia. Ok.. wyrzuciłam z siebie wszystko.
Niespodziewanie usłyszałam za sobą jak Harry mnie woła. Ugh..

-Czego chcesz? - rzuciłam bezczelnie. No ej.. nie moja wina, że się zdenerwowałam..

-Skąd tyle wiesz? Nawet więcej niż..

-Mam swoje źródła. A tak niedawno pomagałam Ci zrobić zakupy, bo twoja żona jest chora, zmarnowałam swój czas! - po chwili zorientowałam się, że.. wymsknęło mi się o jedno zdanie za dużo.

-Jakie zakupy, jaka żona?

-N..nie ważne..

-Jesteś z przyszłości, tak? - Harry Edwardzie Stylesie, że co ty powiedziałeś?

Change time. (L.T FanFic.) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz