Rozdział 10.

208 10 1
                                    

Nie mam pojęcia jak to się stało, ale obudziłam się w ramionach Louisa. Oboje.. musieliśmy zasnąć. Tylko.. kiedy? Jak? Ja.. nic nie pamiętam.

Wolną ręką przetarłam oczy. Wow..

-Dzień dobry.. - powiedział po cichu Lou. Uniosłam lekko głowę, aby spojrzeć na chłopaka. Te błękitne tęczówki.. mogłabym w nich utonąć..

-Hej.. - spokojnie odpowiedziałam. Dlaczego motylki w brzuchu dają o sobie znać? Moment.. Kelly.. ty się w nim zakochałaś! Nie.. to niemożliwe.. potrząsnęłam głową, tym samym powodując zsunięcie się do końca mojej gumki do włosów. Ups?

-Cieszę się, że ze mną zostałaś.. to co śniadanko?

-A humorek Ci powraca? - zapytałam śmiejąc się.

-Mooże.. na pewo nie powróci od razu.. ale zapewniam Cię. Wszystko toczy się powoli..

-O ile nie spadnie z górki.. - dokończyłam. Przy okazji przypomniało mi się, że to było jego powiedzonko, które powtarzała mi babcia, dlatego teraz patrzał się na mnie jak na.. dziwaczkę? Oj nie wiem jakie mam określenie użyć.

-Skąd to znasz? Nie przypominam sobie, żebym to już mówił przy tobie..

-Emm.. - wymyślaj tą wymówkę szybciej! -Jesteś glodny? Chodź - pociągnęłam go za rękę, byle by mnie oto już nie pytał. Czasami się zwyczajnie zapominam. Kurdee.

Dlaczego nikt mnie nie ostrzegł, że robienie z nim naleśników jest.. niebezpieczne? Mąka walała się po całej kuchni. Kilka razy krzyknęłam, gdy próbował mnie złapać.

-Mam Cię! - zaśmiał przeżucając moje ciało na swoje lewe ramie. -Teraz mi nie uciekniesz! - okręcił się kilka razy wokół własnej osi.

-Błagam.. postaw mnie na ziemi.. Louis! A jak Eleanor wejdzie.. - przełknęłam ślinę, gdy Nathan razem z El weszli przez drzwi wejściowe a my bawiliśmy się w najlepsze. Oboje mieli rozbawione miny, gdy nas zobaczyli. -Heej! - powiedziałam głośno, bo akurat nie mogłam ich zobaczyć.. halo! Nadal jestem przewieszona przez ramię Tomlinsona.

-Co wy tu wyprawiliście? - zapytała.

-Próbowaliśmy zrobić naleśniki.. skończyło się na tym. Postaw mnie! - pisnęłam, a Lou puścił mnie w taki sposób, że.. nasze twarze były teraz baardzo blisko siebie. Zdecydowanie za blisko. Speszona odwróciłam się w stronę El, która sprzątała bałagan po nas. Wzięłam miotełkę, schyliłam się i zaczęłam zamiatać. W międzyczasie "babcia" zapytała co dzieje się między mną a Louisem. Odpowiedziałam jej, że nic. Chociaż.. serce zabolało, kiedy to powiedziałam.

Jakiś czas później Natha postanowił zabrać Louisa na rolki.. czy gdzieś tam. Zostałam sama z Eleanor. Szczerze mówiąc.. czuję się przy niej bardziej swobodniej niż na samym początku. Początkowo każda z nas robiła coś innego. Ja wzięłam pierwszą, lepszą książkę i zaczęłam ją czytać. Ugh.. natrafiłam na jakąś o wampirach. Nastolatka zakochuje się w wampirze, cały czas o nim myśli. Co to jest? Jakieś romansidło. Fuuj. Przyjrzałam się okładce. "Zmierzch" niech mnie coś walnie. Już wiem dlaczego fabuła była dla mnie znajoma. Kiedyś natknęłam się na to w bibliotece szkolnej. Przeczytałam jedynie opis a już byłam pewna, że nie tknę tego nawet za 100 lat. Ups.. stało się.

-Kelly, możemy porozmawiać? - zapytała El. Usiadłam obok niej.

-A więc.. o co chodzi?

-Podoba Ci się Louis? - ok.. to pytanie mnie kompletnie zatkało. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.

-Ee.. nie.. - tylko na tyle mnie stać? No cóż.. często miewam tak zwane "zatkania"

-Weź lepiej nie kłam. Widzę w jaki sposób się na niego patrzysz. Zakochałaś się.

-Nie.. to niemożliwe. Ja.. nie mogę.. przecież.. jesteś w ciąży.. Lou na pewno Ciebie kocha.. a ty go. Nie chcę się mieszać w cudze sprawy, naprawdę. - spuściłam swój wzrok na dłonie. Dlaczego akurat o tym musimy rozmawiać...

-Niezupełnie. Słuchaj.. ty i on.. coś do siebie czyjecie. Wiem to. Ja dla niego jestem najlepszą przyjaciółką na świecie. Nie ma opcji, żeby mnie pokochał.. w dodatku.. moje serce należy do kogoś innego. Nawet jeśli.. bylibyście razem, to możemy zamieszkać razem..

-Skończ! - przerwałam jej, bo myślałam, że zaraz powiem całą prawdę. -Ja naprawdę nie mogę być z nim. To jest takie trudne.. on nie może się we mnie zakochać. Za jakiś czas.. złamię mu serce. - czułam, że łzy zbierają mi się w oczach. Pomocy!

-O czym ty mówisz? Kell's..

-Nie mogę powiedzieć.. zapytaj się oto Nate'a, bo ja.. nie potrafię..

-Rozumiem, że będziesz musiała wyjechać.. już mi Nathan o tym wspominał. Przykra wiadomość.. - w tym momencie nie wytrzymałam i pobiegłam do łazienki. Zakluczyłam drzwi i rozpłakałam się. Mój płacz byłbardzo głośny. Nie zwracałam uwagi na to, że inni to słyszeli. Skąd mogłam wiedzieć, że zakocham się w chłopaku, który.. w moich czasach ma 70 lat. Ale tutaj.. jest młody.. piękny.. to ja jestem intruzem. Nie mam pojęcia jak długo dochodziłam do siebie.. pewnie do chwili.. w której Louis zapukał do drzwi. Błyskawicznie odskoczyłam do tyłu. Chciałam od niego uciec.. chciałam uciec przed uczuciem, które nigdy nie powinno się narodzić. Wiedziałam, że ta cała historia z nim nie skończy się happy endem. Przecież.. miałam tylko go uratować przed dziwnym zniknięciem, nic więcej. Niestety.. chyba ani ja, ani Nathan.. żadne z nas nie przewidziało, że sprawa potoczy się w tym kierunku. Szczerze.. nigdy nie wierzyłam w "zakochanie się od pierwszego wejrzenia". A jednak.. nawet gdy zobaczyłam zdjęcie w domu babci.. poczułam się wtedy mega dziwnie. Teraz..

-Kelly.. proszę otwórz.. jestem sam.. możemy pogadać? - głos Lou przebił się przez drzwi. Chwilowo przebiegła mi myśl "oczywiście, że nie możemy rozmawiać.. nie chciałbyś mnie zobaczyć w takim stanie". Ale.. przejrzałam się w lustrze.. wzięłam kilka głębokich oddechów i wpuściłam go.

I nagle coś we mnie pękło. Prawie ze łzami rzuciłam się na niego, mocno go przytulając. "Kells, oszalałaś" "wiem.. już za późno na odwrót" -Wyjaśnisz mi co się stało? - otarł z mojego policzka samotną łzę. -Eleanor wstępnie wyjaśniła.. ej.. spójrz na mnie. - tak też zrobiłam. Patrzałam na niego jak zachipnotyzowana. Nasze usta były coraz bliżej siebie.. nie mogłam się poruszyć.. sparaliżowało mnie. Już kiedy miał nastąpić pocałunek.. kichnęłam. Ja to potrafię zepsuć wszystko.

-Przepraszam.. - szepnęłam zmieszana, a chłopak zahcichotał.

-Oj ktoś tu będzie chory - dotknął palcem mój nos. Wpadłam w osłupienie. Pozytywna energia.. już nie chodzi taki smutny.. coś odmieniło Louisa..

-Wiem.. mam pytanie.. czy wesoły Lou do nas już wrócił? - w odpowiedzi na moje pytanie pokiwał głową na tak. -A sprawką tego jest?

-Miłość.. do pewnej dziewczyny.. nie sądziłem, że to nastąpi.. że nikt nie uleczy mojego złamanego serca.. ale.. los postawił mi na drodze anioła - uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.

Chodzi mu o mnie. Kurde.. jest niedobrze..

Change time. (L.T FanFic.) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz